-Co to w ogóle miało być, dlaczego tak? Dlaczego „kotku". Ta cała sytuacja co miała miejsce, to dla niego jakaś zabawa? Fakt, nie postąpiłem mądrze i nie powinienem w czymś takim uczestniczyć, ale to nie oznacza, że może sobie na tyle pozwalać i
jeszcze potem ze mnie drwić i ... - przygryzł wargę przypominając sobie silne ręce Aounga, które obejmowały jego talię. - Nie, po prostu ZA DUŻO sobie pozwala. Myśli, że jestem słaby i może sobie ze mną robić co się mu żywnie podoba?
Nie dam mu bawić się moją osobą. – pomyślał Neteyam.
Zakrzątał sobie wręcz tym obsesyjnie głowę odkąd wrócił do domu z resztą rodzeństwa....
Jakiś czas wcześniej...
Cała sytuacja po prostu była żenująca dla Neteyama. Po wyjściu z wody serce biło mu jak szalone, a mięśnie jeszcze trzęsły się lekko pod wpływem emocji. Właściwie nie wiedział co było gorsze, to, że mógł się utopić, czy to jak zachował się w stosunku do niego syn wodza klanu Metkayina. Zaciekawieni Rotxo z Triseyą oraz jego rodzeństwo zdumieni całą sytuacją wyszli z wody i podeszli do w ciąż lekko dyszącego z emocji chłopaka.
- Neteyam, co się stało? Mój brat coś ci zrobił? Nic ci nie jest? – zapytała od razu siostra sprawcy całej tej sytuacji. Widać było, że się martwi i zależy jej na bezpieczeństwu rodziny Sully. - Trzęsiesz się cały, co się tam stało? – zaniepokojona również Kiri złapała brata za ramię.
- Nic się nie stało, okej? – zabrzmiał trochę zbyt ostro niż chciał. Westchnął – Eh... Drobna sprzeczka, nic złego, naprawdę. Przepraszam, że się zaniepokoiliście. – zerknął na swoje rodzeństwo przepraszająco, w tle widząc, że Aounung się zbliża ku lądowi. Uniósł zestresowany uszy. Definytywnie, nie chciał mieć z nim teraz styczności.
- Wracamy do domu. Koniec lekcji na dziś i tak już zbliża się posiłek. – odwrócił swój wzrok ku wiosce.
Lo'ak miał już coś powiedzieć, zapewne zaprzeczyć, że niby dlaczego, ale brat po prostu go olał idąc w stronę domu. Nikt nie miał nic do gadania w tej sytuacji an to wychodziło co spostrzegła Kiri i bez zbędnego gadania namówiła resztę rodzeństwa na powrót do domu....
Czuł się okropnie już do końca dnia, było mu ciężko na sercu. Nowe miejsce, nauka funkcjonowania w nowym środowisku i pierwszego dnia takie coś.
Wieczorem przysiadł do tego tematu by jeszcze nad tym pomyśleć.
Patrząc na to z trzeciej osoby, to Aounung nie był takim do końca dupkiem jak go określił w emocjach. Uratował go, mógł właściwie mieć to gdzieś, a nie miał. Jeszcze był taki cierpliwy i opiekuńczy, jednak tylko przez chwilę, magiczna bańka prysła jak zaczął dodawać swoje komentarze i po prostu wrócił Aounung którego poznał pierwszy raz gdy przylecieli tu z rodziną. Irytowało to chłopaka, syn wodza to była jedna wielka zagadka. Z jednej strony pokazuje się inaczej w otoczeniu innych, a to co dziś pokazał zbiło Neteyama z tropu.
Położył delikatnie dłonie na biodrach, tam gdzie momentami czuł jeszcze dotyk wyższego chłopaka. Śmieszne, że momentami czuł jeszcze jego dotyk. Powędrował jedną z dłoni w okolice swojej przepony i przymknął oczy starając się skupić na tym co wtedy powiedział wyższy.
„-Oddychaj spokojnie, zwolnij i weź głęboki powolny oddech."
Tak też i zrobił tym razem. Jego myśli skupiły się na oddechu, serce zwolniło swą pracę, a on chwilowo zapomniał o całym świecie, dopóki nie przypomniał sobie co było dalej.
„- Spokojnie, jeszcze raz, weź głęboki oddech, ale właśnie z tego miejsca.
-Aounung?
- Tak spłoszony, uparty kocie, to ja.
- Postawiłbyś swoje życie na szali, bym tylko cię nie złapał? Aż tak mnie nie lubisz?
- Ja... To nie tak! To nie... To tak nie miało wyglądać! To twoja wina.
- Ah, moja wina? Ty tak serio? A gdzie, dziękuję za pomoc? U was w zwyczaju nie ma czegoś takiego jak przeprosiny? Schowałbyś czasami tego małego gbura i pokazał się z innej strony, kotku."
- Dupek... – szepnął speszony na głos otwierając oczy, sam nie wiedząc czemu znowu serce mu przyśpieszyło. – Nie przypominam kota... - zmarszczył brwi.
Wychylił się zza werandy na której właśnie siedział, by spojrzeć na swoje odbicie w wodzie, po czym mało nie dostał zawału. Odskoczył jak poparzony do tyłu zatykając usta ręką by czasami nie obudzić pozostałych domowników.
Czy Neteyam mógł mieć tylko takiego pecha? Być może.
Czy mógł być już zmęczony, przysnąć i to mu się teraz śni? Być może.
Idąc tym tokiem myślenia, właśnie przewidziało mu się, że Aounung był na swoim wodnym stworzeniu pod jego werandą?
Być może?
Wychylił się ponownie, ostrożnie tym razem, ku wodzie.
- Przypominasz kota, oj nawet nie wiesz jak bardzo. – zaśmiał się cicho pod nosem Aounung i złapał kontakt wzrokowy z zdziwionym chłopakiem. – Cześć Neteyam.
Nie przewidziało mu się...
...
𝓼ł𝓸𝔀𝓪 - 770
𝐷𝑧𝑖𝑠́ 𝑡𝑎𝑘𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑠𝑚𝑎𝑐𝑧𝑒𝑘 𝑛𝑎𝑠𝑡𝑒̨𝑝𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑟𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑢~
𝑊𝑦𝑐𝑧𝑒𝑘𝑢𝑗𝑐𝑖𝑒~𝐵𝑢𝑧𝑖 <3
CZYTASZ
ᴀᴛᴀɴᴛɪ ɴᴇɢᴀʟ ᴍᴏʟᴜɴɢᴇ - 🌊 ɴᴇᴛᴇʏᴀᴍ x ᴀᴏᴜɴᴜɴɢ 🌊
Fanfiction- Chyba mnie trafi jak jeszcze raz go zobaczę. - powiedział Lo'ak pojawiając się nagle koło starszego brata i również obserwując oddalającego się syna wodza. - Strasznie dupkowaty się wydaje, no nie? - popatrzył na Neteyama domagając się jego opinii...