Rozdział 46: Kaito

84 14 1
                                    

Nawet nie wiem dlaczego byłem zły. Dlatego, że powiedziałem Lyiarowi, że potrzebuję jego zapachu, żeby zasnąć, a on nie odpowiedział ani słowem? Czy dlatego, że w ogóle dowiedział się o tym głupim swetrze? A może dlatego, że boję się, że zaraz dowie się o tym reszta i będę mógł już całkiem pożegnać się z ciszą i spokojem?

Zaraz po śniadaniu wyszedłem przed dom. Nikt mnie nie zatrzymywał. Najwyraźniej widzieli, że nie jestem w dobrym nastroju i woleli nie ryzykować, że wkurzą mnie bardziej. Cóż, może to i lepiej. Naprawdę nie potrzebowałem dziś więcej nerwów.

Patrzyłem na wilki, które wciąż niespokojnie chodziły tam i z powrotem. Śnieg siedziała w miejscu, czujnie wpatrzona w las, Deszcz podchodziła do drzew i wracała, a Exel i Ates ciągle wąchali w powietrzu. Czekali na powrót Liść. A młoda wilczyca zapewne była już bliżej niż dalej.

Westchnąłem cicho i opatuliłem się skrzydłami. Miałem na sobie ten sam gruby sweter, który w ostatnim czasie zupełnie mi wystarczał i zapewniał ciepło, ale teraz chyba jest już za zimno na jeden sweter. Niedobrze. Naprawdę nie lubię ubierać się grubo. Całe szczęście jestem Alfą - nie oszukujmy się, dobrze jest mieć trochę wyższą tolerancję warunków pogodowych. Wczoraj Lyiar nałożył swój cienki płaszczyk i wziął w dodatku równie cienki, ale zawsze jakiś szalik. A i tak telepał się z zimna.

I nawet mimo tego chciał zostać ze mną i zaczekać na Liść.

To frustrujące. Okej, mogłem się spodziewać, że skoro Lyiar dosłownie śpi na tej samej poduszce, pod którą wcisnąłem jego sweter, to prędzej czy później go znajdzie, czy bym tego chciał, czy nie. To już nawet nie chodzi o to. Po prostu nie rozumiem, dlaczego zareagował tak, a nie inaczej. Dlaczego jego reakcja polegała właściwie na braku reakcji? Zawsze coś mówił. A jeśli nie mówił, to robił. Cokolwiek. Merdał ogonem albo czerwienił się jak te truskawki, które tak chętnie jadł z Takahiro, albo kładł uszy, albo... Albo sam nie wiem co. Na pewno nie patrzył na mnie bez wyrazu, w kompletnej ciszy, nie ruszając się ani o milimetr. Tak jak to zrobił dzisiaj rano, kiedy przyznałem się do tego, że potrzebuję jego zapachu.

Usłyszałem skrzypnięcie drzwi, a zaraz potem kroki, w których rozpoznałem Kaito. Karmelowowłosy zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł obok mnie. Odchrząknąłem nerwowo.

- Wszystko w porządku? - zapytał. Wyraźnie próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, ale kiedy zorientował się, że raczej nieprędko spojrzę na coś innego niż mój nóż i ostrzałka, wyprostował się i przeniósł wzrok na wilki. - Przy śniadaniu wydawałeś się zdenerwowany.

Wzruszyłem ramionami. Niby wiedziałem, że z Kaito mogę porozmawiać o wszystkim - w końcu był moim najlepszym przyjacielem i znaliśmy się od dziecka - ale... Powiedziałem Lyiarowi i zareagował w sposób, który raczej nie przypadł mi do gustu. Co, jeśli skrzydlaty też zrobi coś, co tylko bardziej mnie wkurzy?

Poczułem, jak Kaito obejmuje mnie skrzydłem. Jego pióra były miękkie i gładkie, zupełnie inne niż moje. Mimowolnie rozluźniłem spięte mięśnie. To Kaito. Nigdy mnie nie skrzywdził w żadnym tego słowa znaczeniu i raczej wątpię, żeby kiedykolwiek miało to nastąpić. Nic złego się nie stanie. A czuję, że jeśli zaraz nie znajdę ujścia dla tej całej frustracji i nerwów, mogę stać się jeszcze bardziej nieprzyjemny dla pozostałych. A tego bym nie chciał.

- Lyiar wam nie powiedział? - mruknąłem cicho, a Kaito znów spojrzał na mnie. Przez chwilę zastanawiał się, ale w końcu tylko pokręcił głową.

- Nie. Właściwie to od rana nic nie mówił, nie zauważyłeś? Coś się między wami stało?

Westchnąłem cicho i odłożyłem ostrzałkę na bok, a nóż schowałem do kieszeni. Oparłem łokcie o kolana i schowałem twarz w dłoniach. No dalej, Sora, pomyślałem. Musisz tylko powtórzyć to, co wcale nie tak dawno wyznałeś Lyiarowi. To nie może być tak trudne.

- Powiedziałem mu... - zacząłem cicho, a karmelowowłosy przysunął się bliżej. Przełknąłem ciężko ślinę i w końcu wyrzuciłem z siebie te kilka słów: - Że potrzebuję jego zapachu, żeby zasnąć. Znalazł swój sweter pod naszą poduszką.

Poczułem, jak Kaito wzdryga się, zapewne przez to, jak bardzo moje słowa go zaskoczyły. A wcale nie powinny. Tak bardzo chciał, żebym w końcu przyznał, że Lyiar jest dla mnie kimś więcej, a kiedy już to zrobiłem, nagle jest zdziwiony. Kompletnie nieprzygotowany na to, co przecież tak bardzo chciał usłyszeć. Wywróciłem oczami.

Kaito potrzebował jeszcze chwili, żeby przeanalizować i zrozumieć to, co właśnie powiedziałem. Nie zamierzałem go pospieszać. Właściwie ta cisza nie była taka zła. A na pewno nie była gorsza od tej ze strony Lyiara. Jak by nie patrzeć, to jego zdanie obchodziło mnie w tej sytuacji najbardziej.

- I... - zaczął w końcu, niepewnie i ostrożnie. - I co on na to?

Zmarszczyłem brwi na wspomnienie tej przerażającej ciszy i twarzy bruneta, z której zniknęły dosłownie wszystkie emocje.

- Problem w tym, że nic. - fuknąłem. - Nic nie powiedział, nic nie zrobił, tylko patrzył. Naprawdę sądziłem, że zrobi coś więcej. Cokolwiek. Już nawet nie musiał się cieszyć, mógł na mnie nawrzeszczeć i skopać z łóżka. Wszystko byłoby lepsze od niczego.

Karmelowowłosy westchnął cicho i poklepał mnie po kolanie.

- Może po prostu nie za bardzo zrozumiał, co to oznacza?

- Mógł zapytać.

- A może zwyczajnie nie wiedział, jak zareagować? Może ten jeden raz chciał pokazać ci, że nie jest już dzieckiem, które ekscytuje się na każdą najmniejszą rzecz z twojej strony?

- Czemu? Do tej pory jakoś mu to nie przeszkadzało. Mi zresztą też nie.

Wiedziałem, że Kaito próbuje mi pomóc, a ja wszystko utrudniam. Wiedziałem, że chce jakoś poprawić mi humor i sprawić, żebym przestał się tym zadręczać. Ale ja zwyczajnie nie potrafiłem. Nie mogłem przestać o tym myśleć i zastanawiać się, czy popełniłem błąd, postanawiając otworzyć się i wyznać mu prawdę. Nie byłem przyzwyczajony do rozmawiania o uczuciach. Do mówienia komuś otwarcie, że jest dla mnie ważny, że go potrzebuję czy coś podobnego. A kiedy w końcu się przełamałem i to zrobiłem, Lyiar nie zareagował w żaden sposób. Żaden. Nie zrobił nic.

Śnieg zerwała się z miejsca i podbiegła do drzew, a zaraz w jej ślady poszła też reszta wilków. Liść wróciła. Wybiegła spomiędzy drzew i wbiegła w swoje wilcze rodzeństwo, prawie się przy tym przewracając.

- Powiem im, że wróciła. - stwierdził Kaito. Pokiwałem tylko głową, czekając, aż wilki przywitają się ze sobą, żeby móc zawołać Liść do siebie. Polubiłem ją, okej? Zresztą nie tylko ją, te zwierzęta są naszymi przyjaciółmi już od jakiegoś czasu.

Drzwi chaty zamknęły się. Wiedziałem, że to kwestia minuty lub dwóch, zanim pojawią się tutaj też Omegi. Jestem pewien, że kiedy zostali w domu sami, też postanowili porozmawiać o incydencie z rana.

Teraz dużo rzeczy się zmieni.

If I Stay With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz