two. memories that turned into nightmares

123 8 2
                                    

- Mamroczesz przez sen, wiesz? - powiedziała Ellie, wpatrując się w ciemną, opustoszałą ulicę.

- Tak, kiedyś już mi ktoś to mówił - przetarł oczy Joel, zaczynając kontaktować ze światem rzeczywistym po kilkugodzinnym śnie.

Nadal pamiętał jak powiedziała mu to Caroline. Uśmiechała się w tamtej chwili ciepło, ale z małym sarkazmem. Jej prawie czarne włosy były roztrzepane a usta wciąż wilgotne od pomadki ochronnej, którą nałożyła gdy ten spał. Pamiętał również, że po tym do tamtejszego pokoju weszła Eden, z zabawką w ręce. To były najlepsze momenty jego życia.

- Byliście kiedyś za murem? Jest tam strasznie ciemno - zapytała Ellie, nie odwracając nawet na moment wzroku.

- Ah tak.. jakiś rok temu? - nie mógł nic więcej powiedzieć przez nagłe wtrącenie się Eden do rozmowy.

- Jeśli teraz jeszcze mi powiesz, że nie znasz tej drogi do końca i nie będziemy bezpieczne to wbije ci nóż w twoje zasrane gardło - warknęła i sama się zdziwiła, że wyszło jej to tak agresywnie. Joel delikatnie zszokowany, że ta aż tak go nienawidziła spojrzał na Ellie, która teraz próbowała doszukać się odpowiedzi w jego oczach.

- Nie wiem co was kiedyś łączyło, i chyba wolę nie wiedzieć.

Eden zamilkła, nic więcej nie dodając. Była typem osoby, która niezbyt udziela się przy innych. Raczej wolała słuchać, i patrzeć a potem wynosić z tego wnioski. Tego uczył ją Bill, i tego też się nauczyła.

Podeszła do okna, na którym jeszcze przed chwilą siedziała jej młodsza znajoma. Ulica była ciemna i mroczna. Przypominała jej tylko najgorsze wspomnienia, gdy to ta była zmuszona zabić swoją koleżankę przez ugryzienie. Nie była do końca to jej decyzja. Maggie sama wolała umrzeć, niż zamienić się w morderczą bestię z wyostrzonym słuchem. Potrząsnęła prawie niewidocznie głową, wracając do realiów tego zjebanego, w jej odczuciu świata. Jeśli kiedyś to wszystko wyglądało inaczej, to Eden jak najbardziej chciałaby urodzić się w tamtych czasach.

- Kim jesteś? - wskazał na Ellie - córeczką jakiegoś świetlika? - nie był ani trochę do niej przekonany

Dziewczyna do końca nie wiedziała co odpowiedzieć. Sama nie znała dokładnej historii ze swoich młodszych lat. Marlene od zawsze jej powtarzała, że jest samodzielna i gdy ta tylko zapytała o swoich rodziców, kobieta nic nie chciała powiedzieć.

- W pewnym sensie - wzruszyła ramionami.

Do pokoju niespodziewanie i głośno weszła Tess z bronią w dłoni, z którą się nie rozstawała.

- Wy - wskazała dłonią na dwie nowe dziewczyny - Macie kurtki?

Eden pokiwała głową, a za nią Ellie, która spojrzała się na dziewczynę, sprawdzając, czy z tą wszystko w porządku. Z tej całej trójki, tylko do brunetki miała zaufanie, wiedząc, że Marlene też jej ufa. Osobiście niezbyt miała do niej sympatię.

- Idziemy - Joel podniósł się z kanapy, przecierając dłonią lewe oko.

Rosewood nadal miała wrażenie, że to tylko jej wyobraźnia. Że zaraz miała znowu zobaczyć Billa, który mimo, że tego nie pokazywał, dobrze wiedziała iż kochał ją jak własne dziecko. Nie potrafiłby jej tak po prostu zastrzelić, jak to nie raz robił z innymi ludźmi.

Z trudem przymknęła powieki, odrzucając zbędne łzy. Odkąd trafiła pod opiekę Marlene była uczona, że łzy nie są potrzebne. Nie pomagają w żadnej sytuacji a jedynie pokazują naszą słabość.

- Ellie - powiedziała oschłym głosem, i sama się zdziwiła, że tak szybko potrafi zmienić ton.

- Idę - szatynka przewróciła oczami rzucając kolejną obelgę w stronę Joela. Odkąd tylko się zobaczyli on dla niej był ,,dupkiem'' a ona dla niego ,,gówniarą''.

OBLIVION | the last of usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz