Przez resztę lekcji miałem spokój, bo Hunter źle się poczuł i rodzice go zwolnili. Pisałem z nim jeszcze, ale powiedziałem, że jadę z mamą do wujka i nie będę mógł jechać z nim na wyjazd. Czy skłamałem? Owszem, ale musiałem to zrobić. Nie zrozumiałby tego. Było mi go żal, bo zapewne chciałby mi pomóc, a później dowiedziałby się, że się nie da. To było smutne, bardzo smutne. Ale co ja mogłem? Nic nie mogłem! Byłem zwykłym wkurwiającym dzieciakiem, który próbuje ratować coś, czego się już prawdopodobnie ratować nie da. Ratować rodzinę.
Po lekcjach udałem się do pracy mamy. Za pół godziny miała kończyć etat, więc nie martwiłem się, że nie zdążę. Kupiłem po drodze czekoladę z orzechami i Colę. Mama kochała te słodycze. Chciałem jej zrobić miły dzień. Oczywiście także przeprosić. W końcu przez tego idiotycznego Luther'a znów była na mnie wściekła. Za tą pieprzoną jedynkę.
Ona nie wiedziała, że nie mam książek. Powiedziałem jej, że już dawno kupiłem, gdy tylko chciała mi dać na nie pieniądze. Nie mogłem prosić jej o pieniądze. Musiała płacić za rachunki, jedzenie i leki. Dokładałem się, ale nie mogłem jej jeszcze obciążać. Książki młodszemu bratu zafundowałem ja. Dlatego nie miałem pieniędzy na swoje podręczniki, ale nie przejmowałem się. Teraz najważniejsze było, aby mama wyzdrowiała.
Gdy tylko wszedłem do zakładu, w którym pracowała moja mama, zobaczyłem, że ta z kimś rozmawiała. Nie chcąc przeszkadzać przystanąłem obok lady sklepu i zacząłem grzebać w swoim telefonie. Jednak moja rodzicielka miała inne plany i zwróciła się ku mnie:
- Cześć Jean! - zawołała wesoło przez co odrazu schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na nią pytająco. Ona od dawna nie była taka pełna życia i wesoła. Musiało się wydarzyć coś naprawdę cudownego. - Muszę Ci przedstawić William'a. Spotykamy się od jakiegoś czasu. - dodała równie podekscytowana.
Czułem jak opadła mi szczęka. Chorowała i umawiała się na randki. Według mnie było to kompletnie bez sensu. Jak mogła teraz myśleć o miłości?! Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, ale nie odezwałem się. Nie chciałem jej denerwować.- Witaj Jean. Twoja mama dużo mi o tobie i bracie opowiadała. - przerwał tę chwilę niezręcznej ciszy głos William'a, który ledwo do mnie dochodził. Wystawił rękę w moją stronę, ale nie zamierzałem jej ścisnąć, ani się z nim witać. Spojrzałem na niego spod byka. Gdy zauważył moje spojrzenie, trochę się speszył. Odsunął dłoń. - Twoja mama zgodziła się, aby wasza rodzina zamieszkała ze mną i moim synem Asher'em. Oczywiście, jeśli ty i twój brat się zgodzicie.
Spojrzałem pierw na matkę, potem na William'a. Nie dowierzałem własnym uszom. Matka chciała się wprowadzić do jakiegoś faceta i jeszcze wciągają w to mnie, choć zapewne i tak będę musiał się przeprowadzić, bo młody się zgodzi.
- Będę także opłacać leczenie twojej mamy oraz waszą edukację. Postaram się wam dać wszystko co najlepsze. - odezwał się po chwili, a ja bardzo chciałem by się uciszył. Wiedziałem doskonale czego ten człowiek chciał. On chciał zastąpić mi ojca, lecz ja mu nie dawałem tej satysfakcji. Spojrzałem na niego zimnym wzrokiem.
- Nie mydl mi oczu swoją forsą. Nie zostaniesz moim ojcem, czy tego chcesz, czy nie. - powiedziałem najbardziej oschłym tonem na jaki było mnie stać. Widziałem wściekłość w oczach mojej matki, ale nie dbałem o to. - Cześć. - powiedziałem spoglądając na matkę i wyszedłem z tego sklepu. Brały mnie mdłości na samą myśl, że mógłbym z nim mieszkać.
Gdy tylko oddaliłem się od sklepu na bezpieczną odległość wybuchłem głośnym płaczem. Nie mogłem uwierzyć, że ona znów sobie kogoś znalazła. Przecież ojciec umarł ledwo dziesięć lat temu. Jak mogła coś takiego mu zrobić?! Na dodatek jej poprzedni kochanek Jacob jakoś trzy lata temu zmarł. Został zamordowany, a zabójca nigdy nie został odnaleziony. Jakim prawem w takim razie matka sprowadziła sobie kolejnego?! Czy ona znów chce cierpieć? Opadłem na kolana i zacząłem zdzierać sobie gardło. Bałem się, panicznie się bałem, że sytuacja się powtórzy, że ten facet także mnie zrani.
CZYTASZ
Niedaleko od śmierci {1}
RomancePierwszy tom tetralogii "Niedaleko" ("Niedaleko od śmierci", "Niedaleko od życia", "Niedaleko od cierpienia", [...]) Młody Jean mieszkał w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Pracował, zajmował się bratem Zackiem i matką Lisą, która chorowała...