8. Blue and Black

1.5K 181 58
                                    

- Co robisz synu? - matka stawała się opiekuńcza wtedy, kiedy to było na prawdę bezsensowne.

- Pakuję się. - akurat zdołałem wrzucić do walizki swoje czarne jeansy.

- Po co? - zapytała zdezorientowana Anne.

- Żeby być spakowanym. - odparłem beznamiętnie wznosząc oczy ku górze.

- Po co chcesz być spakowany? - kobieta irytowała mnie tego dnia bardziej, niż kiedykolwiek.

- Żeby wyjechać. - kolejne dwu słowne zdanie.

- Mogę wiedzieć gdzie? - jej głos stał się nieco piskliwy, przez co irytowała mnie jeszcze bardziej.

- Do Doncaster - wymamrotałem nie podnosząc wzroku.

- Yhym. - mruknęła zirytowana. Wiedziałem, że matka zaraz wyjedzie z kazaniem godnym samego księdza Tomlinsona. - Czyli co, mam rozumieć, że pan jaśnie książę przyjechał łaskawie na jeden dzień i już chce się "wy-out-ować"? Nie podoba się księciu w naszych skromnych progach? Co? Co jest nie tak?! - podniosła głos. - Co ty myślisz, że to jakiś pałac?!

- No, tylko służba jakaś niemiła. - zaśmiałem się pod nosem nie ukrywając mojego rozbawienia sytuacją.

- A dobra. Jedź sobie. Niech się babka z tobą użera, bo ja nie mam już siły do ciebie. - odparła i udała obojętną. Zawsze tak robiła, gdy nie miała argumentów. Typowe, matko.

- I cieszę się. - uciąłem. Ledwo minęły 24 godziny, a ja już mam jej dość. Anne prychnęła, podparła ręce o swoje biodra i, dzięki Bogu, opuściła pokój. Wiedziałem, że w drugim tygodniu lipca zaczyna się obóz sportowy prowadzony głównie przez Zayna. Wiedziałem też, że większość zajęć odbywała się na boisku, oddalonym od mojego domu o jakieś trzysta metrów. Nie miałem ochoty na kolejne spotkanie z Malikiem, a tym bardziej z osobami, które uważałem kiedyś za dobrych kumpli. Nie myśląc o tych debilach dłużej wrzuciłem wszystkie ciuchy do torby. Podniosłem ją szybko, a wtedy z bocznej kieszeni wypadło moje świadectwo oraz niebieska teczka.

Podpis. Wymamrotałem przypominając sobie w jakich okolicznościach ją dostałem. Zbiegłem na dół po schodach i wpadłem do przestronnego salonu.
- Hejka, Troy. - zwróciłem się do ojca. Jemu, w przeciwieństwie do matki, nie przeszkadzało zwracanie się po imieniu. Nie musiałem do niego mówić "tato".

- Hej. Jak tam? - rzucił od niechcenia nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Siedział wciśnięty w miękką kanapę z nogami na niskim stoliku do kawy. W jednej ręce trzymał pilot do telewizora, a w drugiej zieloną puszkę piwa. Nic nowego.

- Potrzebuję twojego podpisu. - spojrzał na mnie z brwiami uniesionymi do góry. - Papiery do szkoły. - wyjaśniłem, na co mruknął pod nosem ciche "aha". Podałem mu kartkę, czarny długopis oraz teczkę, jako podstawkę usztywniającą. Złożył swój koślawy podpis w wyznaczonym miejscu.

- Tyle? - zapytał odkładając długopis na stolik.

- Tak. Dzięki. - odparłem i wziąłem od niego teczkę ruszając z powrotem na górę. Będąc już u siebie rozglądnąłem się na wszelki wypadek jeszcze raz po pokoju w poszukiwaniu potrzebnych do babci rzeczy. Moją uwagę przykuł zegarek, stojący na półce obok łóżka, który wskazywał 13:25. Czyli miałem 4 minuty na dobiegnięcie do przystanku autobusowego. Wrzuciłem niedbale teczkę do torby, zasnąłem zamek i rzuciłem się do biegu, żegnając się po drodze krótkim "pa!".
Przystanek znajdował się obok boiska, na którym właśnie odbywała się rozgrzewka, prowadzona przez nikogo innego jak Zayna Malika. W koło murawy biegały dzieciaki z podstawówki. Malik stał odwrócony do mnie plecami. Kątem oka dostrzegłem, że rozmawia z jakimś kolesiem. Modliłem się żeby mnie nie zauważył. Jeszcze tylko 100 metrów i będę na przystanku... Głośny gwizd dotarł do moich uszu.

- Przekraczasz prędkość, Styles! - usłyszałem tak dobrze znany mi głos. Odwróciłem się, by pokazać Mulatowi środkowy palec. Malik stał z kpiącym uśmiechem na ustach, co było do niego podobne. Zaraz obok niego dostrzegłem mężczyznę ubranego w nietypowy sposób. Miał na sobie czerwone, obcisłe rurki, koszulkę w niebieskie paski oraz fioletowe szelki i czarny kołnierzyk z białym paskiem po środku. Był stosunkowo niski. Jego twarz zasłaniał czarny, duży tablet. Wykonałem niezgrabny obrót i powróciłem do biegu.

- Rekord prędkości! - usłyszałem za sobą. - Wszystkie polne ścieżki twoje! - krzyknął znowu. Nie miałem czasu, ani ochoty na odpowiadanie na dziecinne zaczepki Zayna, ale taka okazja może się już nie powtórzyć. Poza tym mam swoją godność, której nie pozwolę od tak naruszać. Obróciłem w biegu głowę, żeby krzyknąć niezbyt kreatywne "odwal się" i w tym momencie nietypowo ubrany gościu opuścił ręce trzymające tablet, a ja zszokowany zaliczyłem zderzenie z twardą ziemią.

Czy właśnie potknąłem się o własną nogę? Tak. Chyba tak.

Podniosłem szybko obolałą głowę skomląc z bólu.

Czy właśnie leżę 50 metrów od przystanku, z którego właśnie odjeżdża mój autobus? Dokładnie tak.

Podparłem się na rękach, by odwrócić się na plecy. Nie mogłem złapać tchu.

Czy właśnie nade mną stoi nie kto inny jak Zayn, a rozbawienie wręcz płonie w jego ciemnych oczach? Niezaprzeczalnie tak.

Zebrałem wszystkie siły i usiadłem na brudnej ziemi.

Czy właśnie podchodzi do mnie dziwnie ubrany koleś z zatroskanym spojrzeniem? Raczej tak.

Wyciągnąłem z włosów mały patyk oraz trzy pojedyncze źdźbła trawy.

Czy właśnie ktoś wyciąga w moją stronę dłoń z zamiarem postawienia mnie na nogi? Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że tak.

Chwytam pomocną dłoń nawet nie podnosząc wzroku na właściciela. Wszystko dookoła wiruje i staje się rozmazane. Zostaję podciągnięty do góry. Duszno mi.

Czy właśnie zrobiło mi się słabo i zamiast stanąć na proste nogi pociągnąłem kogoś w drugą stronę i ta osoba właśnie przygniata mnie do ziemi całym swoim ciężarem? To jest bardziej, niż oczywiste.

Otworzyłem półprzytomny oczy.

Czy właśnie leży na mnie ksiądz Tomlinson we własnej osobie? T-A-K.

Szybko zamknąłem powieki. Nie byłem w stanie oddychać. Kręciło mi się w głowie. Wszystko mnie bolało i czułem się okropnie. Nagle zrobiło się czarno, a ja miałem wrażenie, że niekontrolowanie spadam w dół.

Czy właśnie zemdlałem?

×°×

Przepraszam za przerwę w pisaniu.

Dziękuję mojej niezawodnej Becie xx

dedykowane największej fance xx


Ojciec DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz