Kolejny przeczytany raport.
Od pory tamtej wycieczki targały nim sprzeczne uczucia; zdrowy rozsądek popierany przez mózg mówił mu, by odłożył temat Torisa na bok i skupił się na powstaniu, ale nie dawał na tyle zadowalających argumentów dla Polski, by tak postąpić i zająć się tym po wybuchu powstania. Szczególnie, iż na pewno po ponownym odebraniu Wilna, Litwa będzie skory do rozmowy. Tę myśl popierało serce i mniej rozsądna część mózgu, chcąc działać, chcąc rozmowy, nawet jeśli, gdzieś tam, w głęboko położonym skrawku serca odzywał się głos mówiący, że prawda jest już znana oraz niczego nie trzeba wyjaśniać, bo to tylko doprowadzi do kłopotów. Jednak, kiedy coś nie zgadzało się z przekonaniami Feliksa, nie chciał w to wierzyć, więc nie dawał wiary, że Toris tak bez innych czynników, oprócz straty Wilna, posunął się tak daleko. Sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo chce to wytłumaczyć. A odkryć tej prawdy nie pomagał mu mętlik w głowie spowodowany zaciętą walką rozsądku i serca.
Z reguły, kiedy coś go dręczyło lub nie dawało spokoju, postanawiał to sprawdzić. Niestety nie zawsze było to dobrym pomysłem i tak też było tym razem. Wiedział, że z Wilna może już nie wrócić, ale wolał tę myśl odrzucić. Chciał w końcu rozwiać wątpliwości i pytania.
Skończył papierkową robotę i zaczął się szykować do drogi. Nie żeby tego nie planował. Oczywiście miał plan... ogólny. Od ostatniej wizyty w mieście rozkazał zbierać „Grzywaczowi" informacje o planie dnia Torisa. Dowiedział się, że dzisiaj wychodzi później z pracy. Wiedział też, że będzie wracał przez park. I to było ważne. Idealne miejsce do rozmowy. O tej godzinie była już policyjna, to znaczy 20:15. Na mieście mogli przebywać tylko ludzie z papierami, przepustkami, patrole niemieckie albo wysokiej rangi urzędnicy.
Gdy właśnie chciał wyjść z namiotu, w wejściu pojawiła się Hania. Zasalutowała.
– Spocznij – rzekł Feliks.
– Generale... – Uciszył ją podniesieniem ręki.
– Mam dla ciebie totalnie ważne zadanie. Dzisiaj lecę do Wilna, mam tam... sprawę do załatwienia. – Wzrok kapitan stał się lekko zaniepokojony i pytający. Polska, jakby nie zauważając tego, ciągnął dalej. – Z uwagi na twoje doświadczenie oraz umiejętności, mianuję cie majorem. – Prawdziwą przyczyną był głos rozsądku mówiący, że może już stamtąd nie wrócić, lecz Łukasiewicz wolał ukryć ten powód przed dziewczyną, by ta nie sprzeciwiała się zbytnio i nie martwiła.
– Co? Ale generale, ja... – Hania wyglądała na nad wyraz zdziwioną. – Ja nie mogę, nie zasługuję na to...
– Totalnie zasługujesz, jeśli do jutra nie wrócę... to znaczy... – Przez przypadek palnął głupstwo. Zaczynał mieć wrażenie, iż jest bardziej nastawiony na niepowodzenie niż na sukces. Skierował wzrok na nowo mianowanego majora; jej oczy zwięziły się delikatnie, wyrażając zaniepokojenie i podejrzliwość.
– Co pan zamierza zrobić? – spytała stanowczo.
– Ja? No... tego totalnie... – Zaraz, nie jestem szeregowcem, dlaczego się jąkam? – Majorze, nie musisz totalnie wiedzieć. Wracając do tematu, jeśli do jutra nie wrócę, przejmiesz dowodzenie nad totalnie całym Okręgiem Wilno, Maciek będzie ci totalnie pomagał.
Chciała coś powiedzieć, podjąć temat wyprawy generała, ale widząc zaciętość w tęczówkach Feliksa, zrezygnowała. Powiedziała jedynie, bez przekonania, z nutą niechęci:
– Tak jest, generale. Ale czy nie mogę jednak wiedzieć?...
– Nie. Musi ci totalnie wystarczyć, że to jest bardzo ważne. Poza tym I zasada konspiracji: czym mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. – Kiwnęła głową, świdrując Polskę wzrokiem. – Wyruszę za piętnaście ósma. A, byłbym zapomniał, przeglądnijcie totalnie te dokumenty. – Wskazał na wyjęte przed chwilą papiery leżące na biurku.
CZYTASZ
[APH] Feniksy Nigdy Nie Tracą Skrzydeł
FanfictionW pewnym momencie przypomniał sobie swą rozmowę z Litwą, gdy zapytał się go, co dla niego znaczą skrzydła... - Dla mnie? Sam nie wiem... - odrzekł zaskoczony. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Wiesz, Liciu, mi skrzydła totalnie dodaj...