II.

1.6K 96 20
                                    

Brazylia 2031

Cała głowa chciała wręcz wybuchnąć, ból ukryłam gdzieś głęboko w sobie, aby nikt z pracowników a tym bardziej klientów tego nie zauważyła. Nie chciałam ich litości, ludzie i tak zbytnio mi pobłażali ze względu na sytuację. Nie sądzili, że daje sobie radę. A daję i to jeszcze jak.

Widzą tylko to, co chcą widzieć. Czasami sobie myślę, że ludzie karmią się cierpieniem innych. Bawi ich to, gdy ktoś ma gorzej a jeszcze bardziej, jak im nie wychodzi. Zostałam samotną matką na swoje własne życzenie, nie chciałam mówić nic ojcu dziecka. Po prostu się bałam.

Nie o siebie, tylko o własnego syna. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o wydarzeniach z klubu, a tym bardziej o tym gdzie się obudziłam. Ares wykorzystał moje upojenie alkoholem, wykorzystał moje ciało do swoich własnych potrzeb.

A ja nie zamierzałam znowu tego rozdrapywać, od tego czasu sporo się zmieniło. Jak wcześniej tolerowałam jego samego, to teraz nie mogę na niego patrzeć. Skrzywdził mnie, chociaż sama byłam sobie winna. Ale przecież żaden szanujący się mężczyzna, nie wykorzystał by pijanej dziewczyny.

Tak przynajmniej mówił mój brat. A Bastos zrobił to bez zawahania, mało co pamiętałam z tego pamiętnego wieczoru. Oparłam swoje łokcie o bar, wpatrując się w swoje paznokcie. Te wspomnienia od czasu do czasu wracają do mnie ze zdwojoną siłą. Nasz syn jest jego małą kopią, przysięgłam sobie, że będzie znacznie lepszy od jego ojca.

I na takiego też wyrastał, widziałam różnice pomiędzy nim a Aresie.

- Wiesz o tym, że nie możesz go przyprowadzać do pracy? - do moich uszu doszedł głos Devona, wpatrywał się we mnie z troską - znaczy wiesz, lubię dzieciaka jest taki pocieszny, ale szef wyraził się ostatnio jasno. Fajnie się z tobą pracuję, a ja nie chce abyś została zwolniona.

- Tak wiem, ale nie mógł nikt się nim zająć. Ojciec jest w pracy, mama pomaga schorowanej sąsiadce a młody plątał by się jej tylko pod nogami.

- A twoje rodzeństwo? Przecież się nim kiedyś zajmowali. - chłopak oparł się o bar nie daleko mnie, na całe szczęście dzisiaj nie było żadnego ruchu w kawiarni.

- Martiny nie widziałam od świąt Bożego Narodzenia, pewnie dopiero zjawi się za kilka miesięcy. - moja starsza siostra jest lekkim duchem.

Zwiedza świat i zjawia się kiedy się jej tylko umyśli, raz przesiedzi w domu cały miesiąc a czasami w ogóle się nie zjawia aż do świąt. Korzysta z życia i nie w głowie jej założenie rodziny, jej zdaniem by jej tylko przeszkadzali w spełnianiu marzeń.

- A Bastan... To Bastan, z nim wole dziecka nie zostawiać. Alfie coraz więcej rozumie, a on się nie hamuje w słownictwie albo w jakimś zachowaniu. A młody bierze z niego przykład, poza tym mój brat siedzi teraz u dziewczyny i nie zgodziłby się go wziąć.

- A opiekunka?

- Mamy ważniejsze wydatki, po prostu nas nie stać.

Pomimo tego, że ojciec prowadzi swój warsztat samochodowy to i tak brakuje nam na potrzebne rzeczy. Pojawiło się wiele rywali na tym rynku pracy, a tata sobie z tym nie radzi. Jego opinia została nadszarpnięta przez nich, chociaż od zawsze prowadził swój biznes sumiennie i wywiązywał się z wydawaniem samochodów, bez przeciągania terminów.

Wiele razy wraz z Bastanem zarywali nocki, aby się wywiązać z terminami. A i tak obrywa mu się po dupie, po prostu chcą go zniszczyć. Im mniej konkurenci tym lepiej. A on jest łatwym celem, nie ma jakoś bardzo rozbudowanego warsztatu. Wręcz przeciwnie, jest skromny i mały w odróżnieniu do tych innych.

Diabelska Gra.  |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz