XIV

339 17 12
                                    

           Obraz powoli się rozmazywał, wszystko złączało się w całość wraz ze wzrostem prędkości jaką osiągał pojazd. Zerknęłam na Aresa, który był kompletnie pochłonięty drogą. Z jakiegoś powodu nie chciał wyjawiać prawdy w domu. Co robiło się jeszcze bardziej podejrzane. 

W lusterku odbijały się światła drugiego auta, którym jechali Hermes i Bastan. Jakoś ta dwójka najbardziej się dogadywała, a nikt nie chciał zaryzykować i posadzić Bastana obok Apollo. Tak samo młodszy nie chciał siedzieć na przodzie obok swojego brata, błagał mnie na kolanach aby mógł usiąść z tyłu wraz z Martiną. 

Nie wiedziałam, czy to było spowodowane tym, że po prostu nie chciał obok niego siedzieć czy może moja starsza siostra wpadła mu w oko. Ares siedział cicho przez całą drogę, po prostu udawał, że nas nie widzi ani nie słyszy. Zaciskał tylko nerwowe kierownice, to musiało być dla niego trudne. 

W końcu pojawie prawdę, Apollo nie wiedział nic o swoim ojcu. Mało czasu z nim spędził, miał zaledwie dwanaście lat kiedy on umarł. A jego bracia nie chcieli psuć mu dzieciństwa mówiąc mu prawdę o nim. Co odbije się jego przyszłością. 

Poczułam jak mój fotel delikatnie się ugina pod ciężarem, spojrzałam na Apollo który nieco wychylił się do przodu. Zdecydowanie dopisywał mu humor. 

- Ej wiecie co - zaczepił swoje dłonie o nasze fotele. - Wjeżdżamy w sam środek lasu, jest ciemno i w dodatku unosi się tutaj mgła. Tak zaczynają się każde horrory. Brakuje tylko tego, aby auto zgasło. 

- Więc liczmy na to, aby morderca był chociaż przystojny. Wtedy osobiście oddam mu się w jego ręce. - Martina przepchnęła nieco najmłodszego z braci, przez co teraz obydwoje znaleźli się na środku. 

- Taki plot twist, to ja będę tym mordercą. - wyszczerzył się jeszcze w większym uśmiechu zerkając na moją siostrę. 

Nie widziałam dla nich przyszłości, Martinę nie pociągali o dwanaście lat młodsi mężczyźni. Inaczej by było, jakby był starszy z milionem na koncie i przede wszystkim był by jedną nogą w grobie. 

- Czyli nie będzie, ani ładny ani mądry - Ares w końcu się odezwał, ale cały czas zachowywał tą swoją poważną mimikę nie zdradzając kompletnie o czym myśli. 

- Jak możesz?! Byłbym zajebistym mordercą, czego ty chcesz? - był dość oburzony słowami swojego brata, oparł się o siedzenie za sobą krzyżując oburzony swoje dłonie na torsie. 

- Ta, pewnie - prychnął - ostatnio pokazałeś jakiego masz cela 

Zmarszczyłam swoje brwi, od razu zerkając na twarz kierującego. Martina zrobiła to samo, wychylając się bardziej do przodu. Nie chciał chyba przez to powiedzieć, że to Apollo do mnie strzelał. 

- Co masz na myśli? - usiadłam bokiem na siedzeniu, patrząc tym razem na młodszego. Jego kolory odeszły kompletnie z jego twarzy, stał się dość blady a  swój wzrok skupił na siedzeniu swojego brata. 

- Chyba nie podejrzewacie, że on do ciebie strzelał. To nie dorzeczne, kiedyś wybraliśmy się na polowanie i jedynie co upolował to trującego grzyba. - na twarzy Aresa pojawił się kpiący uśmiech, pokiwał rozbawiony głową przyśpieszając nieco samochód, gdy akurat auto jego brata chciało go wyprzedzić. 

Toczyli ze sobą jakąś walkę, auta nie zwalniały nawet na sekundę. Osiągały coraz to większą prędkość, wymijając z wyjątkową precyzją każdą przeszkodę. Ares nawet nie dawał szans na wyprzedzenie, pewnie złamali po drodze wszystkie przepisy jakie są dozwolone. 

Zerknęłam na siostrę, która uważnie przetwarzała jego słowa. Sortowała każdą literę, która wypadła z jego ust. Usiadła na swoim miejscu skupiając swoją uwagę na rozmazany obraz. 

Diabelska Gra.  |Zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz