Polsce powoli wracały siły. Z pomocą Elizabety nauczył się chodzić. Na początku października wrócił do dawnej formy. Do dowodzenia trochę później, bo bał się, że wszyscy będą szeptać po kątach o jego braku skrzydeł. Kiedy powiedział to Węgrom, ta odparła, iż większość, czyli wszyscy Polacy i dowództwo sojuszników, wie o tym z przemówienia gen. Sikorskiego. Po potwierdzeniu informacji o stracie skrzydeł w Polaków wstąpiła taka wściekłość, że posunęli dwa razy szybciej front niż zakładano w tak krótkim czasie.
Wielce pocieszony faktem, iż wszyscy już wiedzą, poszedł na naradę. Przewidywania co do szeptania po kątach sprawdziły się w jakimś stopniu; niektórzy trochę szeptali, ale mogło być gorzej. Cieszył go fakt, że nie patrzyli na niego jak na upośledzoną personifikację.
Jego obawy odnośnie pertraktowania z Sowietami znikły jak kamfora, gdyż widział, że polityka zaciętej wojny jest prowadzona w takim samym stopniu przeciwko Niemcom jak i Rosjanom.
Zima nadeszła szybko; miasta, lasy, wsie pokryły się biały perzyną. Nie była szczególnie ciężka, dlatego sprzyjała przygotowaniom do dużej marcowej ofensywy. Gromadzono broń, zaopatrzenie, amunicje. Front lekko zwolnił, lecz wciąż posuwał się naprzód.
W zimie został po raz pierwszy poruszony temat nowych granic. Polacy wysunęli roszczenia do kilku ziem na północy, zachodzie, południu i przesunięciu granicy wschodniej dalej na wschód. Alianci przytaknęli, tylko zaoponowali wyłącznie na koncept granicy wschodniej, ale nie odmówili wprost. Zresztą, dlaczego mieli się sprzeciwiać? Polacy wykonywali kawał znakomitej roboty. Wspomniano też o utworzeniu niepodległej Bawarii, Czechosłowacji, krajów bałtyckich, Białorusi, Ukrainy oraz innych obecnych republik związkowych.
W tym momencie wróciły do Feliksa przemyślenia o Wilnie. Wszystko wskazywało na to, że będzie miał jeszcze większe granice niż przed wojną. Wilno również miało leżeć w granicach Polski, lecz personifikacja tego kraju miała pewne wątpliwości co do tego...
– No bo chodzi totalnie o Wilno... – zaczął pewnego razu Polska, gdy przyszedł do Sikorskiego.
– Jeśli chodzi o zmianę jego przynależności, to od razu odpowiem ci: nie.
Mimo że Władysław nie słyszał takiej propozycji, domyślił się, o co chodzi, ponieważ wcześniej, świeżo po odzyskaniu niepodległości i wcieleniu Litwy Środkowej, Feliks też próbował z Piłsudskim, który się oczywiście nie zgodził.
– Ale generale...
– Nie i nie zmienię zdania. To nasze miasto, żyją tam nasi rodacy, twoi rodacy – powiedział ostro Sikorski. – Nie oddamy go Litwinom. Nie po tym, ile wysiłku włożyliśmy w zdobycie go. Myślisz, że oddanie jednego miasta przywróci twoje dobre relacje z Laurinaitisem? – To pytanie dość mocno zakłuło Polskę. – Jak możesz chcieć nawiązać dobre relacje z tym kolaborantem? On chciał się nas pozbyć.
– Totalnie wcale nie! – Feliks postanowił bronić Torisa.
– Tak? Więc jak wytłumaczysz jego współpracę z Niemcami, to, jak wydał ciebie w ich ręce?
Na to nie miał odpowiedzi. Nie umiał go usprawiedliwić.
– On tego...
Przerwał mu Sikorski:
– Naprawdę nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy, szczególnie, że nie wiemy, gdzie on jest. A teraz proszę cię, żebyś wyszedł, dzisiaj mam mnóstwo roboty.
Zgaszony wyszedł na chłód lutowej niedzieli. Westchnął, przypomniał sobie dzisiejszą datę z kalendarza: 14 lutego 1944 roku – walentynki. Walentynki... – pomyślał. Nigdy ich nie obchodził, lecz dobrze było się spotkać z Torisem... nie żeby byli zakochani czy coś. Byli przyjaciółmi. Byli... Ostatnio coraz częściej myślał nad sprawą Wilna. Do kogo powinno należeć? Polaków czy Litwinów? Nie wiedział. Może powinno być jednak polskie? – zapytał sam siebie. „Jakbyś się czuł, gdybym to ja ci zabrał Warszawę?" rozbrzmiał mu w głowie głos Litwy. Albo może litewskie?...Za każdym takim rozkminianiem znajdował się w punkcie wyjścia, powiększał, już i tak duży, mętlik w swej głowie. Podstawowym problemem był brak wiadomości o Torisie. Zaczynał mieć dziwne wrażenie, iż inni wiedzą, gdzie on jest, tylko mu nie mówią. Ale czy chciał się z nim widzieć? Przecież Litwa nienawidzi go. Czy w ogóle było warto go szukać?
CZYTASZ
[APH] Feniksy Nigdy Nie Tracą Skrzydeł
FanficW pewnym momencie przypomniał sobie swą rozmowę z Litwą, gdy zapytał się go, co dla niego znaczą skrzydła... - Dla mnie? Sam nie wiem... - odrzekł zaskoczony. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Wiesz, Liciu, mi skrzydła totalnie dodaj...