Podróż minęła szybko i - dziwnie - spokojnie. Finn próbował nas częstować jedzeniem, typu bułki z szynką, sałatą i pomidorem lub jakieś batony wszelkiego rodzaju. Asher się poczęstował i nawet próbował mnie namówić, abym także się skusił, bo - jak to powiedział - jedzenie było pyszne. Niestety, ja ze stresu nie przełknąłbym nawet kęsa, gdybym nawet chciał. Napiłem się jednak wody, którą nalał nam Finn do szklanek. Wypiłem całą, bo od jakiś 13 godzin nic nie piłem. Przynajmniej tyle potrwało to całe porwanie.
Dojechaliśmy do jakiejś ładnie przyozdobionej kamienicy, całej pomalowanej na niebiesko. Zaraz za nią znajdowały się ogrody, należące pewnie do mieszkańców. Finn wysiadając otworzył nam drzwi, abyśmy także wyszli.
- Będziecie przez jakiś czas mieszkać u Finn' a. - powiedział George łagodnie.
W głębi serca ucieszyłem się, że będę musiał mieszkać z człowiekiem, który może mieć coś wspólnego z moim ojcem. Choć troszkę wspólnego.
***
Mieszkanie Finna było jak wyjęte z jakiegoś filmu. Gdy tylko weszliśmy, naszym oczom ukazał się przepiękny przedpokój. Miał on białe ściany, jakieś obrazy i dużą szafę. Prócz tego przy ścianie stała szafka na buty, a nad nią lustro w pięknej, złotej oprawie. Wchodząc za piękne, czarne drzwi widzieliśmy salon. Ściany były koloru jasnego beżu. Stała tam duża kanapa, tuż obok szklany, dosyć duży stolik. Na ścianie wisiało kilka obrazów oraz wielki telewizor. Jeszcze przy jednej ze ścian stała komoda. Tuż obok komody znajdowały się kolejne drzwi, za którymi kryło się kilka sypialni. Każda wyglądała identycznie. Każda z nich miała czarne drzwi, jasne, szare ściany, białą komodę i wielkie łóżko. Znajdowały się tam też drzwi do łazienki i garderoby dla każdego z pokoju. Dopiero na końcu był inny pokój. Był to pokój dziecięcy. Najwidoczniej pokój jakiegoś chłopca. Skądś go kojarzyłem. Nie miałem pojęcia skąd, ale wiedziałem, że już tu byłem. Może jakiś kolega z młodszych lat. Tylko dlaczego ten pokój w ogóle się nie zmienił w takim razie? Uznałem, że nie będę o tym myślał.
Finn zaprowadził nas do naszych sypialni. Jednakże ja miałem sypialnie bliżej sypialni Finna, aniżeli Asher. Stresowało mnie to.- Rozgośćcie się. Możecie ozdobić sobie te pokoje jak tylko chcecie. Ciuchy wam jakieś zamówię, ale zawsze możecie zaglądać do mojej szafy. - powiedział Finn, gdy siedzieliśmy już w czystych piżamach, wykąpani. Widziałem w jego oczach smutek i żal. Chciał nam coś powiedzieć, ale nie mógł. - Zamówimy pizzę na kolację. Co Wy na ten pomysł? - zapytał, udając szczęście. Widać było od niego zdenerwowanie. Jakby nas tu nie chciał.
- Jasne! - krzyknął Asher cały rozpromieniony. Cieszył się, choć ja nie mogłem podzielić tej jego radości.
- A ty co o tym myślisz Jean? O tym pomyśle? - powiedział zaciekawiony moją reakcją. Był trochę spięty teraz. Jakby się bał co odpowiem. Ale kogo obchodziło moje zdanie. Nikogo ono nie obchodziło, więc wzruszyłem tylko ramionami.
- Czemu nie zdejmiesz kominiarki? - zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Mój głos był przepełniony strachem, co było mocno słychać, ale nie przejmowałem się tym. Chciałem już do domu. Najlepiej do ojca. Chciałem, aby już mnie zabili.
Spojrzał na mnie z wielkim smutkiem, ale nie odpowiedział. Powiedział jedynie, że idzie zamówić pizzę i wyszedł z salonu. Zastanawiałem się, o co mu naprawdę chodziło. Nic z tego nie rozumiałem. Dlaczego po prostu mnie nie zabili? Dlaczego mnie oszczędzili? Nie byłem nikim ważnym. Nikim ważnym. I nigdy nie byłem.
- Ja idę do pokoju, nie jestem głodny. - wydukałem w stronę Asher' a i zanim ten zdążył zaprzeczyć, wstałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
Gdy tylko wszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i zacząłem przeglądać, co tutaj jest. Chciałem znaleźć coś, czym mógłbym zrobić sobie krzywdę. Potrzebowałem czegokolwiek, co mnie zaboli, bo moje rany zdążyły się już zagoić.
Po 10 minutach przeszukiwałem już łazienkę, całkiem zdesperowany. Po chwili znalazłem jednak żyletki do maszynki do golenia. Wziąłem jedną i ruszyłem spowrotem do pokoju. Usiadłem przy łóżko i już miałem zrobić pierwsze nacięcie, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- T-tak? - wyjąkałem, czując okropną gulę w gardle.
- Jean. Wszystko w porządku? - usłyszałem głos Finna tuż za drzwiami. Brzmiał na zmartwionego. - Pizza przyszła.
- Nie jestem głodny. Będę zaraz szedł spać. - powiedziałem tak cicho, że bałem się, że mnie nie usłyszał. Wciąż trzymałem żyletkę przy nadgarstku, tak jak zastygłem. Bałem się, że nagle drzwi się magicznie otworzą i Finn odkryje moją tajemnice.
- Przyjdź za chwilkę, chociaż na jeden kawałek. - powiedział smutny, po czym odszedł od drzwi.
Gdy tylko odczekałem 2 minuty, od jego odejścia, zacząłem zdobić swoją skórę krwistymi nacięciami.
Jedna...
Druga...
Siódma...
Czternasta...
Dwudziesta siódma...
Skończyłem na trzydziestej trzeciej kresce, tuż przy lewym zakończeniu ramienia. Z obu moich nadgarstków sączyła się ciemnoczerwona krew. Ten widok mnie uspokajał. Opatrzyłem to bandażem, znalezionym w apteczce, która była w każdym pokoju. Gdy dobrze opatrzyłem ręce, wziąłem klucz i otworzyłem drzwi. Wziąłem trzy głębokie oddechy i wyszedłem z pokoju. Poszedłem w stronę kuchni, licząc w myślach, że nikogo już tam nie będzie. Niestety, gdy tylko wszedłem, poczułem spojrzenia Finna i Asher' a.
Przysiadłem do stołu i wziąłem jeden kawałek pizzy, tak jak prosił mnie Finn. Nie chciałem go denerwować, więc zamierzałem zmusić się do zjedzenia choćby jednego kawałka. I wtedy poczułem, że lewy rękaw mojej piżamy nasiąka jakąś cieczą. Krwią.
CZYTASZ
Niedaleko od śmierci {1}
Lãng mạnPierwszy tom tetralogii "Niedaleko" ("Niedaleko od śmierci", "Niedaleko od życia", "Niedaleko od cierpienia", [...]) Młody Jean mieszkał w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Pracował, zajmował się bratem Zackiem i matką Lisą, która chorowała...