O dziwo, wśród trzech kanałów, które odbierał stary telewizor Mirandy, znalazłem DonTv. I szybko zrozumiałem czemu Tomlinson wcisnął mi kasę...
- Hallo? - odezwał się melodyjny głos.
- Zabije cię! - wrzasnąłem do słuchawki telefonu domowego mojej babci.
- O, Harry! Jak ci się podobał filmik promocyjny Rovers'ów? Świetny, co nie? - odparł niewzruszony sennym głosem.
- Zabije. Cię. Zaraz. - warknąłem przez zęby.
- Wyluzuj. Powinieneś zostać aktorem. - rzucił i ziewnął przeciągle.
- A ty powinieneś spisać testament. - poradziłem mu.
- To możesz mi pomóc. Za dwadzieścia minut u mnie? Adres masz na wizytówce. - czy on właśnie zaprosił mnie do siebie?
- Yyy... Co? - wymamrotałem zbity z tropu.
- Wpadnij na kawę, czy herbatę. Nudno mi. - tchnął beznamiętnie. Każdy ksiądz zaprasza do siebie uczniów, gdy nie ma co robić?
- Serio? - upewniłem się. W sumie wizyta u Tomlinsona nie jest takim złym pomysłem. Pogawędka z Louis'em to o wiele lepsza opcja, niż spędzenie popołudnia z przewrażliwioną babcią, która ciągle pyta czy jestem głodny, lub jak się czuję.
- Jasne. Mogę po ciebie podjechać. - zaproponował pewnie.
- Bądź na Big Street za pół godziny. - poleciłem. Nie wierzę, że zgodziłem się na pozalekcyjne spotkanie z księdzem. Boże. BOŻE
- Okey.
- Okey. - odpowiedziałem powtarzając za nim.
- Może okey będzie naszym zawsze? - zapytał żartobliwie.
- Widzę, że nie tylko ja jestem fanem Johna Greena.* - zauważyłem z rozbawieniem.
- Haha, nie tylko ty. - zaśmiał się krótko.
- Więc... do potem, Lou. - pożegnałem go.
- Bye, bye. - usłyszałem jego słodki głos zanim się rozłączyłem. Przymknąłem powieki i odetchnąłem głęboko. To będzie ciekawy dzień.
~°~
- Zawsze zapraszasz do siebie swoich uczniów, gdy ci się nudzi? - zapytałem na przywitanie.
- Nie zawsze i ty nie jesteś zwykłym uczniem. - odparł i posłał mi szeroki uśmiech.
- Więc kim? - zaciekawiłem się i przeczesałem ręką włosy, jak to miałem w nawyku.
- Maskotką Doncaster Rovers. - odpowiedział i roześmiał się wesoło. Podniosłem oczy ku górze. Żenada. - Wsiadaj! - poklepał miejsce pasażera. Otworzyłem drzwi i usiadłem na fotelu, jeszcze ich nie zdążyłem zamknąć, gdy Louis porywiście ruszył do przodu.
- Ja pierdole! Naucz się jeździć. - krzyknąłem.
- Umiem. - uciął krótko niewzruszony. - Przyznaj, że filmik otwierający nasz każdy kolejny mecz jest boski! - zagadał stając na czerwonym świetle.
- N-i-e. - przeliterowałem stanowczo.
- Czemu "nie"? - spytał i nacisnął pedał gazu, gdy światła się zmieniły. Gdyby nie pasy bezpieczeństwa moje zęby wylądowałyby na przedniej szybie.
- Hmm... Zastanówmy się. Film zaczyna się tym, że jakiś obszczymur —
- Kto? - przerwał mi.
CZYTASZ
Ojciec Dyrektor
FanfictionOna - grzeczna, poukładana dziewczyna On - bezlitosny 'bad boy', który nie cofnie się przed niczym Co się stanie, gdy losy tak różnych osób się skrzyżują? Jak dalej potoczy się ich życie? Chcesz wiedzieć? PRZECZYTAJ! Oryginalne, nie? Ale 'bad...