Eden powoli otwierając swoje oczy, i budząc się do życia, nie poczuła żadnych promieni, które raziły by ją w powieki. Za to pełnia księżyca dostarczała delikatne białe światło do pokoju. Był środek nocy, a ta się obudziła. Gdy miała już zejść z łóżka, zobaczyła obok niego Ellie, śpiącą na kołdrze. Przykryła się kocem, a pod głową miała ułożoną swoją kurtkę. Przez myśl jej przeszło, że leżała tam, gdyż nie chciała obudzić szesnastolatki. Eden nawet dłużej się nad tym zastanawiając, schyliła się by podnieść dziewczynę. Chwyciła ją pod kolanami, i za ramiona, po czym ułożyła na normalnym łóżku. Ellie miała naprawdę głęboki sen, bo Rosewood była pewna, że gdyby ktoś to ją tak wziął, ta by obudziła się po kilku sekundach.
Chwyciła za szklankę wody, zostawioną na biurku po czym opróżniła całą. Od kilku godzinnego snu jej gardło wysuszyło się w dużym stopniu.
Nie chcąc nic robić w pokoju, by przy tym niefortunnie obudzić nastolatkę, wyszła z pokoju, kierując się na dół. Stojąc tuż przed schodami, zauważyła Joela, który nalewał sobie kolejny raz trunk do szklanki. Eden widząc to, nie wiedziała co zrobić. Myślała nad zawróceniem, jednak na to było za późno. Miller zauważył ją, powoli unosząc do góry głowę.
— Wstałaś — jego głos wskazywał tylko na to, że wypił już kilka takich szklanek. Brunetka po cichu podeszła do niego, siadając obok na kanapie. Nic nie mówiąc, wpatrywała się w jego zegarek.
— Wiem co teraz czujesz. Nienawidzisz mnie, tak wiem, jestem potworem — zaczął odkładając napełnione naczynie. Spojrzał swoimi ciemnymi oczami w przejrzyste, i błękitne Eden — ale nie wiedziałem o tym. Kochałem twoją matkę.
— Kochałeś ją? Joel, ona miała męża! — podniosła głos, nadal po części szepcząc. Sprawa śmierci jej całej rodziny była według niej zbyt bardzo pokręcona. Usłyszała już tyle historii na ten temat, że nie wiedziała w co wierzyć. Tak bardzo pragnęła by przeżyć tamten dzień po raz kolejny, tylko tym razem w ciele szesnastolatki, a nie trzylatki, która gówno zapamięta.
— Męża, który traktował ją jak powietrze — Joel prychnął, wypijając cały trunek w naczyniu — Wiesz czego w tobie nienawidzę? Wyglądasz jak ona. Jesteś jej małą kopią, Eden — smutno się zaśmiał, a dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w jej sercu.
Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji z mężczyzną. Po raz pierwszy rozmawiał z nią, jak z równym człowiekiem. Odkąd pamiętała, gdy zaczynała ten temat, mężczyzna go szybko kończył zlewając ją. A teraz sam opowiadał o jej matce, bez żadnych pytań brunetki.
— To nie rozmowa na teraz, Joel. Odpocznij — podniosła się, gestykulując rękami. Czuła się dziwnie prowadząc tak szczerą rozmowę akurat z nim — jutro pogadamy na spokojnie. Wytrzeźwiej.
Mężczyzna delikatnie kiwnął głową, rozumiejąc co nastolatka miała na myśli. Patrzył jak jej sylwetka oddała się z powrotem na schody, zanim ułożył swoją głowę na poduszce i zapadł w głęboki sen aż do świtu.
***
— Odpali? — zapytała Eden, obserwując uważnie mężczyznę, który majstrował coś przy aucie.
— Tak. Dajcie mi tylko kilka minut — odpowiedział Joel, nie odwracając wzroku od swojego zajęcia.
Szesnastolatka pokiwała głową, wychodząc z garażu. Miała zamiar pożegnać się z Billem i Frankiem, ponieważ zobaczyć ich następny raz mogła nawet za kilka, jak nie kilkanaście lat. Wołając ich, nigdzie nie usłyszała głosu jednego z dwójki. Zamiast tego w jadalni leżały resztki obiadu na talerzach, pusta butelka po winie i biała kartka. Eden nie miała tyle odwagi, by na nią zerknąć, przez złe przeczucia pojawiające się w jej głowie. Szybkim krokiem wbiegła po schodach. Zapukała trzy razy w drzwi od sypialny starszych, a gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, weszła tam.
Zauważyła widok, który zmroził jej krew w żyłach. Bill i Frank wyglądali, jakby nadal spali. Tak, jakby zaraz mieli by się wybudzić, i powiedzieć jak to Ellie jest wkurzająca - bo to było zdanie, które powtarzali wręcz co chwilę. Jednak Eden dokładnie wiedziała co się stało. Postanowili zakończyć swoje własne życie. Razem.
Podbiegła do łóżka, a widząc blade twarze obojga z nich, poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Była po raz kolejny bezradna. Po raz kolejny kochała, i traciła. Zaczęła już wierzyć, że nosi na sobie jakąś klątwę.
— Bill? Frank? Kurwa, nie nie nie! — przytuliła się do zimnego ciała Franka, swoją dłonią łapiąc za tą Billa.
Ta dwójka ją wychowała, a teraz oni byli martwi. To z nimi poznawała co to znaczy życie, i to dzięki nim jeszcze żyła. Nie zaliczyła ile razy jej uratowali życie.
Joel zaalarmowany jej krzykami rozpaczy, w niecałą minutę znalazł się w pomieszczeniu, a Ellie tuż za nim. Widząc taki, a nie inny widok, nie miał pojęcia co by mógł zrobić.
Szybkim krokiem podszedł do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna odtrąciła jego rękę, upadając na kolana. Ellie patrząc na to wszystko jedynie stała jak kamienny posąg. Przypominały jej się wspomnienia, gdy to ona musiała zastrzelić swoją przyjaciółkę. Zabiła Riley, s potem klęczała przy jej ciele szlochając.
Wiedząc, jak w tamtej chwili czuła się szesnastolatka, podeszła do niej pokazując ruchem głowy, by Joel się odsunął. Zrobił to, a po niecałej sekundzie Ellie już złapała swoją dłonią, za dłoń Eden. Starsza uścisnęła ją delikatnie się uspokajając.
Po kilku minutach wycierała ostatni ślad po łzach, i uniosła głowę do góry. Jej oczy nadal były smutne, i przekrwione, podobnie jak twarz, która przybierała blado czerwone odcienie.
Ellie skrzywiła twarz, robiąc smutną minę. Dziewczyna w tak krótkim czasie zdobyła jej zaufanie, i nienawidziła widzieć ją w takim stanie. Wolała patrzeć na twardą Eden, która przed niczym się nie cofnie i potrafi dogryźć, jak i zwyzywać Joela. Za to teraz patrzyła na smutną wersję Rosewood, która trzymała cierpienie w sobie, aż wybuchła po kilka latach.
Otrzepała swoje spodnie, i uśmiechnęła się delikatnie, choć jej uśmiech przypominał grymas bólu. Miała zamiar znowu założyć zbroje i udawać jakby osoby, które ją wychowały, nie umarły. Chciała znowu się uśmiechać jakby nigdy nic się nie stało, ale wiedziała, że to niemożliwe.
Wsiadła na tylne siedzenie auta, obserwując jak Ellie przygląda się funkcją auta, którym zaraz mieli zamiar wyjechać jak najdalej, zapominając i już nigdy nie wspominając tego, co się tamtego dnia stało.
——————
Jest i rozdział! Mam nadzieję, że wam się podobaMiłej reszty środy, i powodzenia jutro w szkole!
Buziaki, love ya<3
CZYTASZ
OBLIVION | the last of us
Fanfiction❞ My morning sun is the drug that brings me near, to the childhood i lost, replaced by fear ❞ Apokalipsa zawsze ma tragiczne skutki, a szczególnie dla Eden Rosewood, której zabrano całą rodzinę, a raczej zamordowano. Teraz miała doprowadzić odporną...