𝓼 𝓮 𝓿 𝓮 𝓷

948 69 8
                                    


      Jake nie był złym ojcem, jednak do najlepszego mu brakowało. Był konsekwentny, zawsze uczył dzieci, że należy brać odpowiedzialność za wypowiedziane słowa i dokonane czyny. Jakiś czas po sytuacji zniknięciu najstarszego syna, ten został przez ojca ukarany. Miał nie odstąpić go na krok. Oczywiście ten dostosował się do jego poleceń. Wolał się więcej nie wychylać, dla świętego spokoju. Trzeba było przyznać, że dużo wymagał, stawiał obydwu braci przed ogromnymi wyzwaniami z którymi nie zawsze radzili sobie idealnie. Karał za dużo, za błache sprawy tak jak zniknięcie na kilka godzin najstarszego syna czy Lo'aka, który chciał go kryć. Jednak zważając nawet na to, oni nigdy nie byli przeciwko niemu, za bardzo go kochali.
Neteyam mijał się zawsze rano z rodzeństwem, które szło z Triseyom na plażę.
Nie raz uczestniczył z ojcem przez tą karę, przy wyczerpujących treningach, naradach, na polowaniu ryb oraz w naradach z wodzem klanu Metkayina. Byli nowi, po części traktowani jeszcze jak obcy, ale wódz nie chciał ich wykluczać. Chłopak był obojętny w tamtych momentach. Neteyam potrafił bardzo dobrze chować uczucia.
Zauważył to właśnie syn wodza obserwując go czasami podczas narad. Gdy byli sam na sam totalnie inaczej się zachowywał, chyba że siłą starał się nie wyjść z swojej poważnej roli, ale Aounungowi bardzo łatwo mimo wszystko było zedrzeć z niego tą maskę. Niestety porozmawiać z niebieskim od dłuższego już czasu nie miał jak.
Był synem wodza, miał tez swoje obowiązki i życie.
Odkąd Aounung zaczął powoli wchodzić w dorosłość i został coraz częściej dopuszczany do narad klanu i udział w różnych poważniejszych zadaniach, spoważniał nieco. Brał pod uwagę zalecenia ojca co do swojego zachowania. W bardziej oficjalnych sytuacjach stosował się do tego. Był poważny, dostojny i stanowczy. Taki jak ma być wódz.
Mimo, że miał sporo obowiązków związanych z życiem klanu, nadal trzymał się ze swoją paczkom znajomych, nie podzielał ich zachowania i zdania na dane tematy już w taki sposób jak kiedyś. Nie zawsze było to zgodne z jego sumieniem, ale jednak drobne wybryki od czasu do czasu pozwalały mu nie myśleć za dużo o jego powinnościach. Nie śpieszyło mu się do przejęcia roli, którą dzierży jego ojciec. Wciąż drzemało w nim jeszcze dziecko co nie zna aż tak do końca świata.
Jednak przeznaczenie szykowało mu powoli kilka lekcji.

...

      Gdy zebranie klanu miało miejsce tego wieczora, zostały ogłoszone plany na najbliższy czas. Zostały podane wytyczne co do nowych łowisk. Do wybudowania było kilka nowych chat, jak i wyprawa po materiał do wykonywania tutejszej tkaniny. Właściwie narada jak każda. Co jakiś czas było to samo.
Znudzony tym Aounung przestał właściwie o tym w pewnym momencie słuchać. Rozejrzał się po sali była duża i przestronna w kształcie okręgu. Dostrzegł Neteyama gdzieś na tyłach, po którym jeszcze bardziej było widać, że go totalnie to nie interesuje. Zawsze czaił się przy wejściu. Właściwie wyczekiwał pewnie, aż to wszystko się skończy i będzie mógł opuścić spotkanie.
Zebranie się skończyło a Roxto porwał syna wodza na plażę, właściwie to mieli wypłynąć gdzieś razem poza rafę. Idąc szybszą drogą bardzo szybko dotarli na piaszczystą plażę. Mieli wchodzić do wody, gdy jeden zatrzymał grupę.
- Patrzcie. – pokazał palcem przed siebie.
Można było zauważyć w wodzie postać, która dryfowała dość blisko brzegu głową w dół. Właściwie, gdy się bliżej przyjrzało leżała i patrzyła w piasek. Grupa zaczęła się podśmiechiwać.
- Czy to nie ta leśna mutanta? – zapytał inny.
- Haha tak, to ona. Świruska chyba do reszty zwariowała. Od początku była dziwna.
Aounung stał z tyłu grupy i tylko się przysłuchiwał.
- Mieliśmy wypłynąć poza rafę, dajcie jej spokój. – dodał przewracając oczami Aounung.
- Aounung, no weź stary. – dostał z łokcia od jednego ze znajomych. – Zabawmy się.
Od razu zaczął podchodzić do dziewczyny, a reszta ruszyła za nim w tym syn wodza.
- Cicho! Ej ty. W wodzie zgubiłaś coś?
- Aż tak piasek jest interesujący? Nie zgubiłaś tam swojego mózgu wariatko?
-Dziwoląg.
Dziewczyna jakiś czas nie odpowiadała, właściwie to nie słyszała ich. Po chwili jednak ocknęła się z zachwytu małym stworzonkiem i wynurzyła się powoli z wody.
- Mówiliście coś? – popatrzyła po gromadce wodnych Na'vi pytająco.
- Mówiłem, że dziwadło. Wróciłabyś tam skąd się tu przywlekłaś.
- Właśnie! Znając życie za niedługo będziesz płakać albo po prostu zginiesz, nie pasujecie tu! – szarpnął ją jeden za ogon. – Co to w ogóle ma być, to nazywacie ogonem?
Zaczęli drwić z dziewczyny, ta speszona i przestraszona złapała za swój ogon i przytuliła go do siebie, starając się jakoś ich wyminąć.
- No ej, co już uciekasz! – krzyknął za nią jeden gdy ta ich wyminęła i zaczęła iść już po pisaku. – Wracaj do nas! – podbiegł do niej i wcale nie delikatnie złapał za warkocz wystraszonej Kiri i pociągnął ją do tyłu przytrzymując. Obrócił ją centralnie przed Aounga, ten popatrzył na przerażoną dziewczynę i poczuł ścisk w żołądku.
- Dawaj wodzu! Pokaż, intruzowi gdzie jego miejsce! – koledzy zaczęli dopingować chłopaka, który zrobił niepewny krok do tyłu.
Ale reszta miała inne plany, popchnęli go powrotem przed dziewczynę.
- Dawaj! Dawaj! Dawaj! Wypędź dziwoląga!
Doznał po raz pierwszy szoku. Wiedział, że to po prostu przemoc, a dziewczyna nic nie zrobiła, dlaczego miał ją karać dla przyjemności innych?
- Nie. – powiedział stanowczo i zacisnął ręce w pięści.
- Odsuńcie się od niej! – krzyk Aounga wymieszał się z głosem kogoś innego co zabrzmiało niecodziennie i bardzo władczo.
Reszta popatrzyła się po sobie i dookoła będąc w szoku, bo nie wiedzieli skąd ten krzyk, czy ze środka ich zbiorowiska czy z innego miejsca. Naglechłopak, który wciąż trzymał Kiri dostał solidnie z pięści prosto w policzek.
- Neteyam! – krzyknęła uradowana Kiri, że zjawił się jej brat.
- Tak to ja spokojnie. – posłał jej uspokajający uśmiech. – Nic ci nie jest? Coś ci zrobili?
Aounung sam poczuł ulgę gdy chłopak o złocistych oczach pojawił się tu. Wpatrywał się w niego, gdy doglądał siostrę. Jednak zza ramienia leśnego Na'vi ujrzał przed chwila powalonego chłopaka który szykował cios w jego stronę.
- Neteyam, uważaj! – krzyknął i odepchnął go na bok razem z jego siostrą dostając sam dość mocno w twarz.
Dalej już czas przyśpieszył. Aounug nie drgnął z miejsca, gdy tamten mu przywalił, splunął strużką krwi na piasek i rzucił się wściekły na chłopaka. Reszta widząc to zbulwersowała się i zamiast jakoś zareagować w mądry sposób, zaczęła się nawalać z synem wodza.
- Od kiedy do cholery jesteś po ich stronie!
- Zdradzasz nas? Taki jesteś!
Roxto starał pomóc się przyjacielowi i z całych sił starał się odgonić resztę, również używając siły.
Neteyam patrząc na to w szoku, gdy już się otrząsnął kazał Kiri uciekałby z tego miejsca jak najdalej by ona też nie ucierpiała. Dołączył się również do walki. Był bardzo zwinny w walce wręcz. Jego ciosy były płynne i celne, uniki dobre. Został kilka razy obity tu i tam, ale nie zwracał w tym momencie na to uwagi. Kontem oka zauważył, że wyższy od niego chłopak, ale identycznego wzrostu co Aounung chce go zaatakować od tyły. Poczuł przypływ adrenaliny, coś go zakuło od środka i szybko pobiegł w jego stronę rzucając się na napastnika. Powalając go na ziemię zaczął go okładać pięściami, dostał kilka razy po brzuchu, ale nawet tego w tamtym momencie nie poczuł.
- Net... Wystarczy. – powiedział Aounung i położył rękę na niebieskim ramieniu chłopaka.
Ten jakby wybudził się z transu i puścił chłopaka, który wstał chwiejąc się i szybko przemknął uciekając za resztą.
Aounung westchnął i usiadł ciężko na pisku wykończony. Neteyam w mgnieniu oka znalazł się przy nim i delikatnie ujął jego twarz palcami łapiąc go za podbródek kierując go tak by na niego spojrzał.
- Ile widzisz palców? – zapytał pokazując mu dwa.
- Masz naprawdę mocny prawy sierpowy, wiesz?
- Okej jest źle.
Pomógł mu wstać i podparł go na sobie. Roxto widząc to szybko tez podbiegł, nie był aż tak bardzo poobijany więc tez wziął przyjaciela pod ramię. Wspólnie zanieśli go do chaty rodziny Sully. Neteyam zaznaczył, że i tak w niej nikogo dziś nie będzię.
Położyli ostrożnie chłopaka na macie, a leśny Na'vi szybko sięgnął po specyfiki matki na różne dolegliwości i rany.
- Dziękuję ci Roxto. Idź zadbaj o siebie i najlepiej jak przemyjesz rany woda z tym. Wystarczy kilka kropel. – podał chłopakowi małą buteleczkę z ziołowa zawiesinom.
Ten kiwnął głową.
- Nic mu nie będzie? – dopytał patrząc na przyjaciela.
- Spokojnie pewnie za dużo dostał po głowie. – pocieszył go. – Jest w dobrych rękach.
Gdy tamten opuścił chatę. Neteyam postawił nad paleniskiem wodę by się przegotowała w między czasie szukał po półkach jakiś materiałów by zabezpieczyć otarcia.
- Nic mi nie jest, daj spokój. – mruknął niebieskooki łapiąc się za głowę i podnosząc do siadu.
Net sprawnie wyciągnął materiały z odpowiedniej półki i podbiegł do chłopaka klękając przed nim. Położył mu rękę na klatce zmuszając do położenia się.
- Masz leżeć. Mocno oberwałeś głąbie.
- Gdyby nie ja to ty byś był teraz na moim miejscu. A tego wolałem uniknąć.
- Dlaczego niby? – zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na jego twarz.
- Nie chciałem by stała ci się krzywda.
Net otworzył na te słowa szerzej oczy.
- Mocno oberwałeś.
- Kiedy to prawda no... - wystawił Dziubek z ust niczym smutny pies.
Neteyam złapał się za skronie niedowierzając. Wstrząs mózgu? Być może.
Kiedy woda lekko się zagotowała, niższy przeniósł ją bliżej siebie i dodał do niej kilka specyfików. Matka go uczyła rzeczy związanych z zielarstwem. Wspominała, że prędzej czy później to mu się przyda.
Zamoczył kawałek materiału w utworzonej cieczy, wziął ją w dłoń i przysunął się bliżej poszkodowanego .Delikatnie przejechał po jego ranie na czole, a ten od razu syknął, odpychając jego dłoń.
- Chcę ci pomóc.
- Nie trzeba.
- Trzeba.
- Przestań samo się zagoi. – Aounung podniósł się do siadu i chciał już wstać kiedy niższy złapał go za ramię.
- Zostajesz. – popatrzył na niego stanowczo.
- A weź przestań będziesz mnie kwiatkami smarował.
-Zostajesz. – powtórzył się i zacisnął rękę na jego ramieniu.
Westchnął widząc, że ten nie popuści. Uniósł ręce w geście poddania się. Młody Sully przewrócił oczami i nie zmieniając pozycji wrócił do przecierania rany chłopaka.
- Ała, co tak mocno!
- Jestem delikatny jak tylko mogę!
- No właśnie nie!
- Skxawng*. – skomentował pod nosem i wrócił do przecierania rany.
[tł. głupek]*
Aounung już nie jojczał i uważnie przyglądał się chłopakowi który klęczał przed nim.
Neteyam robił wszystko dokładnie i delikatnie, wiadomo rany zawsze bolą to logiczne. Przetarł ranę na czole potem przeszedł do tej drobniejszej koło ust. Intensywnie wpatrywał się w jego usta nie chcąc patrzeć zielonkawemu prosto w oczy, które z kolei wpatrywały się w jego każdy ruch. Gdy skończył również usta, ponownie złapał za podbródek wyższego i zaczął oglądać jego twarz, tym razem do było zdecydowanie delikatniejsze i nieśmiałe, porównując to na plaży.
- Dlaczego unikasz mojego wzroku? – odważył zadać się to pytanie wreszcie niebieskooki.
- Nie unikam.
- To popatrz na mnie.
- Nie unikam.
Aounung zmarszczył brwi i odtrącił rękę Neteyama, sprawnie chwytając jego podbródek i nakierowując jego twarz prosto na tę jego. Niższy skamieniał totalnie się tego nie spodziewając i powędrował wzrokiem na bok.
- O widzisz unikasz jednak mojego wzroku, dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
-Po prostu twój wzrok... Jest irytujący. – wydukał.
- Irytujący mówisz? – dopytał i zwinnie położył dłoń na jego biodrze i przysunął go bliżej siebie. Neteyam zapomniał jak się oddycha i nie rozumiał intencji syna wodza.
 - Co ty do cholery robisz! – poczuł ciepło na policzkach i siłą rzeczy starał odepchnąć od siebie chłopaka. – Naprawdę aż tak mocno dostałeś?
- Ja? Nie. A ty? – puścił go i podrapał się po karku podśmiechując się pod nosem. – Tak cię poobijali że masz całe czerwone policzki?
Net wziął głęboki wdech i przemilczał dokuczanie chłopaka.
-Podaj mi dłonie.
- Huh? Co?
Neteyam zirytowany wziął jego dłonie przed siebie i dopiero tamten ujrzał, że też posiadały one liczne rany od bicia.
Wszystkie rany porządnie zdezynfekował i posmarował specjalna maścią, zabezpieczył je również bardzo dokładnie.
- Następnym razem sobie poradzę. – dodał po chwili. – Ale dziękuję. – przeniósł wzrok łapiąc z chłopakiem kontakt wzrokowy. –
Dziękuję ci za pomoc Aounung. – posłał mu delikatny uśmiech.
Serce wyższego zabiło zdecydowanie szybciej, na słowa leśnego chłopaka.
- Następnym razem też ci pomogę.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę by ci się stała krzywda.

...

𝓼ł𝓸𝔀𝓪 - 2015

𝑍𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐́ 𝑚𝑜𝑖 𝑑𝑟𝑜𝑑𝑧𝑦 ~

𝐷𝑜 𝑛𝑎𝑠𝑡𝑒̨𝑝𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑟𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑢 𝑚𝑖𝑠𝑖𝑒!𝐵𝑎𝑦𝑜𝑜𝑜 <3

ᴀᴛᴀɴᴛɪ ɴᴇɢᴀʟ ᴍᴏʟᴜɴɢᴇ - 🌊 ɴᴇᴛᴇʏᴀᴍ x ᴀᴏᴜɴᴜɴɢ 🌊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz