- Dokąd tym razem idziesz? Od ponad tygodnia nie opuściłeś ani jednego swojego wylotu na patrol w dodatku bierzesz jeszcze dodatkowe. – Aounung bacznie obserwował swojego partnera który ani na chwilę na niego nie spojrzał.
- Wolę być pewny.
- Ale to już przesada.
- Wcale nie, wrócę nim się obejrzysz.
Kończył właśnie zawiązywać swój strój do lotu i już miał minąć wyższego w progu, ale ten szybko zagrodził mu drogę ręką. Popatrzył z pewną powagą w jego oczy. Rzadko kiedy patrzył na ukochanego w ten sposób, powoli jednak tracił cierpliwość.
- Nie wygłupiaj się, przepuść mnie.
- Nie zrobię tego Netayam. – leśny Na'vi popatrzył się na niego otępiale jakby nie do końca dotarł do niego sens słów, które właśnie usłyszał. – Patrol już wyleciał dopilnowałem tego.
- Jak to patrol już wyleciał? – popatrzył na niego z niedowierzaniem. – Przecież...
- Patrol wyleciał, koniec tematu. – niekontrolowanie ciche warknięcie wymknęło się z jego ust. – Nigdzie nie wychodzisz, rozumiesz? – powiedział przez zęby po czym wziął wdech by chodź trochę zachować trzeźwy umysł. – Będziemy mieć gości. Postanowiliśmy z siostrą, że ona i twój brat przyjdą dp nas w odwiedziny i przy okazji zjemy razem posiłek.
Na te słowa Net dał już sobie spokój, zrozumiał już wszystko, odsunął się z lekko uniesionymi dłońmi usuwając z myśli wcześniejszy plan by się przepchać przez męża.
- Mhm... A więc to tak. – dodał cicho pod nosem i zagryzł nerwowo policzek od środka, nie podobał mu się ten plan pogodzenia go ze swoim bratem na siłę.
- Dokładnie kochanie. Przyszykujemy pyszny obiad i zjemy go w miłej atmosferze z naszymi gośćmi. – powiedział pewny swego podchodząc do niebieskiego od tyłu. Czule objął go w talii i musnął jego ucho. – Prawda, że będzie miło?
- Pewnie. – odpowiedział sarkastycznie i odsunął jego ręce do siebie idąc w stronę kuchennego segmentu dodając. – Nie myśl sobie, że będę dla niego miły po tym jak mnie upokorzył przed radą.
Aoun przetarł zrezygnowany twarz wzdychając. Nie zapowiadało to się na razie na jego oko zbyt dobrze.W całym domu można było usłyszeć dźwięk pukania do drzwi. Otworzył je nie koto inny jak Aounung. Za to Neteyam przysłuchiwał się wszystkiemu z kuchni.
- Miło cię widzieć bracie. – powiedziała radośnie Tsireya uściskawszy na powitanie brata. – Już ogrom czasu u was nie byliśmy, prawda Lo'ak? – ten kiwnął jedynie na jej słowa głową.
- Witam cie, dziękujemy wam za zaproszenie. – wydusił z siebie krótko rozglądając się bacznie czy na horyzoncie nie ma gdzieś jego brata i podszedł do wodnego podając mu kulturalnie dłoń na przywitanie.
- Oj tak, długo nikogo nie zapraszaliśmy w gości. Ale chyba czas wreszcie to zmienić. – odparł Aounung radośnie zapraszając ich gestem ręki do jadalni.
Chwilę po tych słowach gdy szli, można było usłyszeć dźwięk tłuczonego naczynia, przekleństwo oraz ciche syknięcie.
Cała trójka przeniosła oczy na drzwi do kuchni. Tsireya jednak jako jedyna porwała się do przodu ruszając do pomieszczenia na pomoc. Cichy śmiech uciekł z jej ust gdy tylko znalazła się w pomieszczeniu, do niego dołączył lada moment śmiech Neteyama.
Na podłodze leżała potłuczona misa, a raczej jej porozwalane po całej posadzce resztki, pod nogami leśnego leżały porozrzucane owoce, a on tak po prostu stał nie wiedząc co zrobić. Wyglądało to komicznie, nic dziwnego, że dziewczyna zaczęła się śmiać z nieporadnej miny chłopaka.
- Huczne powitanie. – powiedziała starając się znów nie roześmiać.
- Nie spodziewałem się was tak szybko. – westchnął. – Zresztą, nie tak dawno się dowiedziałem. – mówiąc to zgrabne ominął potłuczone kawałki podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją mocno do siebie, co od razu zostało przez nią odwzajemnione.
– Miło cię widzieć.
- Ciebie też 'eylan * [przyjacielu]*
Neteyam złapał świetny kontakt z siostrą swojego męża, jeszcze za czasów imigracji jego rodziny do plemienia Metkayina. Dobrze się rozumieli, wspierali. W sumie ich relacja zbliżyła potem do siebie ich wszystkich. Tęsknił za tymi czasami, kiedy trafił na wyspę i przez pewien okres czasu nie musiał się niczym przejmować.
Takie przemyślenia dopadły go podczas kończenia przyrządzania posiłku wraz z dziewczyną. Ta lekko go szturchnęła w bok gdy ten był w transie rozmyśleń.
- Pora byś wreszcie wyszedł z tej kryjówki i zobaczył się z baratem. – szepnęła patrząc na niego teraz troszkę poważniejszym spojrzeniem niż na początku.
- Nie ukrywam się przed nim. – wzbronił się od razu zaciskając ręce na misy.
- Mhm jasne. – popatrzyła na niego mało przekonana jego słowami. – Jazda do salonu. – popędziła go praktycznie wypychając go z pomieszczenia.
Chłopak lekko się spiął czując na sobie od razu spojrzenie męża jak i to baczniejsze jego brata. Westchnął cicho i wymusił lekki uśmiech w ich stronę. Z całego serca chciał zrobić odwrót i udać, że czegoś zapomniał z kuchni i uciec pierwszym lepszym oknem, ale doskonale wiedział, że uniemożliwi mu to dziewczyna idąca za nim. Za dobrze go znała.
Wchodząc do pomieszczenia i podchodząc do stolika doskonale wyczuł spisek dwójki wodnych Na'vi. Musiał usiąść obok brata. Nie mając innego wyboru zrobił to, siedzieli tak we czwórkę, on po prawej Lo'ak, po lewej jego ukochany a naprzeciwko Tsireya. Wodni zaczęli żywo o czymś dyskutować, a barcie siedzieli jak dwa capy nie odzywając się ani słowem. Wewnętrzna duma nie pozwalał im na odezwanie się, a co dopiero na popatrzenie na siebie. Wydawać się mogło, że zachowanie ich obu było komiczne, ale przyjrzeć się im bliżej, nie zostali dobrze nauczeni wyrażać swoich emocji.
Net po dłuższej chwili został szturchnięty przez męża, uniósł wzrok mimowolnie ze stołu i westchnął zerkając na brata. Lo powoli jadł swoją porcje, ale czując na sobie kogoś wzrok popatrzył w tamtym kierunku. Oczy braci spotkały się. Młodszy na to parsknął cicho, ani mu się śniło przepraszać, a wiedział, że starszy tego oczekuje.
- Wiesz, że to nie musi tak wyglądać. – odezwał się pierwszy Net.
- Oczywiście, że nie musi, ale jeśli ktoś jest skupiony na czubku swojego nosa i nie chce przyznać mi racji, że dobrze zrobiłem zabierając głos, to już nie mój problem. – wzruszył obojętnie ramionami biorąc kolejny kęs swojej porcji.
Tsireya chciała go upomnieć za taki ton, ale jej starszy brat powstrzymał ją w porę dłonią by dać rozwój wydarzeniom.
- Nie chodzi tutaj o mnie. Co ty wygadujesz. – jego głos przybrał teraz zdecydowanie trochę surowszy ton. – Zresztą czy kiedykolwiek chodziło o mnie? – parsknął sfrustrowany. –Czy ty zawsze musisz do mnie problem i sugerować, że tu chodzi o jakieś moje widzi misie?
CZYTASZ
ᴀᴛᴀɴᴛɪ ɴᴇɢᴀʟ ᴍᴏʟᴜɴɢᴇ - 🌊 ɴᴇᴛᴇʏᴀᴍ x ᴀᴏᴜɴᴜɴɢ 🌊
Fanfiction- Chyba mnie trafi jak jeszcze raz go zobaczę. - powiedział Lo'ak pojawiając się nagle koło starszego brata i również obserwując oddalającego się syna wodza. - Strasznie dupkowaty się wydaje, no nie? - popatrzył na Neteyama domagając się jego opinii...