𝓷 𝓲 𝓷 𝓮 𝓽 𝓮 𝓮 𝓷

1K 57 10
                                    


      Ten poranek był jednym z piękniejszych .Przyroda budząca się powoli do życia. Spoczywające ciała wtulone w siebie. Spokojnie unoszące się klatki piersiowe. Na przemian wydychane oddechy. Lekki wietrzyk powiewający lśniącą trawą. I ciche pochrapywanie Aoununga pod nosem. Ostatni aspekt tegoż poranka wybulił złotookiego. Przetarł leniwie twarz i zaspane jeszcze oczy po czym cicho ziewnął. Automatycznie jego wzrok powędrował na chłopaka leżącego obok. Dokładnie mógł zilustrować jego twarz. Kilka kosmyków opadało mu na czoło jednak chyba nie przeszkadzało mu to. Usta miał lekko uchylone co sprawiało, że wyglądał trochę nawet bardzo uroczo. Wyglądał bardzo spokojnie. Leśny Na'vi powoli zbliżył się do jego twarzy i złożył delikatny pocałunek na jego wargach. Sprawiło to natychmiastową reakcje i przyciągnięcie Neteyama oraz zmuszenie go do pogłębienia pocałunku. Ten oddał go bez żadnego zawahania. Duże dłonie przejechały powoli po jego talii dociskając go mocniej do zielonkawego ciała.
- Dzień dobry ranny ptaszku. – mruknął cicho Aounun. – Wiesz, że mogłeś jeszcze pospać?
- Nie za bardzo bo chrapiesz jak jakiś mamut. – zaśmiał się cicho patrząc w jego oczy.
- Nie wiem co to, ale na pewno jest to równie seksowne jak ja.
- Oj naaapewno. – przeciągnął ostatnie sowo po czym parsknął cicho i oparł swoje czoło o to jego. Po dłuższej chwili wpatrywania się w siebie Aounung znów zabrał głos.
- Jak się czujesz?
- Jakby mnie coś mocno podeptało z każdej strony. – przymknął oczy.
- Nie pamiętam bym cęe deptał.
- Oj zamknij się!
Obaj zaczęli się cicho śmiać i żartować  po czym wyższy delikatnie ułożył sobie błękitno skórego na swoim torsie i zaczął głaskać jego plecy. Uśmiechnął się pod nosem, gdy ten mruknął cicho i zaczął lekko wymachiwać ogonem. 
- Komuś podobają się takie pieszczoty z rana?
- Mhmm. – mruknął i wtulił twarz w szyję wyższego.
- Mówiłem, że kotek.
- Mhmm. – ponownie mruknął i oddał się pieszczotą.
Właściwie nie wiadomo ile czasu tak przeleżeli. Czas wspólnym towarzystwie moja jak kilka sekund, a osobno nawet potrafi się dłużyć jakby to były lata.
Odpoczynek jednak nie był im dany. Wyższy uniósł niespokojnie uszy zaczynając się wsłuchiwać w dźwięki zdecydowanie dochodzące z wybrzeża. Zmarszczył brwi lekko się prostując.
- Słyszysz?
- Hm? Tak... Zdecydowanie głośniej niż zazwyczaj. – Net podniósł się również zaczynając nasłuchiwać.
Niebieskie oczy znacznie się rozszerzyły po chwili, gdy chłopak zdał sobie z czegoś sprawę.
- Jasna cholera Neteyam! Musimy się zbierać! Ubieraj się! – krzyknął i zsunął z siebie ukochanego na co ten lekko się skrzywił, i wstał zaczynając szukać swoich rzeczy.
- Zostawiłeś jedzenie na ogniu czy co? – niższy niezadowolony zmarszczył brwi i powoli podniósł się na równe nogi. Zdecydowanie nie będzie dziś w formie po nocnych igraszkach. Schylił się po swoją przepaskę i narzucił ją na biodra zawiązując solidnie, po czym popatrzył na Aoununga, który wciąż chodził dookoła podenerwowany z gołymi pośladami szukając swoich rzeczy.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? – schylił się i podniósł przepaskę na biodra swojego chłopaka, która leżała niedaleko niego i rzucił mu ją prosto na twarz. Miał cela trzeba przyznać.
- O dzięki! – zaczął się pośpiesznie ubierać skacząc na jednej nodze by włożyć jedną nogę. – A tak... Nasi bracia! Nie sądziłem, ze tak szybko przypłyną, ja obiecałem ojcu...
Nie dokończył, bo ubierając się przeliczył swoją równowagę i wywalił się na ziemię. Jęknął załamany, ale mimo wszystko zaczął ponownie wsuwać na siebie odzienie.
Złotooki patrzył na ta scenę z politowaniem. Podszedł do wodnego i gdy ten się ubrał wystawił w jego stronę swoją dłoń.
- Chodź tu ty pokrako. – pomógł mu wstać z ziemi i przy okazji odgarnął jego włosy z czoła. – Jak dziecko. – westchnął.
- Tez cię kocham. – posłał mu głupkowaty uśmiech i musnął czule jego czoło. – Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Zginął?
- O to to, tak. – zilustrował go wzrokiem. Widząc, że nie do końca jest mu miło stać na nogach. – Dasz radę dotrzeć do domu? Nie wyglądasz na zbyt sprawnego.
-Rozchodzę to. Idź już. – popchnął go lekko w stronę krzaków. – Poradzę sobie.
- Na pewno?
- Tak. – zaśmiał się pod nosem. – Ale poczekaj... - podszedł do niego po drodze zgarniając swoją sakiewkę. – Zrobiłem coś dla ciebie. – szepnął i wyciągnął zrobiony przez niego wisior. – Nie jest to coś niesamowitego, ale chciałem byś miał coś ode mnie. – ujął delikatnie jego dłoń i położył na niej upominek.
Ten popatrzył uważnie na swoją dłoń po czym złapał ostrożnie wisior przyglądając mu się. Uśmiechnął się i zerknął na niższego. Po czym od razu założył prezent na szyję.
- Jest piękny. I przypomina mi nas. – szepnął i przybliżając się do niego musnął jego policzek. – Dziękuję kochanie.
- Nie dziękuj mi za takie rzeczy, to, to nic takiego. – zawstydził się lekko spuszczając wzrok.
- Mam to uznać już jako prezent zaręczynowy?
- C-co?
- Nic, nic kochanie. – zaśmiał się i po raz drugi musnął jego policzek. – Jak będziesz w stanie dołącz do mnie. Dobrze?
- Dobrze.
Odprowadzili się spojrzeniami, po czym wyższy całkiem zniknął w gąszczu roślin. Neteyam tylko westchnął i położył swoją dłoń na wysokości serca czując jak szybko mu ono bije.
- Chyba dobrze się dobraliśmy ...

ᴀᴛᴀɴᴛɪ ɴᴇɢᴀʟ ᴍᴏʟᴜɴɢᴇ - 🌊 ɴᴇᴛᴇʏᴀᴍ x ᴀᴏᴜɴᴜɴɢ 🌊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz