VI

1.3K 60 9
                                    

 Moje myśli robiły się w jeden duży kłębek, nie umiałam ich kompletnie poukładać w swojej głowie. Nie mogłam się nawet z nikim, tym podzielić. Bałam się rozmawiać z Aresem. W końcu dla niego to nie jest łatwe.

Zbył by mnie. I pewnie dostałabym tylko reprymendę, że czytałam coś co nie należy do mnie i nie powinnam wciskać nosa w nie swoje sprawy.

Rodzina Bastos skrywała wiele bolesnych tajemnic. O których nie mogłam się dowiedzieć, a wiem już o dwóch. Czy może być coś gorszego? Zerknęłam spod sterty poduszek, na spokojną twarz Aresa.

Jak spał, był nawet ładny. Jego ciemne włosy układały się w charakterystycznym nie ładzie, usta miał delikatnie rozchylone. Z biegiem dni, zauważyłam jak Alfie jest do niego podobny. Nie tylko z wyglądu. Ich charaktery nawet się zgadzały, a ja się coraz bardziej bałam tego.

Nie chciałam, aby mój syn w przyszłości był takim dupkiem. Robiłam wszystko co w mojej mocy, aby temu zapobiec. Czy mi się to uda, czy nie. Zobaczymy później.

Sięgnęłam dłonią, po szklankę wody która stała zawsze po mojej części łóżka. Naczynie okazało się puste. Przecież przed chwilą była pełna. Zeszłam z łóżka, tak aby nie obudzić pana marudy. Starałam się być dla niego miła, co nie zawsze mi wychodziło.

Po prostu się nie dało. Sam mnie do tego prowokował. Przyłapałam się nawet na tym, że lubię nasze przekomarzanie się. Oczywiście, nigdy się do tego nie przyznam. Nie jestem taka głupia.

Najciszej jak się da, zeszłam na dół. Był środek nocy, a nie chciałam nikogo obudzić.

Z kuchni dochodziły kroki i cichy śpiew kobiety. Czy to możliwe, że personel został po godzinach? Ale niby po jaką cholerę? Moje plecy zetknęły się z kamienną ścianą. Nie wiedziałam kogo się spodziewać. A może to po prostu dziewczyna Hermesa?

Było by to bardziej prawdopodobne, jakby był w ogóle w domu. Wyjrzałam zza ściany do pomieszczenia, a moja szczęka prawie dotknęła podłogi.

Debra stała jak gdyby nigdy nic. Ona chodziła, nie wyglądała na osobę, która kiedykolwiek siedziała na wózku. Miałam tak wiele pytań, na które nie dostanę odpowiedzi. Jej praktycznie siwe włosy, z domieszką brązowego koloru były upięte w długi warkocz, który sięgał jej aż po pas.

- Nie musisz mi się tak przyglądać - wbiła nóż w deskę do krojenia i odwróciła się w moim kierunku. Od razu schowałam się zza ścianą, miałam nadzieję, że mnie nie zauważyła.

- Oj Bluebell - w jej tonie był wyczuwalny śmiech. - wiem, że kryjesz się zza ścianą, możesz wyjść. Nie zrobię ci krzywdy. - wzięłam duży wdech i stanęłam na progu kuchni, kobieta stała z założonymi rękami na piersi. - poznałaś moją tajemnicę, która to z kolei?

- Ty wiesz?

- O czym? Że ta papla, nazywana moim najmłodszym synem ci wszystko pewnie wygadała? Domyśliłam się tego, nigdy nie umiał trzymać języka za zębami. - wycedziła. Biła od niej nienawiść, ale nie w moim kierunku. Tylko do jej synów. - widziałam też, że chodziłaś po strychu i znalazłaś zeszyt Aresa.

- Wiedziałaś, że twój syn był molestowany i nic z tym nie zrobiłaś? - zacisnęłam dłonie w pięści, normalna matka się tak nie zachowuje.

- A co miałam zrobić? - zbliżyła się do mnie, ale od razu postawiłam krok w tył. Chciałam być jak najdalej od niej. - było mi tak wygodniej. Sam fakt, że musiałam znosić ich ojca. Chociaż miałam z tego korzyści.

Zbierało mi się na wymioty, to było nie winne dziecko. A potem ona szła do łóżka z człowiekiem, który dotykał ich syna i nie miała wyrzutów sumienia. Przeszły mnie aż ciarki, gdy tylko dopuszczałam do siebie myśli, że Alfiego mógł spotkać taki sam los.

Diabelska Gra.  |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz