Rozdział XXXVII „Lekcja historii"

494 36 31
                                    

Jeny wstawiam to po raz 18382020 i jak tym razem się nie uda to rzucam pisanie. Gdyż moja cierpliwość jest na takim samym poziomie jak Layli.

Czyli zerowym.

Napiszcie mi błagam czy w końcu się udało i rozdział wam się wyświetla bo ja tu zaraz szału dostanę z tą technologią XD

W KAŻDYM BĄDZ RAZIE JEŚLI JEDNAK TO CZYTACIE TO TRADYCYJNIE ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA zostawienia gwiazdki i w ogóle bla bla zapraszam na instagrama i te inne pierdoły wiadomo o co chodzi.

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba! I mam nadzieje, że wszystko zadziała prawidłowo bo byłam już bliska wyrzucenia laptopa przez okno ;)

have fun bąbelki

***

Austin, Teksas.

Layla.

Mrugam raz czy dwa. Z nadzieją, że gdy ponownie otworzę oczy.. wszystko zniknie.

Razem ze mną. Mam nadzieję, że przepadnę w ciemnościach własnych oczu. Pogrążę się w ciemnościach własnych koszmarów ale przynajmniej raz na zawsze.

Przymykam powieki by chociaż na sekundę uciec od rzeczywistości. Przymykam powieki bo wiem, że gdy je otworzę moje życie zmieni się już na zawsze. Przymykam powieki żeby zebrać siły. Nie mogę drugi raz dać się sprowokować.

Otwieram oczy. I od razu żałuję...

Żałuje, że pośród ludzi tu stojących nie ma Charliego.

On doskonale by wiedział jak mnie uspokoić. Wystarczyłoby tylko jedno spojrzenie, jeden uśmiech..., a moje samopoczucie zmieniłoby się natychmiastowo. Otuliłby moje rozdygotane ciało i rozgrzał moje serce. Chwyciłby mnie za dłonie i nie puszczałby ich dopóki nie będzie miał gwarancji, że jestem bezpieczna. To właśnie on Jest moją bezpieczną przystanią, której w tym momencie tak bardzo potrzebuje.

Dopiero w momencie gdy rozglądałam się po mieszkaniu w poszukiwaniu tych ciemnych jak węgiel tęczówek zdałam sobie sprawę... jak bardzo potrzebuje tego chłopaka w swoim życiu.

Do teraz nie wiedziałam, że potrzebuje kogokolwiek poza sobą samą.

Wzięłam głębszy wdech bo ta myśl zaczęła mnie mocno przerażać i paraliżować od środka. Nigdy nikogo nie potrzebowałam. Nauczyłam się być niezależną osobą. Zawsze umiałam radzić sobie sama więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej.

-Nic nie powiesz? Nic?- mężczyzna przechylił głowę i wlepił we mnie swoje zdezorientowane spojrzenie.

Lecz ja w dalszym ciągu milczałam. Cisza stawała się z każdą sekundą co raz bardziej niezręczna ale mi to nie przeszkadzało. Nie chciałam ich słuchać, nie chciałam nic mówić. Najchętniej bym po prostu zniknęła.

Gdyby to tylko było możliwe.

-Nie chcesz usłyszeć wyjaśnień?- zbliżył się o krok, mimo to ja nawet nie drgnęłam. Zamiast tego zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu.

Wyglądał identycznie jak na zdjęciu. Oprócz większego zarostu nic a nic się nie zmienił. Ciemna karnacja, czarne jak smoła, krótko przystrzyżone włosy i charakterystyczne ciemne oczy. Tak ciemne, że aż wydają się aż czarne... (jakbym widziała swoje oczy tylko w innym ciele) Lekko zadarty nos i pełne usta.

No wypisz wymaluj mój stary jak z obrazka.

-Layla wszystko w porządku?- odezwała się Gabriella.

Ciśnienie lekko mi podskoczyło na te słowa.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz