Rozdział 8

36 3 0
                                    

Polska przez cały tydzień zachodził w głowę, dlaczego go nie przesłuchują. Z dnia na dzień przeczucie wielkiej, złej niespodzianki rosło. Kiedy postawił kreskę oznaczającą 1 czerwca, znowu go zabrali. Przebył tę samą drogę co zawsze, lecz wydawało mu się, że coś będzie inaczej.

W celi, jak zawsze, zastał trzy czarne orły. Jego przeczucia sprawdziły się; ludzie, którzy go prowadzili, wciąż stali przy jego bokach. Po chwili milczenia odezwał się Niemcy:

– Ostatnia szansa, Feliks.

– Nic wam totalnie nie powiem – odpowiedział.

– A więc zostaniesz uziemiony – rzekł jak zwykle radosny Ivan.

Serce Łukasiewicza na ułamek sekundy stanęło, a następnie przebudziło się do pracy w dwa razy szybszym tempie. Przez głowę przeleciała straszna myśl, która jak strzała wbiła się i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Strach owładnął krtanią i Polska wydusił tylko:

– Co?...

– No wiesz, pozbędziesz się zbędnego balastu – rzekł złośliwie Gilbert.

Przez strach, nie, przez przerażenie, które nie dopuszczało do głowy tej okrutnej myśli, Polska nadal nie w pełni rozumiał, o co chodzi.

– Przeżyłem już wszelkie możliwe tortury...

Nie brzmiało to tak przekonująco, jakby chciał, lecz i tak przerwał mu Niemcy:

– Uwierz mi, chyba nie chciałbyś stracić skrzydeł, prawda? – ton Ludwiga był tak zimny jak temperatura na Syberii.

Groza dotarła do szpiku kości Feliksa. Poczuł strach, którego nigdy nie doznał. Instynkt kazał mu uciekać, lecz ciało odmówiło posłuszeństwa, a źrenice zwęziły się z przerażenia.

– Nie zrobicie tego... – prawie szepnął.

– Oj zrobimy, wierz mi. – Uśmiech Związku stał się szerszy, wręcz diabelny.

– Na pewno nic nie powiesz? – spytał Niemcy.

Przez mózg Łukasiewicza przemknął pomysł, żeby się poddać. Jednak tak szybko jak się pojawił, tak prędko honor Polaka kazał mu spierdalać, gdzie pieprz rośnie. Poza tym wiedział, iż pewnie nie dotrzymają słowa.

– Nic wam nie powiem – nie brzmiało to w ogóle stanowczo.

Na to Ludwig skinął głową do żołnierzy, a jeden z nich przyłożył białą gazę do nosa i ust Feliksa. Szarpanie nic nie pomogło; po paru oddechach świat zaczął ciemnieć, aż grunt osunął mu się spod nóg i nie widział nawet czerni sowich powiek.

– Bierzcie go, wiecie gdzie? – rozkazał Ivan.

– Tak, generale – odparł jeden.

– Teraz mamy kilka godzin, zanim lekarze z nim skończą, znaczy się z jego skrzydłem – poprawił się Gilbert, gdy żołnierze wyciągnęli Polskę z celi.

– Poświęci się w imię nauki, chociaż się do czegoś przyda – stwierdził Rzesza.

– Przydawał się też do innych rzeczy – dodał tajemniczo ZSRR.

Anatomia skrzydeł była prawie w ogóle nieznana, wiedziano tyle, że każde skrzydło jest zbudowane z siedmiu kości, które są puste w środku oraz, iż są silnie unerwione, przez co bardziej czułe.

Na zabieg, na który zabrano Feliksa, zaproszono kilku lekarzy z Rzeszy i Związku. Mieli oni dokładniej poznać tajemnice skrzydeł personifikacji. Trzy czarne orły pozwoliły im robić, co tylko chcą. Ale wyłącznie z jednym skrzydłem. Marne pocieszenie, bo po krojeniu i Bóg wie czym jeszcze, skrzydło nie nadawało się do użytku, więc pozostawało je odciąć.

[APH] Feniksy Nigdy Nie Tracą SkrzydełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz