19. Hi & Oops!

1.5K 145 64
                                    

- Kocham cię jak brat kocha brata. - dodał Louis. Mam wrażenie, że gdyby ktoś właśnie zrobił mi zdjęcie, to zarobiłbym fortunę na "memach" z podpisem "Aha, a myślałem, że..."

- Ja ciebie też. - odpowiedziałem z całych sił siląc się na wiarygodność w głosie. Boże, nie ma większego frajera na świecie. Jak mogłem myśleć, że doskonale ustawiony milioner-ksiądz, który może mieć dosłownie każdego na świecie, wliczając w to Brada Pitta i Conchite Wurst, bez opamiętania zakocha się w takim nic nie znaczącym gównie jak ja. Frajer, frajer, gówno, frajer. - Więc, gdzie jedziemy? - zapytałem wyprany z emocji. Zorientowałem się, że wyjechaliśmy już z cichego lasu i poruszamy się po ruchliwej autostradzie. Zerknąłem ukradkiem na Louisa, który wpatrywał się we mnie ze zmieszaną miną. Śmierć byłaby mi bardzo na rękę...

- Zobaczysz. Jeszcze trzydzieści kilometrów i jesteśmy. - mruknął. Przeczesałem ręką włosy. Nie wiem czemu, ale bardzo często zdarza mi się to robić, taki gówniany nawyk, który nic nie wnosi do życia, a jedynie przeszkadza - zupełnie jak jego właściciel. - Jak się czujesz, bracie? - zagadał Tomlinson wyprzedzając dostawczy samochód.

- Normalnie, a jak mam się czuć? - burknąłem beznamiętnie. Byłem wkurwiony sam na siebie za robienie sobie żmudnych nadziei, snucie debilnych planów i stwarzanie idiotycznych sytuacji.

- Nie wiem. Posmutniałeś. - zauważył trafnie. Wymyślić wymówkę, olać to, czy zmienić temat?

- Wydaje ci się. - opcja czwarta: zrobić z niego kretyna.

- Znam cię. Co się stało? - drążył temat jak kret tunel.

- Znasz mnie jakieś trzy miesiące i gówno o mnie wiesz. - burknąłem nie odpowiadając na pytanie. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i wsunąłem się głębiej w fotel.

- Wydaje ci się. - przedrzeźnił udając mój głos. Uniosłem wzrok ku górze i westchnąłem ciężko. W aucie zapadła niekomfortowa cisza, a atmosfera była tak gęsta, że mógłbym pokroić ją nożem. - Podasz mi gumy? - poprosił na swój sposób.

- Gdzie są? - burknąłem patrząc wszędzie tylko nie na niego.

- W schowku przed tobą. - odparł. Szarpnęło mną w przód, a potem tył, gdy zawzięcie wyprzedził dwa auta naraz. W końcu dobrałem się do skrytki, w której panował łagodnie mówiąc: syf. Sterta papierków po gumach DO ŻUCIA walała się między kartkami papieru, zgniecionymi puszkami po Pepsi, poturbowanymi kubkami po kawie ze Starbucks'a oraz płytami CD.

- O mój Boże! ED SHEERAN! - zawołałem, może trochę zbyt głośno, bo Louis obdarzył mnie krzywym i nieco wystraszonym spojrzeniem. Właśnie trzymałem w ręce najnowszy krążek mojego ulubionego wokalisty. Nie moja wina, że kocham Eda.

- Lubisz? - zapytał nie spoglądając na mnie.

- Kocham!

- Bracia do kwadratu, haha. - zaśmiał się wesoło. Na jego usta wtargnął promienny uśmiech.

- Z dedykacją i autografem, ojaciepierdziele. - wysapałem zszokowany i pełen podziwu. Na koncercie Ed'a byłem tylko raz i nawet nie mam z nim zdjęcia, a tymczasem Tomlinson ma jego nowiutki album z czytelnym napisem: "Dla Louis'a - Ed Sheeran". - Masz jeszcze jakieś? - zapytałem podniecony jak nastolatka na koncercie idola, unosząc do góry płytę i wskazując na nią palcem.

- Mam wszystkie. - poinformował zadowolony z siebie. Za-zdro-szczę! Miałem gdzieś to, że właśnie grzebię w cudzych rzeczach bez pozwolenia, ani nawet nie uprzedzając. - Dasz mi te gumy? - zaśmiał się Louis, a ja mogłem poczuć na sobie jego rozbawione spojrzenie. Starałem się jak mogłem, ale jak na złość moje policzki pokrył rumieniec. Nie czuję się komfortowo będąc wręcz przygniatanym czyimś wzrokiem, tym bardziej gdy jego właścicielem jest seksowny mężczyzna z pociągającym, dwudniowym zarostem, słodką grzywką i pięknymi oczami.

Ojciec DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz