~ Catherine Scott ~
Jednak dobra ze mnie aktorka. Nie odkrył, że wiedziałam od początku kim on jest. Muszę tylko być trochę milsza, bo moim walecznym charakterem to raczej nie zdołam go do siebie przekonać, a jeszcze bardziej od siebie odepchnę. Na razie próbuje się opierać, choć nie powiem w windzie myślałam, że jednak się skusi i mnie pocałuje.
Później wszystko się sypnęło na tej głupiej imprezie. Cały mój dobry humor się skończył. Podeszłam do stolika z przekąskami i usłyszałam jak Molly rozmawia z Kingami. Nabijali się z poprzedniej asystentki Harrego. Peter sprawdził ich wszystkich dokładnie. Poza Molly to jego jedyną asystentką była moja mama. Obgadywali właśnie ją. Nabijali się jaka to była żałosna myśląc, że uda jej się coś ugrać na swoich oskarżeniach. Lucas zdążył już wyjść więc chociaż tyle, że on nie brał udziału w tej rozmowie. Nie zmienia to faktu, że Kingi to skurwiele. Moja matka przez nich wpadła w chorobę psychiczną i się zabiła. Nie podaruję im tego. Jeszcze zobaczymy, kto na końcu będzie żałosny i kto będzie się śmiał!
Dojechałam do domu i pierwsze co zrobiłam to poszłam pod prysznic. Muszę zmyć z siebie ten cały dzień w King Empire. Przede wszystkim tą ich obłudę. Jak ja nienawidzę tej rodziny za to co ci zrobili mamo. Jeszcze się z ciebie śmieją... Oj ten śmiech zamieni się wkrótce w płacz i strach przed utratą wszystkiego. Już ja się o to postaram.
Kilkanaście minut później, gdy już przebrałam się w coś luźniejszego postanowiłam zadzwonić do Petera. Obiecałam mu, że zadzwonię, gdy wrócę do domu. Wyciągnęłam mój drugi telefon, który jest zarejestrowany na Catherine Scott i wybrałam jego numer. Jako Kate Fisher nie chcę się z nim kontaktować. Nie wiem, czy przypadkiem nie mają takich dojść żeby mnie sprawdzić.
- Motylku! - Usłyszałam w słuchawce jego radosny głos. - Jak minął ci pierwszy dzień pracy? Jaką minę przede wszystkim miał Lucas, gdy cię zobaczył?
- Bardzo zdziwioną i spanikowaną zarazem. Kompletnie nie wiedział, jak ma się w pierwszej chwili zachować. - Zaśmiałam się.
- No bo w końcu złamał zasady swojego ojca. - Peter zaczął się śmiać. - Szczerze to nie spodziewałem się, że taka boi dupa z niego.
- Nie mówmy już o nim. Spotkałam też dzisiaj jego rodziców.
- No i jacy są państwo King? - Zapytał zaciekawiony.
- Obłudni - Powiedziałam zniesmaczona. - Przed wszystkimi udają dobrych i troszczących się o wszystkich, a jak inni nie widzą to pokazują swoje prawdziwe oblicze.
Nie zapomnę tego jak naśmiewali się z mojej mamy dzisiaj. Jeszcze za to zapłacą. Zobaczymy, kto z kogo będzie się wkrótce śmiał.
- Co się stało Kate? - Zapytał zatroskany.
- Przez przypadek usłyszałam ich rozmowę z Molly, która dzisiaj odchodziła na emeryturę. Obrażali mamę i naśmiewali się z jej choroby.
Nie wiem, czy powinnam mu powiedzieć, że usłyszałam też jak King mówił do Molly, że nawet odważyła się ona przyjść do niego kilka miesięcy później z dzieckiem na rękach. Z tego, co zrozumiałam nie uwierzył, że Peter to jego syn. Nawet tego nie sprawdził testami. Wyrzucił ich z firmy i zabronił wpuszczać. Matka Lucasa natomiast powiedziała, że próbowali nasłać na tę "wariatkę", jak określili moją mamę, opiekę społeczną, ale gdzieś zniknęła. Wydaje mi się, że musiała wyjechać. Szkoda, że nie spotkała taty wcześniej. Może wtedy byłaby szansa żeby z tego wyszła, a tak to wszystko się pogłębiło przez te kilka lat i nic już się nie dało dla niej zrobić.
Przeraża mnie, że oni tak otwarcie sobie to wszystko wspominali. Nie mogę do tej pory uwierzyć, że tacy potrafią być ludzie.
- Jak już mówiłem Motylku. Karma wraca i to ze zdwojoną siłą. Odpłacimy im się za wszystko. - Powiedział wściekły. Na pewno nie powiem mu, co powiedzieli. - Musisz jutro zacząć uwodzić Lucasa. Z tego, co widziałem na tym jego terminarzu, którego zdjęcia mi wysłałaś to w czwartek ma spotkanie w Nowym Jorku. Zarezerwuj nasz hotel na ten wyjazd.
CZYTASZ
Empire (18+) ✔️
RomanceLUCAS: Najważniejsze jest Empire. Oddychasz i żyjesz tylko dla niego. Nic innego w życiu się nie powinno dla ciebie liczyć tak bardzo, jak powinno Empire. Jesteś King więc króluj nad wszystkimi i nie ukazuj przy innych swoich słabości. Nie ty masz s...