seven. love and lose

76 6 1
                                    

Strach i Ciekawość to dwie różne rzeczy, które potrafią dokonać sporego zamieszania w głowie. I może właśnie Eden była pod ich władzą, bo nie czuła się w żadnym stopniu jak sama ona. Jakby do jej ciała wstrzyknęli kwasy, które mają za zadanie jej zagrozić, a organizm nawet go nie próbuje zlikwidować.

Strach jest potężny. Potrafi sprawić byś stracił swój rozum. Dużo ludzi boi się go pokonać, ale tym, którym się to udało, wiedzą jakie to trudne. Strach pachnie różnie. Eden zawsze gdy odwiedzała Billa i Franka czuła ten specyficzny zapach na ich ulicy, w domu jej taty i mamy, oraz w ogródku. Tak, jakby jej perfumy nadal się unosiły w powietrzu, mimo, że to niemożliwe. Brzoskwinia już zawsze będzie się jej kojarzyć z mamą, którą codziennie je nakładała.

Za to ciekawość jest sama w sobie dziwnym uczuciem. Twój umysł potrafi sprawić byś zrobił rzeczy, których nigdy byś nie zrobił. Zabiera ci rozum, zupełnie jak w przypadku strachu. Tylko tutaj masz jeszcze mały procent, by opanować sytuację. Możesz wybrać jedną stronę, poznać prawdę i iść dalej w to błoto, z którego nie ma już wyjścia, ale możesz równie dobrze wybrać drugą stronę, składającą się z tego samego życia, jakie prowadzisz i nic nie zmieniać.

Eden była pomiędzy.

Utknęła między młotem a kowadłem wchodząc w jakąkolwiek relacje z Joelem Millerem. Mogłaby wtedy umrzeć, a on zostawiłby ją krwawiącą wychodząc z pomieszczenia. Eden najbardziej bała się straty. Śmierci już nie, pokonała ten lęk gdy trafiła pod opiekę Marlene.

Wciągnęła głośno powietrze delikatnie drżąc, a gdy klikacz stojący przed nimi wydał z siebie głośny krzyk, który sparaliżował Ellie, Joel wystrzelił w niego kilkanaście naboi, jakie absolutnie nic nie dały. Klikacz miał zamiar rzucić się na Eden, a ona już zamknęła oczy będąc gotowa by stracić swoje życie. Ku jej zdziwieniu nic nie poczuła. Podniosła powieki dopiero po kilkunastu sekundach, a widząc Joela, który odciągnął zarażonego, zrobiła to, co kazał. Uciekła do innego pomieszczenia.

Nieświadomie wplątała swoją dłoń w Ellie, a szatynka nawet nie zaprotestowała. Była zbyt przerażona, by zdawać sobie sprawę z tego, co się tam wtedy działo. Mimo, że biegły za Tess, to zgubiły je już na pierwszym zakręcie.

Dwie dziewczyny wbiegły czym prędzej za jakąś szafkę, nawet nie patrząc za siebie. Kucnęły, a widząc klikacza, którego chodzenie, można było podciągnąć pod delikatny bieg, Eden wymknęło się z ust cichy szereg przekleństw, po czym puściła dłoń szatynki, mocniej ściskając za pistolet. Wyskoczyła szybko zza mebla, że nawet Ellie nie miała szansy zareagować i ją powstrzymać. Po prostu musiała patrzeć jak dziewczyna oddaje życie za nią, bo jest skrajnie głupia. Williams myślała, a raczej czuła i była pewna, że już za kilka minut pożegna się z jej koleżanką, którą znała od niecałych dwóch lat.

Eden wystrzeliła kilka naboi ze swojego małego pistoletu, które nic nie dały. Zarażony rzucił się na nią, a ona starając się zrzucić go z siebie, upuściła nożyk. Nie miała pojęcia co się w tamtym momencie działo, gdyż nad jej ciałem adrenalina przejęła kontrolę. Twarz starała się mieć jak najbardziej odchyloną do lewej strony, by uniknąć ugryzienia. Jeśli miała by umrzeć, to wolała to zrobić w lepszych warunkach. Nawet nie poczuła, gdy to Williams swoim nożem zaczęła dźgać klikacza, tym samym odciągając go od jej towarzyszki. Ta się przewróciła, upadając na sam kąt szafki. Jej pech zawsze trafiał na najgorszy moment.

Swoje palce umieściła na głowę, a odsuwając je po kilku sekundach i patrząc na nie, zobaczyła ciemną substancję. Krew. Krwawiła, i w tej sytuacji nikt nie mógł jej pomóc, ani ona nie mogła pomóc Ellie. Jej wzrok zaczął płatać jej figle. Zaczęła widzieć na coraz mniejszy dystans, aż wreszcie zamknęła swoje oczy. Przed zapadnięciem w głęboki sen, usłyszała tylko przeraźliwy krzyk szatynki, która nadal walczyła z już martwym mężczyzną.

OBLIVION | the last of usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz