Rozdział XLII „ Rodzina"

370 14 31
                                    

siemaaaa kochaniii moi

Jak wakacje? Jakie plany macie? dajcie znać koniecznie!

Tymczasem ja wrzucam rozdziały, które są dosłownie CISZĄ PRZED BURZĄ... możecie się domyślać z resztą po zakończeniu mhm..

Love you all 

lećcie czytać!

***

Austin, Teksas.

Charlie.

Idąc w stronę stawu miałem w głowie gonitwę myśli.

Jak nie zranić dziewczyny..

Jak pozbyć się Ricardo.

Jak zapewnić bezpieczeństwo Bratu.

Od czego zacząć? Jak to rozegrać?

Czasu jest co raz mniej, a pomysłów brak. Czuje się bezradny jak nigdy dotąd... Myślałem, że w drodze z Kolumbii Do Teksasu będę miał już gotowy plan w głowie. Tymczasem za każdym razem gdy wracam myślami do tej sprawy dostaję duszności, a zawartość żołądka momentalnie podjeżdża mi do gardła. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak fatalnie czułem.

Chciałem to wszystko jakoś ogarnąć.. całą tą sytuację załatwić jak najszybciej.. ale Layla ostatnio miała gorsze dni przez co moja uwaga była w pełni skupiona na niej. Na jej samopoczuciu i zdrowiu.. nie mogłem jej zostawić w takich chwilach. Nie mogłem sprawić aby poczuła się zaniedbana.

Wszystko inne zeszło na drugi plan.

Wiem, że dobrze zrobiłem.. nie mam wyrzutów sumienia, że cały swój czas poświęciłem dziewczynie.

Jednakże...

Przez to skomplikowałem wszystko jeszcze bardziej.

Ten gość może i jest psychopatą ale nie jest głupi... na pewno zaczął coś podejrzewać.

Mówiłem, że mam już wszystko czego tak bardzo Potrzebował... lecz nadal mu niczego nie dostarczyłem... nadal zwlekam...

I jak mam teraz wybrnąć z tej sytuacji?- to pytanie nie daje mi spokoju. Tak bardzo chciałbym wiedzieć co powinienem zrobić...

Mimo wszystkich wątpliwości jedno jest pewne.

Nie mogę zacząć działać póki mój brat nie będzie bezpieczny.

Jeśli zapewnię mu bezpieczeństwo zacznę działać.

Sam nie mogę tego zrobić. To zbyt ryzykowne... 

Ale czy ufam komuś na tyle mocno aby powierzyć tej osobie bezpieczeństwo mojego brata..?

Do głowy przyszła mi tylko i wyłącznie jedna osoba.

Declan.

Może różnie między nami było.. ale wiem, że mogę na niego liczyć. Wiem, że jest godny zaufania i załatwi sprawę jak należy.

Teraz jest odpowiedni moment. Odpowiedni moment aby zacząć grę na śmierć i  życie.

Wszystko musi być załatwione szybko oraz  sprawnie. Zaraz po tym jak mój brat znajdzie się w bezpiecznym miejscu będę miał mało czasu na załatwienie Ricardo.

Gdy zobaczy, że mój brat zniknął będzie wiedział, że coś jest Nie tak... dlatego muszę mieć wszystko odliczone tak jak należy.. Mowa tu o planie doskonałym.

Nie ma tu miejsca na pomyłki. Nie ma miejsca na poprawę.

Cała ta akcja musi wyjść wzorowo już przy pierwszym podejściu.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz