Polska miał rację. Litwa się rozchorował, jak tylko przyjechali do Wilna. Tak ich zlało, że kiedy dotarli do stacji kolejowej w Zakopanym, byli przemoczeni do suchej nitki. Torisa przez tydzień trzymała gorączka, katar i kaszel. Cały czas leżał w łóżku. Natomiast Feliks poeksperymentował ze swoimi nowymi skrzydłami i nauczył się je „przywoływać". Zastanawiał się, czy powiedzieć przyjacielowi o tym, co się stało w pożarze.
Po tym tygodniu Litwin poczuł się lepiej, w dwa dni potem był już całkiem zdrowy, a Polska zdecydował się wreszcie mu o tym powiedzieć. Wyciągnął go na spacer po lesie koło Wilna. Pogoda był chłodna, za to słońce świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Wspiąwszy się na niewysokie wzgórze, podziwiali widoki. Teraz Polska postanowił to zrobić.
– Liciu, totalnie muszę ci coś powiedzieć. – Torisowi nasunęło się na myśl tylko wyznanie miłosne, ale szybko oddalił tę wiadomość.
– Coś się stało, Feliks?
– No bo... więc... Bo jak był ten pożar, co się dom totalnie palił, ten w górach, i ty tam byłeś nieprzytomny, to na mnie totalnie spadła paląca się belka i wtedy totalnie po prostu wyrosły mi skrzydła... – zakończył zdanie mniej pewnie, spuszczając wzrok na ziemię, zobaczywszy zmarszczone brwi i zarazem zdziwione spojrzenie Litwy.
– Aaaaaha? – ten odpowiedział niepewnie.
Jakoś w to nie wierzył. No, ale żeby Polak tak kłamał? Nie, coś musiało być na rzeczy.
– Oj, no popatrz totalnie – powiedział blondyn, chcąc przekonać przyjaciela.
Ukłucie bólu i znów na plecach pojawiła się para pięknych skrzydeł. Toris gapił się na to z otwartymi ustami, nie mogąc nic powiedzieć. Szok odebrał mu mowę i zdolność myślenia. Z tymi skrzydłami wyglądał jeszcze bardziej se... znaczy piękniej.
– Totalnie teraz wierzysz? – spytał Feliks.
Drugi jeszcze przez chwilę gapił się na pierwszego, a potem odpowiedział:
– Ja? A, tak. Tak, wierzę – odrzekł, otrząsając się z zamyślań. – Ale jak?
– No przecież... – Przerwał mu Litwa:
– Fakt, mówiłeś. Ale przecież to niemożliwe.
– Jednak totalnie możliwe. – Uśmiechnął się Polska. – Ale wiesz... nie za bardzo umiem totalnie latać i... może mógłbyś mnie totalnie nauczyć? – spytał nieśmiało.
– Jasne. Więc... – Latać potrafił, ale żeby komuś wytłumaczyć, to już inna sprawa.
– Licia, nie musisz mi mówić totalnie całej teorii, wystarczy, że totalnie poasekurujesz mnie trochę i może poprawisz. – Feliks doprecyzował swą prośbę.
– No to może spróbujemy od prostego utrzymania się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią – zaproponował Toris.
– Prosto, to ci mówić – mruknął Polak.
Próba pierwsza jak i kolejne kończyły się niepowodzeniem, aczkolwiek, za nie wiadomo którym razem, prawie się udało.
– Kurwa! – przeklął blondyn. – Nigdy się nie nauczę latać.
– Dasz radę – pocieszał go przyjaciel.
– No, ale to totalnie bezsensu – marudził.
– Jeszcze spróbuj trzy razy – namawiał Litwa.
– No dobra.
Ostatni raz niemal się udał.
Następne kilka tygodni spędzili na nauce latania. Feliks zrobił postępy, wprawdzie miał nadal problemy z utrzymaniem pułapu, pionu, no i oczywiście nie umiał robić różnych sztuczek, ale podstawy opanował.
CZYTASZ
[APH] Feniksy Nigdy Nie Tracą Skrzydeł
FanfictionW pewnym momencie przypomniał sobie swą rozmowę z Litwą, gdy zapytał się go, co dla niego znaczą skrzydła... - Dla mnie? Sam nie wiem... - odrzekł zaskoczony. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Wiesz, Liciu, mi skrzydła totalnie dodaj...