- Styles! - odwróciłem się w stronę donośnego głosu. Dyro. - Twojego ojca nie było na zebraniu. - poinformował mnie z widocznym rozdrażnieniem.
- Wiem, przepraszam. Nie mógł przyjechać - wyjaśniłem grzecznie. Czułem na sobie jego, wręcz miażdżące, spojrzenie.
- Czemu? - zapytał ksiądz Tomlinson przyglądając mi się uważnie.
- Praca. Jeździ tirami - poinformowałem krótko. Ojca nigdy przez to nie ma w domu. Ciągle w trasie. Stale daleko.
- Oh, potrzebuję podpisu obojga rodziców - oznajmił beznamiętnie i oddalił się. Poczułem tak dobrze znane mi wcześniej uczucie - ignorancję.
×°×
Dwa miesiące w nowym liceum minęły mi wyjątkowo szybko. Przyzwyczaiłem się do szkolnej rutyny: pobudka o 6:30, śniadanie, lekcje do 14:30, a zaraz po nich obiad, następnie dwie godziny dla siebie, potem sprzątanie wyznaczonego pomieszczenia, chwila wolnego czasu, nauka i cisza nocna, która obowiązywała od 22:00. Czasami, gdy u kogoś po dziesiątej wieczorem paliło się światło, dyrektor Tomlinson przychodził, otwierał uniwersalnym kluczem drzwi i konfiskował telefon, laptop czy tablet. Mi jak na razie zabrał dwa razy komórkę i o mały włos nie zarekwirował książki.
Byłem wtedy tak pochłonięty powieścią „Will Grayson, Will Grayson", że zauważyłem dyra dopiero, gdy stanął nade mną, rzucając cień na pachnące nowością kartki.
- Normalnie chętnie bym wziął "Willa Graysona" do gabinetu, ale czytałem tę książkę już jakieś 6 razy. Chujowy koniec. Oops, będę musiał się wyspowiadać, cholera. Jutro punktualnie o 5:00 widzę Cię u mnie w biurze. Ja pójdę do spowiedzi, a ty za ten czas posprzątasz, bo gdybyś się jeszcze nie zorientował, mój drogi, w tej szkole nie ma kogoś takiego jak "sprzątaczka". Miłej nocy, choć nie wiem, czy opłaca ci się iść spać na trzy godziny. - rzucił, uśmiechając się pod nosem.
- Chuj ci w dupe. - powiedziałem, gdy przekraczał próg. Byłem pewien, że tego nie słyszał.
- Przyjemność po mojej stronie - a jednak słyszał. Szlag.~×~
- 3, 2, 1... WAKACJE!!! - siedemdziesięciu ośmiu uczniów zaczęło chóralnie krzyczeć, po zakończeniu akademii z okazji końca roku szkolnego.
Stałem przed bramą liceum, rozważając plusy i minusy letnich ferii. Odpoczynek od nauki, czas wolny, słońce, wypady z dawnymi przyjaciółmi (gdybym tylko ich miał)... Prawdopodobieństwo spotkania z nim.
Sam powrót do Holmes Chapel był na minus. Ludzie by plotkowali. Pewnie myślą, że siedzę w więzieniu, albo coś w tym stylu. No tak... Miałem nie przejmować się opinią innych, ale wyszło jak zwykle.- Do zobaczenia za dwa miesiące! - krzyknął Payne machając energicznie w stronę zgromadzonych na dziedzińcu chłopaków.
- Pa - rzuciłem krótko na pożegnanie Liama, ciągnącego za sobą dwie walizki. Zdążyłem go polubić. I jeśli miałbym wybierać między osiemnastoma osobami z mojej klasy tą najmilszą i najbardziej pomocną byłyby nią właśnie Li.
Podjąłem decyzję.
- Hallo?- Anne stwi—
- Oh, to ty, Harry. Już po ciebie jadę, skarbie. Są straszne korki. Będę za jakieś dwad—
- Stwierdziłem, że lepiej będzie jak spędzę te wakacje u babci - przerwałem matce. Wiedziałem, że zaraz zacznie tę swoją bezsensowną gadaninę.
- Co? - sapnęła, a w jej głosie słychać było frustrację.
- W Doncaster - mruknąłem w odpowiedzi.
- Nie, nie zgadzam się! Takie rzeczy ustala się o wiele wcześniej. Może babcia ma jakieś plany... - zaczęła. Zawsze tak robiła starając się mnie przekonać i postawić na swoim. Nawet nie zastanawiała się co będzie dla mnie lepsze.
CZYTASZ
Ojciec Dyrektor
Fiksi PenggemarOna - grzeczna, poukładana dziewczyna On - bezlitosny 'bad boy', który nie cofnie się przed niczym Co się stanie, gdy losy tak różnych osób się skrzyżują? Jak dalej potoczy się ich życie? Chcesz wiedzieć? PRZECZYTAJ! Oryginalne, nie? Ale 'bad...