13. Mystery

1.4K 168 54
                                    

O dziwo, wśród trzech kanałów, które odbierał stary telewizor Mirandy, znalazłem DonTv. I szybko zrozumiałem czemu Tomlinson wcisnął mi kasę...

- Hallo? - odezwał się melodyjny głos.

- Zabije cię! - wrzasnąłem do słuchawki telefonu domowego mojej babci.

- O, Harry! Jak ci się podobał filmik promocyjny Rovers'ów? Świetny, co nie? - odparł niewzruszony sennym głosem.

- Zabije. Cię. Zaraz. - warknąłem przez zęby.

- Wyluzuj. Powinieneś zostać aktorem. - rzucił i ziewnął przeciągle.

- A ty powinieneś spisać testament. - poradziłem mu.

- To możesz mi pomóc. Za dwadzieścia minut u mnie? Adres masz na wizytówce. - czy on właśnie zaprosił mnie do siebie?

- Yyy... Co? - wymamrotałem zbity z tropu.

- Wpadnij na kawę, czy herbatę. Nudno mi. - tchnął beznamiętnie. Każdy ksiądz zaprasza do siebie uczniów, gdy nie ma co robić?

- Serio? - upewniłem się. W sumie wizyta u Tomlinsona nie jest takim złym pomysłem. Pogawędka z Louis'em to o wiele lepsza opcja, niż spędzenie popołudnia z przewrażliwioną babcią, która ciągle pyta czy jestem głodny, lub jak się czuję.

- Jasne. Mogę po ciebie podjechać. - zaproponował pewnie.

- Bądź na Big Street za pół godziny. - poleciłem. Nie wierzę, że zgodziłem się na pozalekcyjne spotkanie z księdzem. Boże. BOŻE

- Okey.

- Okey. - odpowiedziałem powtarzając za nim.

- Może okey będzie naszym zawsze? - zapytał żartobliwie.

- Widzę, że nie tylko ja jestem fanem Johna Greena.* - zauważyłem z rozbawieniem.

- Haha, nie tylko ty. - zaśmiał się krótko.

- Więc... do potem, Lou. - pożegnałem go.

- Bye, bye. - usłyszałem jego słodki głos zanim się rozłączyłem. Przymknąłem powieki i odetchnąłem głęboko. To będzie ciekawy dzień.

~°~

- Zawsze zapraszasz do siebie swoich uczniów, gdy ci się nudzi? - zapytałem na przywitanie.

- Nie zawsze i ty nie jesteś zwykłym uczniem. - odparł i posłał mi szeroki uśmiech.

- Więc kim? - zaciekawiłem się i przeczesałem ręką włosy, jak to miałem w nawyku.

- Maskotką Doncaster Rovers. - odpowiedział i roześmiał się wesoło. Podniosłem oczy ku górze. Żenada. - Wsiadaj! - poklepał miejsce pasażera. Otworzyłem drzwi i usiadłem na fotelu, jeszcze ich nie zdążyłem zamknąć, gdy Louis porywiście ruszył do przodu.

- Ja pierdole! Naucz się jeździć. - krzyknąłem.

- Umiem. - uciął krótko niewzruszony. - Przyznaj, że filmik otwierający nasz każdy kolejny mecz jest boski! - zagadał stając na czerwonym świetle.

- N-i-e. - przeliterowałem stanowczo.

- Czemu "nie"? - spytał i nacisnął pedał gazu, gdy światła się zmieniły. Gdyby nie pasy bezpieczeństwa moje zęby wylądowałyby na przedniej szybie.

- Hmm... Zastanówmy się. Film zaczyna się tym, że jakiś obszczymur —

- Kto? - przerwał mi.

Ojciec DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz