Rozdział XVIII „To twoja wina"

966 38 29
                                    

Witam was moi kochani. Na początku chciałbym was przeprosić za taką długą przerwę między rozdziałami ale niestety dopadła mnie grypa no i sami wiecie jak to jest. Mimo słabszego samopoczucia nadal pisze rozdziały także oto nie musicie się martwić! 

No i to tyle ode mnie :))

Życzę wam dobrego tygodnia i dużo zdrówka!

***

29.10.2019. Kolumbia, Medellin.

Layla.

Wyobrażałam sobie ten jeden, konkretny moment od jedenastu lat. Dzień w dzień. Noc za nocą. W mojej głowie przewinęło się tysiące możliwych scenariuszy tej jednej chwili. Myślałam o tym co im powiem i jak potoczy się nasza rozmowa. Myślałam o tym jak ich wyściskam i zabiorę z tego okropnego domu. Miałam przygotowaną całą rozmowę. Wszystko.

Wyobrażałam sobie ich reakcje... lecz w żadnej analizowanej przeze mnie opcji nie wystąpiła ta, która miała miejsce naprawdę...

Myślicie, że rodzina was nie zrani? Że zawsze będą po waszej stronie bo w końcu wy zrobilibyście dla nich wszystko?

W takim razie jesteście w błędzie. Tylko rodzina jest w stanie sprawić, że poczujesz się jak bezwartościowy, niepotrzebny przedmiot, który jedynie sprawia problemy.

Na kilka minut moje ciało zamieniło się w posąg. Czułam jakby ktoś wylał na mnie cement i pozostawił tylko oczy. Widziałam swoje rodzeństwo przez okno ale nie potrafiłam się ruszyć. Chciałam zrobić krok w przód.. chociaż jeden mały kroczek. Ale moje ciało nic a nic. Zastygło. Tak bardzo starałam się poruszyć, ale mój organizm zapomniał jak się funkcjonuje.

Do tej pory, tylko raz w życiu się tak czułam. Wtedy gdy widziałam śmierć matki na własne oczy.

W środku krzyczysz, zwijasz się z bólu. Czujesz jak twoje serce powoli słabnie... jak ty słabniesz. Czujesz jakby ktoś właśnie wbijał ci nóż prosto w klatkę piersiową ale ty tylko Patrzysz i patrzysz, nie jesteś w stanie nic zrobić bo twoje nogi mówią ci STOP.

Chcesz biec, chcesz krzyczeć, płakać. Chcesz zrobić cokolwiek, ale zamiast tego stoisz i patrzysz.

To najgorsze uczucie jakiego doświadczyłam. I myślałam, że nigdy już się tak nie poczuje.

Ten dom.. ten cholerny dom.

Jak ja mogłam ich tutaj zostawić.

Myślałam... byłam pewna, że jestem silna, że już nic mnie nie zniszczy, ale na widok tego przeklętego budynku.. moje dłonie zaczęły drżeć, a w oczach zebrały mi się łzy.

ŁZY... od dziesięciu lat nie płakałam. Nie mogłam płakać. Wmówiono mi, że uczucia są dla słabych, że jeśli chce być najlepsza muszę stać się odporna.

„Nie płacz, nie panikuj, nie czuj"- Tak mnie szkolono... i tak nauczyłam się żyć.

Lecz wspomnienia z tego miejsca same do mnie przyszły. To było silniejsze ode mnie. Tak bardzo nienawidziłam tych ludzi. To przez nich mam wstręt do własnej osoby i to przez nich moje całe ciało jest okaleczone. Te okropne wspomnienia zostaną ze mną już na zawsze. Nieważne jak moje życie będzie wyglądało za kilkanaście lat, blizny zostaną ze mną do samego końca.

Czy ktoś kiedykolwiek będzie w stanie mnie pokochać? Nie wydaje mi się.. no bo To jak wybrać zużytą zabawkę wśród pięknych i nietkniętych rzeczy. Może słaby przykład, nie chce się porównywać do przedmiotów ale w tym domu tak się właśnie czułam. Jak rzecz. Wykorzystana, niechciana i odpychająca.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz