Starałem się zapanować nad nerwami, ale nie potrafiłem się uspokoić. Iasc naprawdę przesadził. W porządku, jego obecność tutaj nigdy mi się nie podobała i nie było sposobu, żeby to zmienić, ale teraz przegiął i nie zamierzałem pozwalać mu panoszyć się tu bez konsekwencji ani chwili dłużej.
Doprowadził Lyiara do płaczu. Brunet od pół godziny siedzi w moim pokoju i czasem doskonale słychać jego szloch. To wszystko sprawia, że naprawdę mam ochotę... Sam nie wiem, rozwalić coś. Albo coś w tym stylu. Cokolwiek, co pomoże mi wyładować negatywne emocje. Zrobiłem sobie nawet herbatkę na uspokojenie, z ziołami i owocami, ale nie pomogła mi ani trochę. A przynajmniej jeszcze nie czułem jej efektów.
Podniosłem wzrok nad prawie już pusty kubek i przeskanowałem nim twarze moich towarzyszy. Kaito do tej pory nie ruszył się ze swojego miejsca, ale w międzyczasie dosiadł się do nas Takahiro. Akihiko zaraz po śniadaniu wybrał się na długi, samotny spacer. W deszcz. I wieczorem, kiedy wróci, znowu cały dom będzie słuchać krzyków Takahiro, że dlaczego w ogóle wychodzi w takie zimno i mokro, i że się jeszcze pochoruje i kto się nim zajmie...
- Nie chcę nic mówić... - zaczął niepewnie rudowłosy, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Kaito. - Ale Lyiar płacze.
W pierwszym odruchu chciałem odpowiedzieć w bardzo niemiły sposób, ale zdołałem się powstrzymać. Wciąż nosiły mnie emocje, a naprawdę nie chciałem wyładowywać nerwów na wszystkich wokół. Westchnąłem więc tylko i przetarłem twarz dłonią.
- Wiem. - odparłem.
- I... Zamierzasz może do niego pójść? - wtrącił Kaito. Jęknąłem cicho i wzruszyłem ramionami. Z jednej strony czuję... Sam nie wiem jak to nazwać. Czuję, jakby coś kazało mi iść do chłopaka i zrobić coś, co poprawi mu humor. Jakkolwiek go pocieszyć. Ale z drugiej... Z drugiej strony nie wiem, czy powinienem. Nie jestem najlepszy w pocieszaniu, właściwie totalnie się do tego nie nadaję i nie chcę pogorszyć sprawy. Co mam w takim razie zrobić?
- Nie wiem. - mruknąłem. Chciałem upić kolejny łyk herbaty, ale po spojrzeniu w kubek stwierdziłem, że już w sumie nie ma czego dopijać, więc sobie odpuściłem. Poruszyłem nerwowo skrzydłami i westchnąłem ponownie, opierając łokieć na stole i głowę na dłoni. - A myślicie, że powinienem? - zapytałem cicho.
- Oczywiście, że tak! Idź do niego, już już!
Spojrzałem zaskoczony na Takahiro, ale on tylko wskazał palcem wyjście z jadalni. Przeniosłem więc wzrok na Kaito, który pokiwał zgodnie głową i zatopił się w lekturze.
Naprawdę mam iść do Lyiara? Mam... Mam go pocieszyć? Niby w jaki sposób? A jeśli tylko pogorszę sprawę?
Idź już, ty tchórzu.
Wstałem i rzuciłem ostrzegawcze spojrzenie rudowłosemu, który tylko uśmiechnął się niewinnie. Nie jestem tchórzem. Ja po prostu nie chcę, żeby Lyiar czuł się jeszcze gorzej niż teraz. A to chyba nie jest oznaką tchórzostwa, prawda?
Cóż, nie zmienia to faktu, że wyjdę na tchórza, jeśli do niego nie pójdę. Pocieszanie przecież nie może być takie trudne. Ostatnio musiałem pocieszyć Hiro i jakoś mi się udało. Teraz też na pewno wszystko pójdzie dobrze. A jeśli nie, zawsze będę mógł poprosić rudowłosego o przekazanie mi dokładnej instrukcji w myślach. Dam radę. Pocieszenie płaczącej Omegi nie jest niczym, z czym sobie nie poradzę.
Uniosłem podbródek i dumnym krokiem wyszedłem z jadalni. Podszedłem do drzwi mojego pokoju i odetchnąłem głęboko, po czym zapukałem. Musiałem trochę poczekać, zanim Lyiar zdołał wykrztusić ciche "proszę". No więc wszedłem.
Chłopak leżał skulony na moim łóżku, tuż przy ścianie. Opatulił się moim ulubionym kocykiem, puszystym i zielonym. Oprócz tego z łatwością dostrzegłem jeszcze dwa inne koce, które leżały gdzieś obok.
Okej. Poczułem jakieś dziwne ukłucie w piersi. Nie było negatywne, choć nie jestem pewien, czy mogę je nazwać też pozytywnym. Przez kilka sekund po prostu stałem i gapiłem się na Omegę, która... Cóż, wygląda na to, że zrobiła sobie gniazdo. W moim pokoju, w moim łóżku, z moimi rzeczami. Przełknąłem nerwowo ślinę.
Lyiar zerknął przez ramię, po czym szybko wrócił do poprzedniej pozycji. Pociągnął nosem i opatulił się zielonym kocykiem bardziej.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - mruknął. Zmarszczyłem brwi i niepewnie podszedłem bliżej łóżka. Wahałem się, czy powinienem na nim usiąść czy nie, ale ostatecznie to zrobiłem, uważając, żeby przypadkiem nie naruszyć przestrzeni osobistej Lyiara.
- Chciałeś... Żebym przyszedł? - zapytałem. Przytaknął.
Myślałem, że wytrzymam znacznie dłużej bez poczucia ogarniającej mnie paniki, ale myliłem się. Poruszyłem nerwowo skrzydłami, czując, jak moje szorstkie pióra ocierają się o ciało Lyiara, co tylko bardziej mnie zestresowało.
Lyiar chciał, żebym przyszedł. Żebym był z nim, gdy czuł się źle. Dlaczego musiałem przez tyle czasu siedzieć tam, w jadalni i powstrzymywać się przed zajrzeniem do chłopaka? Cóż, może dlatego, że nie ufam mojemu instynktowi i przeczuciu tak bardzo, jak powinienem.
Pokiwałem głową, czego nie mógł zobaczyć, bo wciąż leżał do mnie tyłem. To... Co teraz? Mam go pogłaskać? Przytulić? A może powiedzieć coś, co miałoby podnieść go na duchu? Tylko co miałoby to być? Chyba później pójdę do Hiro na kurs pocieszania. Poważnie, czasem sam załamuję się, jak niskie są moje umiejętności w tej dziedzinie.
Byłem zbyt zajęty myśleniem o tym, co powinienem teraz zrobić i nawet nie zauważyłem, że Lyiar zmienił swoją pozycję. Dopiero kiedy poczułem jakiś ciężar na moich udach, spojrzałem zaskoczony w dół. Brunet postanowił zrobić sobie z nich poduszkę. Dobrze. Skoro to mu pomoże...
- Naprawdę powinienem był zostać tam? - zapytał nagle cicho. Odetchnąłem głęboko i niepewnie wplątałem palce w jego włosy.
- Powinieneś był robić to, na co tylko miałeś ochotę. - odpowiedziałem, starając się brzmieć spokojnie i ciepło. - Zresztą, twoja decyzja była przecież dokładnie przemyślana... Co nie?
- Tak, ale... Co, jeśli zrobiłem źle? Jeśli to nie była dobra decyzja i powinienem był zostać w domu, z mamą, z siostrami...
Więc to o tym rozmawiali. Mogłem się tego spodziewać; Iasc'owi od początku nie podobał się pomysł Lyiara co do odejścia z wioski. Ten gnój... Dziś wieczorem już go tu nie będzie, nie ważne, czy odejdzie sam czy będę musiał mu pomóc. Nie pozwolę, żeby w moim domu przebywał ktoś, kto kompletnie nie liczy się z uczuciami moich przyjaciół. Mojej rodziny.
- Zawsze możesz tam wrócić, jeśli naprawdę tego chcesz. Zawsze możesz też zostać z nami. Dom to miejsce, do którego można wracać nieskończenie wiele razy i zawsze przyjmą cię z powrotem.
- Nie chcę tam wracać, ale... Ale po prostu zastanawiam się, czy tak nie byłoby lepiej.
Westchnąłem. Omegi naprawdę są skomplikowane. I to o wiele bardziej, niż do tej pory mi się wydawało. Pogłaskałem Lyiara po włosach, nie wiedząc, co mam odpowiedzieć. Z jednej strony, skoro nie chce wracać do wioski, to niech po prostu tego nie robi, ale z drugiej... Z drugiej może mieć przez to wyrzuty sumienia, bo przecież czuje, że mimo wszystko powinien tam wrócić. Co mogę na to powiedzieć? Chciałbym umieć mądrze mu doradzić i jakkolwiek mu pomóc, ale nie mam pojęcia, co zrobić.
- Pomyśl o tym na spokojnie, bez kogoś, kto ciągle narzucałby ci swoje zdanie na ten temat. To ma być twoja decyzja, bo to ty będziesz mieszkał w miejscu, które wybierzesz. - stwierdziłem. Lyiar westchnął ciężko i pokiwał głową, po czym ułożył się wygodniej i zamknął oczy. Sądziłem, że chciał tylko odpocząć, poleżeć w ciszy, ale już po chwili jego oddech się wyrównał. Zasnął. Cóż, niech i tak będzie.
![](https://img.wattpad.com/cover/331314506-288-k28420.jpg)
CZYTASZ
If I Stay With You
FantasíaSora ceni sobie ciszę i spokój. Nie znosi za to obcych, którzy w każdym momencie mogą okazać się wrogiem i wbić mu nóż w plecy. Jednak z jakiegoś powodu pozwolił dołączyć do swojego stada Omedze, którą zna tylko kilka tygodni. Do dezorientacji z pow...