Rozdział 6
Zerwałam się z łóżka, zalana potem.
-Co się dzieje? -zapytałam, ale nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć. Wokół mnie panowała ciemność.
Podniosłam się z podłogi i ruszyłam w kierunku drzwi, gdy ktoś złapał mnie za rękaw.
-To był tylko sen. -powiedział szeptem prosto do mojego ucha. -Ale gdy pójdziesz za daleko, stanie się to realne. A wtedy po Tobie.
Gdy się odwróciłam, nikogo za mną nie było.
Czy ja oszalałam?Jego groźba cały czas obijała mi się o uszy.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do wyjścia. Był środek nocy. Nie wiedziałam u kogo byłam, gdzie jestem i gdzie mam iść. Nie wiem nawet gdzie mieszkam. Czy ktoś mnie szuka.
Doszłam do najbliższego przystanku. Najbliższy autobus donikąd był o 4:30. Zaczęłam grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu telefonu, musiał zostać w tamtym mieszkaniu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-Jest tam kto? -krzyknęłam.
-W kuchni! -odpowiedział mi damski głos o cieplej barwie.Powoli udałam się w stronę strugi światła padającego z końca korytarza.
Gdy weszłam, zauważyłam dość niską kobietę, koło sześćdziesiątki..
Czy to..?
-Amanda! -krzyknęła staruszka i przytuliła do dziewczyny stojącej obok mnie.
Obok mnie?
To znowu ona.
To znowu ja.
ZNOWU stoję obok.-Marta! -krzyknęła dziewczyna, rzucając się jej w ramiona. Tęskniłam. -spojrzała jej w oczy. Od razu wiedziałam, że są ze sobą blisko związane. Nagle dostałam olśnienia.
-Ciocia Marta! -nie mogłam uwierzyć w to, że zapomniałam własnej cioci, która traktowała mnie jak swoje dziecko od czasu śmierci rodziców. Przecież ona kochała mnie ponad wszystko.
Póki nie spotkała jej tragedia, która zrujnowała mi życie.
CZYTASZ
Ostatni wdech
SpiritualNarkomanka? Schizofreniczka? A może po prostu obłąkana dziewczyna zagubiona w tym chorym dla niej świecie?