- No hej tato! - przywitałem od progu ojca.
- Hej, synu. Co tam? - zapytał udając, że go to w ogóle obchodzi.
- A nic ciekawego - rzuciłem. Wczoraj opowiadałem matce o szkole, nauczycielach, nowych znajomych, babci i tak dalej. Nie chciało mi się tego powtarzać.
- Jak to 'nic ciekawego'? - zawiesił na mnie podejrzliwy wzrok.
- Normalnie. A u ciebie? - teraz to ja udawałem zaciekawionego.
- Też. Mam dużo pracy w tym roku. Niedawno wyrzucili z roboty mojego kumpla i przejąłem po nim połowę zleceń - wyjaśnił i wyminął mnie wchodząc do kuchni.
- Słyszałeś, że mama —
- Właśnie, gdzie ona jest? - przerwał mi, ówcześnie rozglądając się na boki.
- Poszła do piekarni - wyjaśniłem i wzruszyłem lekko ramionami.
- Aaa... Okey, więc co Anne zro —
- Witaj kochanie! - w tym momencie matka wpadła do kuchni. - Dostałam pracę! Rozumiesz to Troy? - mówiła szybko podekscytowanym głosem.
- To wspaniałe kotku! Pracę jako...? - zaciekawił się.
- Sekretarka w zespole szkół! Super, no nie? - spytała ojca, na co on kiwnął tylko głową. - Zrobię obiad, pewnie jesteście głodni. Harry, skoczysz po coś do picia? - zwróciła się do mnie.
- Jasne - mruknąłem od niechcenia, wziąłem od niej cztery funty i udałem się do pobliskiego sklepu.
Sięgnąłem po dwie butelki Pepsi i skierowałem się w stronę kas. Kolejka była długa, jak zwykle zresztą. Położyłem dwupak na taśmę. Zaraz za nimi wylądował niebieski napój energetyczny, dobrze znany mi z lekcji w-f'u. Gościu za mną był zirytowany i zniecierpliwiony. Nie musiałem się odwracać, żeby o tym wiedzieć. Co chwilę słyszałem dźwięk jego paznokci stukających o metalową barierę, która oddzielała od siebie kasy. Facio ciągle pomrukiwał coś pod nosem.
- Może chce pan przejść prze... - odwróciłem się w jego stronę z propozycją przepuszczenia go w kolejce. Podniosłem wzrok i zamarłem. Wytrzymałem oddech. Miałem wrażenie, jakby moja krew nagle stanęła w miejscu, podobnie jak serce.- Ej, chłopcze. Nie widzieliśmy się raptem trzy miesiące, a ty mówisz mi na "pan"? Może to przez tą brodę... - udał zamyślonego gładząc swój paru dniowy zarost. - Tak czy siak, mamy do pogadania - stwierdził uśmiechając się leciutko. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Widzę, że się spieszysz - odparłem wymijająco starając się przypomnieć sobie jak się oddycha.
- Już nie. Więc, opowiadaj bad boy'u co słychać w katolickiej szkole? - zapytał obdarzając mnie wyczekującym spojrzeniem.
- Nic ciekawego - wymamrotałem trochę spanikowany. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie jestem na to gotowy.
- Jak to nic? Harry, kurwa... wiesz co opowiem ci coś. - warknął ściszając nieco głos. Miałem wrażenie, że kurczę się pod jego przygniatającym wzrokiem. - Pewnego słonecznego dnia pieprzyłem się z uczniem. Pewnego słonecznego dnia zakochałem się w uczniu. Pewnego słonecznego dnia owy uczeń powiedział mi "do widzenia". A dzień po tych wszystkich pieprzonych słonecznych dniach, pewnego pochmurnego poranka dowiedziałem się od woźnej, że ten sam uczeń przepisał się do liceum z internatem oddalonego o kilkaset kilometrów. Pewnego słonecznego dnia spotykam w sklepie wcześniej wspomnianego ucznia, pytam co u niego, a on po trzech pierdolonych miesiącach odpowiada nic. Co jest z Tobą nie tak? - spytał przybliżając się do mnie. W jego czekoladowych tęczówkach mogłem dostrzec zawód, żal i złość.
- Właśnie teraz wszystko jest ze mną dobrze, Malik. Dopiero teraz. Wiesz, że nie miałem tu życia. Jakby się o nas dowiedzieli to ty również byś go nie miał. Wspomnę jeszcze tylko, że z twojej porywającej opowieści wynika, że najpierw mnie wypieprzyłeś w kantorku, a dopiero potem ogarnąłeś swoje uczucia co do mnie. Nice - skwitowałem szybko. Nie wiem skąd wzięło się we mnie tyle pewności siebie. Zayn stał z nieodgadniętym wyrazem twarzy wpatrując się we mnie tępo.
- Dać siatkę? - dopiero teraz zorientowałem się, że przez cały czas wstrzymujemy kolejkę, a moje towary są już skasowane.
- Nie dziękuję - odmówiłem i dałem kasjerce do ręki dwie monety - Reszty nie trzeba. Do widzenia panie Malik - zwróciłem się do Mulata, który wpatrywał się we mnie wrogo.
Wyszedłem szybko ze sklepu i skręciłem w pierwszą lepszą uliczkę. Wiedziałem, że Zayn będzie chciał mnie zatrzymać.- Styles! - usłyszałem gdzieś z tyłu, ale ścisnąłem tylko mocniej butelki i pobiegłem przed siebie ze łzami cisnącymi się do oczu.
Niektóre rzeczy lepiej zostawić bez wyjaśnienia. Niektórych ludzi lepiej zostawić bez pożegnania.×°×
CZYTASZ
Ojciec Dyrektor
FanfictionOna - grzeczna, poukładana dziewczyna On - bezlitosny 'bad boy', który nie cofnie się przed niczym Co się stanie, gdy losy tak różnych osób się skrzyżują? Jak dalej potoczy się ich życie? Chcesz wiedzieć? PRZECZYTAJ! Oryginalne, nie? Ale 'bad...