Tulkan nie mógł zbyt blisko podpłynąć brzegu więc ostatnie pięćset metrów musieli pokonać na Ilu. Dobijając do brzegu, Aounung bez zwłocznie wziął Neteyama na pannę młodą nie słuchając jego definitywnych zaprzeczeń, nie były to jednak ten Neteyam z którym wyższy zaczął by się droczyć. Ten był słaby, zziębnięty i ledwo mówił. Widział, że ledwo kontaktuje, a co dopiero miałby iść. Stracenie przytomności przez brak tlenu to nie jest błaha rzecz. Poprawił go sobie na rękach i kiwnął głową na młodszych by ruszyli za nim. Sprawnie przeszli z plaży na konstrukcje, po których można było dotrzeć do domów.Cała przemoknięta czwórka wparowała do domu rodziny Sully. Głowa rodziny z małżonką od razu poderwali się na równe nogi, a kobieta popatrzyła z przerażeniem na syna wodza i osobę na jego rękach.
- Neteyamu... Ma Neteyamu... - załkała podchodząc do swojego syna.
Delikatnie dotknęła jego twarzy, a ten posłał jej słaby uśmiech.
- Hìtxoa sa'nu*... - szepnął.
[tł. przepraszam mamo]*
Nagle obok pojawiła się Kiri z posłaniem, rozścieliła je szybko, a wyższy ostrożnie położył na nim chłopaka. Neytiri kazała Aounungowi szybko opisać całą sytuacje by jak najszybciej mogła polepszyć stan syna. Kobiety otoczyły go i zaczęły się nim zajmować, a syn wodza mówił. Przysłuchiwał się temu Jake, patrząc na swojego pierwszego pierworodnego. Gdy usłyszał imię swojego drugiego syna i, ze to on był głównym zapłonem całej sytuacji popatrzył na niego surowo.
- Twój brat mógł zginąć przez twoją głupotę rozumiesz to?
- Tak ojcze. – szepnął z opuszczona głową.
- Tato, nie. – Neteyam podniósł się do siadu mimo zakazów matki. – Miał powód by tak zrobić nie wiń go. To tez i moja wina, bardziej w większym stopniu. Mogłem nie iść znając niebezpieczeństwo tej okolicy. – zakaszlał. – Aounung mnie ostrzegał, a ja nie posłuchałem, ja...
- Ma'i tan*, wystarczy. – uciszył go gestem dłoni. – Nie możesz wiecznie go kryć.
[tł. mój synu]*
- Ale to mój brat... - powiedział spoglądając na brata. – Zawsze nim będzie.
- Połóż się. Masz leżeć. – skarciła go matka zmuszając go do położenia się.
Ojciec już nie skomentował słów starszego syna. Westchnął i rozkazał Lo'akowi iść za nim. Nie będzie to prawdopodobnie krótka rozmowa....
Neytiri z powodu, że w przyszłości miała objąć rolę tsahik, znała się dobrze na opatrywaniu chorych. Podała synowi napar z ziół, odprawiła krótki rytuał na klatce piersiowej chłopaka. Polegał on na sekwencji oddechów i dotykania klatki piersiowej rysując na niej palcami nieznane nikomu symbole. Po takim rytuale kobieta westchnęła zmęczona, mimo tego ucałowała jeszcze syna w czoło. Neteyam praktycznie od razu zasnął wykończony tym wszystkim co miało miejsce tego dnia.
- Teraz już będziesz wracać do sił. – szepnęła i zaczesała jego włosy za uszy by mu nie przeszkadzały.
Syn wodza klanu Metkayina nie opuszczał chłopaka ani na krok. Przez cały czas odkąd wszedł do jego domu towarzyszył mu obok posłania, na którym ten leżał. Przez cały ten czas obserwował czy jego klatka piersiowa się unosi. Kiedy w tamtym momencie na oceanie się zatrzymała. Chłopak nawet nie chciał wracać myślami do tamtej chwili.
Z rozmyślań wyrwał go dotyk kogoś ręki na jego ramieniu. Zerknął w górę i ujrzał ponownie matkę chłopaka.
- Nie jesteś głodny? Może napijesz się czegoś?
- Nie trzeba, dziękuję za gościnność, ale nie mam nawet ochoty czegokolwiek przełknąć. – szepnął i powrotem wrócił wzrokiem na śpiącego chłopaka.
- Nic mu już nie grozi musi po prostu odpocząć. Jego organizm dużo przeszedł.
- Wiem...
- Przyniosę drugie posłanie co ty na to?
- Oh... To nie będzie problem? Ja mogę zaraz iść do domu, nie chce się narzucać.
Kobieta zaśmiała się pod nosem, patrząc na niego przyjaźnie.
- Jakby mi to przeszkadzało proponowałabym?
- W sumie racja... - podrapał się speszony po karku.
- Zaraz wracam.
Po tym jak kobieta przyniosła posłanie Aounungowi ten od razu ułożył się obok niższego. Leżąc na boku patrzył jak ten leży spokojnie równomiernie oddychając. Ten widok był niesamowicie uspokajający dla niego. Spokojnie śpiący Neteyam u jego boku.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz. – szepnął i przybliżył się do niego bliżej, oparł się na łokciu podnosząc się lekko i przeczesał jego włosy.
Chłopak cicho mruknął na ten gest, przekręcił się na bok co spowodowało, że zielonkawo skóry chłopak automatycznie odsunął rękę. Jakież było jego zdziwienie, jak chłopak po chwili po prostu wtulił się w jego pierś i lekko objął go ręką.
Serce wodnego Na'vi zabiło szybciej. Ponownie ułożył rękę na włosach chłopaka i zaczął delikatnie głaskać go po głowie. Spowodowało to, ze leśny wrócił do twardego snu ponownie.
Aounung czując przyjemne ciepło bijące od ciała Neteyama poczuł się znacznie spokojniejszy, a po czasie i senny. Ułożył się wygodnie wtulając w siebie bardziej ciało mniejszego.
Jakby mógł nie wypuszczał by go już ze swoich objęć już nigdy.
![](https://img.wattpad.com/cover/332758036-288-k160145.jpg)
CZYTASZ
ᴀᴛᴀɴᴛɪ ɴᴇɢᴀʟ ᴍᴏʟᴜɴɢᴇ - 🌊 ɴᴇᴛᴇʏᴀᴍ x ᴀᴏᴜɴᴜɴɢ 🌊
Fanfic- Chyba mnie trafi jak jeszcze raz go zobaczę. - powiedział Lo'ak pojawiając się nagle koło starszego brata i również obserwując oddalającego się syna wodza. - Strasznie dupkowaty się wydaje, no nie? - popatrzył na Neteyama domagając się jego opinii...