Ostatnia walka

144 4 0
                                    

Od zdarzenia z winem minęły dwa dni, dowiedzieliśmy się co się stało, Peter i Derek
mieli w domu rozsypane wilcze ziele, dlatego nasza trzezwość została zaburzona i się
upiliśmy.
Cała wataha się dzisiaj miała spotkać i walczyć z tym potworem, oczywiście, byłam przynętą, a jak inaczej by się pojawił. Plan był taki, o 21 mieliśmy się zebrać w domu moim i Scotta, i czekać aż montrum się pojawi, natomist potem, atakować.

Wybiła 21, zaczęłam się stresować, jak z resztą inni, siedzieliśmy w salonie i
czekaliśmy, aż nagle światła zaczęły mrygać, starałam się nie panikować co było dość
ciężkie, w końcu nie codziennie jakieś monstrum z mitologi chce cię zabić. Jakaś czarna postać wybiła szybę i prawie niezauważalnie przemknęła do środka domu, wszyscy automatycznie okrążyli mnie robiąc żywy mur, potem ukazał się nasz oczekiwany gość, ten stwór, stanął obok czarnej postaci a ta zaczęła mówić damskim głosem

- Dziewczyna jest nasza – powiedziała na mnie wskazując
- Nasza..nasza! - potwrórzył Haikiri
- Kim jesteście? - zapytał Scott
- Posłancami śmierci – powiedziała przerażająco czarna postać
- Śmierci! - ponownie krzyknął potwór
- Czego od niej chcecie?! - krzynął Peter
- My nic.. Hekate chce ją mieć u siebie, zhanbiła swój honor – mówi postać
- W jakim sensie? - zapytał Stiles
- Nie jest już czysta.. - powiedziała a jej oczy zrobiły się wściekle czerwone
- Hańba! - krzynął potwór
- Kiedy wy..jak...NIBY KIEDY? - zapytał zszokowany Scott patrząc na mnie i na Petera
- To nie jest teraz istotne – mówię
- Racja – podkreślił Scott – Nigdzie wam jej nie oddamy, jeśli ją chcecie, musicie najpierw pokonać nas.
Po tych słowach zaczęła się ostateczna walka, postać w pierwszej kolejności zaczęła się skupiać na moim bracie, lecz inni go bronili, łamały się kości, lała się krew strumieniami, nie wiedziałam co mam robić, każdy już tracił siły,
niektórzy leżeli i nie mieli siły się nawet podnieść, te potwory były zbyt potężne.

- Y/n uciekaj! - krzyknął Scott do czego się nie przystosowałam, nie zamierzałam tchórzyć. Postanowiłam zrobić to czego nauczył mnie Deaton, stałam sam na sam z czarną, tajemniczną postacią, poczułam w sobie nieobliczalny gniew patrząc jak te dwie nieistniejące postaci zmasakrowały moich przyjaciół, nie wiedziałam dokładnie
jak to się stało ale moje oczy zrobiły się szkarłatno-niebieskie następnie przemieniły
się w krwisto-czerwone, uniosłam się w powietrze, moje ciało zaczęło płonąć a moje
dłonie wydały z siebie czerwone płonienie

- Nigdy więcej nie ważcie się dotknąć moich przyjaciół – powiedziałam zabijając swoją
mocą oba mitologiczne stwory.

                                      KONIEC

Szkarłatna Wiedźma (Teen Wolf)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz