- Jak tam praca Nialler? - zagadał Lou patrząc na blondyna w lusterku.
- Leci. Strasznie chujowe pensje, ale da się przeżyć. - stwierdził z westchnięciem.
- Da się przeżyć, bo dostajesz kieszonkowe, panie dorosły inaczej. Nie klnij. - zwrócił mu uwagę.
- Gdzie pracujesz, jeśli mogę wiedzieć? - zaciekawiłem się. Nie chciałem być trzecim kołem u wozu i po prostu bezczynnie siedzieć przysłuchując się ukradkiem ich rozmowie.
- W Nadosie. - odparł dumnie z szerokim uśmiechem. - Jako pomocnik. - dodał poprzedzając tym samym moje kolejne pytanie, które nie zdążyło zostać wypowiedziane.
- Pozwól, że bezpłatny, prywatny szofer najpierw zawiezie swojego stałego klienta, a potem pana, panie Styles. - zwrócił się do mnie Louis z powagą w głosie i grobową miną.
- Jasne. Nie ma problemu. - odpowiedziałem formalnym tonem. Wiedziałem, że Tommo żartował, jednak czułem się trochę głupio żerując na nim jak stonka na ziemniaku.
- A właśnie, dasz mi hajs? Muszę kupić parę rzeczy na wyjazd. - odezwał się Irlandczyk, nawet nie podnosząc wzroku znad telefonu.
- Primo: nie wiem czy gdziekolwiek pan pojedzie. Secundo: o jakich rzeczach pan mówi? - odezwał się natychmiast Tomlinson. Dzięki dwóm lekcjom łaciny tygodniowo wiedziałem, że primo to znaczy "po pierwsze", a secundo "po drugie".
- Pojadę. - zakomunikował Niall z pewnością w głosie. - No muszę kupić gumki, lubrykant, na wszelki wypadek wazelinę, no wiesz jak to jest... - odparł Horan całkiem poważnie. Gej?
- Masz - Louis rzucił mu nienaruszoną paczkę miętowych gum do ż u c i a. - Możesz skreślić je z listy. A, i to też! - zawołał wyjmując ze schowka pudełko wazeliny. Też gej? Machnął za siebie ręką i uderzył nią prosto w oko blondyna. Prześmiewczy uśmieszek zagościł na jego wąskich ustach, gdy Ni syknął z bólu.
- Nie żebym był zdziwiony czy coś, ale po co ci wazelina w samochodzie? - zapytał przykładając dłoń do oka.
- To wazelina k o s m e t y c z n a, której używam do u s t. - wytłumaczył Lou akcentując mocno wyrazy.
- A, że jak komuś robisz loda? - dopytywał się z widocznym rozbawieniem.
- Nie, jak mam popękane wargi. - syknął Tomlinson, a jego wypowiedź przesiąkała jadem.
- Od robienia komuś loda? - dokuczał mu Horan ledwo tłumiąc śmiech. Ogólnie cała sytuacja była komiczna, przez co musiałem odwrócić głowę w stronę drzwi, by ukryć przed Louisem swoje rozbawienie.
- Wysiadaj. - warknął przez zęby Tommo, gdy zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Oh, jaki życzliwy.
- Czemu? - zapytał niewzruszony pisząc coś na telefonie.
- Bo tak. - Tomlinson miał naprawdę naprawdę silne argumenty...
- Jesteś dziecinny jak... Jak dziecko! - porównał Irlandczyk i pokazał mu język.
- A ty dojrzały jak Justin Bieber. - zripostował natychmiast ksiądzunio. Próbowałem stłumić śmiech.
- Odwal się od niego, ok?! - uniósł się Niall. Wyczuwam fana Bjebera namber łan.
- Dżastin, pedał w dupe jebał. - zrymował beznamiętnie, skutecznie dogryzając blondynowi, który wreszcie podniósł wzrok znad smartphone'a.
- Zazdro, bo ty nigdy nie ruchałeś, księdzuniu. - rzucił w odpowiedzi Horan, a ja nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął zgłębiać poruszonego wątku. Czy Tomlinson na serio jest jeszcze prawiczkiem?
CZYTASZ
Ojciec Dyrektor
FanfictionOna - grzeczna, poukładana dziewczyna On - bezlitosny 'bad boy', który nie cofnie się przed niczym Co się stanie, gdy losy tak różnych osób się skrzyżują? Jak dalej potoczy się ich życie? Chcesz wiedzieć? PRZECZYTAJ! Oryginalne, nie? Ale 'bad...