5. Chwila szczerości.

229 32 140
                                    

Media: Eminem (ft. Ed Sheeran) - River


      Wrócił niechętnie pamięcią do Polski, do tego cholernego Gałoszyna, w którym wszystko stanęło na głowie. Konie wolno kroczyły do przodu, wiatr delikatnie gładził odkryte partie jego skóry, dostarczając mu nowych haustów powietrza, które chwytał bez otwierania ust. Obok niego jechał król, w cierpliwym wyczekiwaniu na początek zwierzeń. Król... w obliczu objęcia tronu i tego wszystkiego, co spadło na Maurica jego problemy były zaledwie ziarnkiem piasku.

     – W tym dniu – zaczął Milo, a przed oczami znów miał tamte wydarzenia – gdy zachorowałeś, a ja wróciłem tam po leki...wiesz, moi rodzice zauważyli, że jestem chory i mam gorączkę. A potem zniknąłem. Okazało się przy okazji, gdy już wróciłem, że doszukali się Persenu, znaczy takich tabletek na spanie, uspokajających i przy tym to już całkiem się nakręcili. Nie było mnie jeden dzień, a oni odchodzili od zmysłów, bo naprawdę miałem wysoką gorączkę, gdy widzieli mnie ostatnim razem. A potem mama jakby nigdy nic zastała mnie w łóżku.

     Westchnął ciężko, przesuwając dłonią po rdzawej grzywie swojego konia.

     Maria stanęła w drzwiach do pokoju swojego syna i znieruchomiała, a po plecach przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz, gdy coś na jego łóżku się poruszyło. Nie widziała Miłosza od ponad doby... czyżby? Ale jak? Kiedy? Była w domu odkąd tylko zniknął, pilnowała każdego skrzypnięcia drzwi, każdego kroku, które jej umęczona rodzicielską paniką psychika zaczęła sama sobie tworzyć.

     Potem zaś jasnoniebieska kołdra, którą chłopak był okryty zsunęła się nieco, ukazując jego czarne mocno pokręcone włosy.

     Z ust matki wydobył się zduszony krzyk, gdy dopadła do syna i zerwała z niego posłanie.

     – Gdzieś ty był?!

     Krzyczała, ale jednocześnie jej dłoń już sięgała do jego czoła, by sprawdzić czy jest rozpalony, jej umysł już analizował jak szybko i jaką trasą najlepiej pojechać do szpitala, gdyby okazało się, że to konieczne.

     Nie było konieczne. Maria nie miała pojęcia jak do tego doszło, ale po nieco ponad dobie od pierwszych ostrych objawów szkarlatyny, Miłosz wrócił do domu całkiem zdrowy, choć może lekko przemęczony i osłabiony. W dodatku ubrany znów w ten kostium do przedstawienia , które z tego co kojarzyła powinno już dawno się odbyć.

     – Co jej rzekłeś? – zapytał Maurice. – Mniemam, że prawdę zachowałeś dla siebie.

     Milo prychnął pod nosem i zatrzymał się zaraz za królem, który właśnie zsuwał się z grzbietu swojego konia.

     – Gdybym powiedział jej prawdę od razu zamknęłaby mnie w psychiatryku.

     Również zsiadł, wciąż jednak trzymając w dłoniach lejce. Maurice skinął na nie głową.

     – Puść go, daleko nie odbiegnie, to lojalne zwierzę, a ciebie już uznał za swego.

     Pokiwał tylko głową i pozwolił lejcom wysunąć się ze swych dłoni. Zerknął przed siebie, gdzie rozpościerała się spokojna tafla jeziora Fili. Był tu już z nim kiedyś. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie Maurice mógł pobyć sam. Oddać się własnym myślom, ukoić własne rozedrgane emocje przez niezmącony spokój wody, którą miał przed sobą.

     – Powiedziałem, że pojechałem do lekarza, a potem zawieruszyłem się u Chity. To moja przyjaciółka. Opowiadałem ci o niej.

     – Dała wiarę twoim słowom?

Równolegli II: Niech żyje król.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz