4

219 20 6
                                    

Wchodzę do domu Liv, to jest pierwsze miejsce, które mogłem odwiedzić zaraz po moim powrocie. Nie widziałem jej od kilku miesięcy gdy mnie odwiedziła w Vegas.

Nagle docierają do mnie podejrzane dźwięki. Mam nadzieję, że Nero pieprzy moją siostrę, bo jeśli jest z kimś innymi to go rozerwę na strzępy.

Wchodzę do salonu i widzę jak Nero posuwa Livię. Musiała ich wziąć nagła chęć, bo oboje nadal mają na sobie ubrania.

− Chris! − woła zaskoczona Liv na mój widok. Z ust Nero wydobywają się przekleństwa gdy wysuwa się z mojej siostry. Oni są już tyle lat po ślubie, a ja nadal jestem o nią zazdrosny.

Kurwa chyba jest ze mną coś nie tak.

− Skoro już zaszczycasz nas swoją obecnością po tylu latach to mógłbyś przynajmniej uprzedzić o wizycie – mówi Nero przez zaciśnięte zęby, a ja nie potrafię ukryć uśmiechu, który pojawia się na moich ustach.

No cóż, nic nie poradzę na to, że wkurzanie go to coś co lubię najbardziej.

− A gdzie mały Harry? – ledwo powstrzymuje śmiech na wspomnienie jego złości gdy trzy lata temu zamiast drugiej córki urodził im się kolejny syn. O mało co nie rozerwał lekarki, która prowadziła ciążę Livii. A moja kochana siostra ze złości na jego reakcję nazwała małego imieniem naszego ojca.

− Isa wzięła go na plac zabaw – odpowiada mi, a następnie do mnie się zbliża i wpada w moje ramiona.

Dla samego tego przytulasa było warto przyjechać z Vegas. Nadal nie nauczyłem się bez niej żyć.

− Mam nadzieję, że wreszcie się nad nami zlitujesz i jakiś czas tu zostaniesz. Wszyscy za tobą tęsknimy – Nero przewraca oczami na jej słowa.

Nic nie mówi, ale ja i tak wiem, że on doskonale wie o moich problemach w Las Vegas. Nie ważne co będę robił oni nigdy nie będą mnie szanować tak jak jego.

− Póki co wracam do domu – odpowiadam wymijająco i mam nadzieję, że nie będzie drążyć tematu. Cholernie nie lubię przyznawać się do własnej porażki. W tym wypadku zawaliłem na całej linii.

− Nie masz pojęcia jak mnie to cieszy.

Przynajmniej ona.

***

Muszę sobie załatwić jakieś lokum, bo powrót do domu rodzinnego nie jest dla mnie szczytem marzeń. O ile mama na pewno nie będzie miała do mnie żadnych pretensji to ojciec na pewno po jakimś czasie znowu zacznie opowiadać, że marnuje swoje życie.

Ledwo mieszczę się na podjeździe, bo jest tu kilka aut.

Pewnie wujek Alex przyjechał. Wysiadam z samochodu i kieruję się do domu, lecz jak odwracam głowę w bok to widzę jedną z bliźniaczek siedzącą na huśtawce.

Nie widziałem ich kilka lat, ale po jej nie jaskrawym ubraniu wnioskuje, że to Julie. Czyli moja ulubienica.

Po cichu do niej podchodzę i spoglądam przez jej ramię. Nie ma w dłoni telefonu lub tableta, więc nad czymś intensywnie myśli.

Kładę dłonie na jej ramionach, a ona aż podskakuje. Kurwa nie przemyślałem tego.

− Spokojnie – mówię, a ona się do mnie odwraca. Nie zdziwię się jak zaraz dostanę w mordę.

Jest wyraźnie zaszokowana moim widokiem.

− Wiem, że nie powinienem cię tak zachodzić od tyłu, ale w moim przypadku wiek nie idzie w parze z rozumem. Wybacz Julie.

− Rozpoznałeś mnie?

− Oczywiście, ty jesteś jedyna w swoim rodzaju – jedynie kiwa głową i wraca na huśtawkę. Dalej jest samotniczką.

− A nie chciałabyś pójść teraz ze mną do domu? Potrzebuję czyjegoś wsparcia jak będę musiał się tłumaczyć z tego co narobiłem – nie mam pojęcia czemu, ale jej jest mi jakoś łatwiej zwierzyć. Możliwe, że dlatego, że tak samo jak ja ma bliźniaka, który potrafi się dogadać z każdym.

− Naprawdę chcesz bym z tobą poszła? – pyta dla pewności.

Czyżbym przed wyjazdem czymś ją obraził. Pamiętam, że wtedy jak wróciłem do domu pijany to ona mi pomagała, ale co było później to już całkowita pustka. Kurwa.


Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden

PokusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz