Rozdział XLI „Co kto lubi"

482 27 40
                                    


hej hej hello

Wstawiam rozdział jak zwykle o nieludzkiej godzinie ale może znajdą się jeszcze jakieś wyjątki które nie śpią? koniecznie dajcie znać!

Ogólnie jakaś zbyt łaskawa jestem gdyz kolejny luźny rozdział w dodatku spokojnie zakończony. W następnym muszę wam jakąs bombę pierdolnąc na koniec bo za cicho jest. Jakiś trup, kłotnia coś ten teges wymyśle nie martwcie się już ja zadbam o wasze zdrowie psychiczne.

Buziaczkiiii

Mam nadzieje, że rozdział wam sie spodoba!!

***

Austin, Teksas.

Layla.

Zazwyczaj nie lubiłam mówić o sobie. Czułam, że nikogo nie obchodzi co tak naprawdę przeżywam i większość pyta tylko i wyłącznie z grzeczności. Pytają, a później nie słuchają. Lub słuchają ale wykorzystują to przeciwko tobie. Kłamią ci prosto w oczy i okazują współczucie po czym biegną do innych i przedstawiają twoją historię jako śmieszny żart.

Ludzie patrzą tylko i wyłącznie na siebie. Nie obchodzi ich co czujesz, myślisz czy robisz. Nieważne jak bardzo Zycie ci się wali.... To nie ma znaczenia bo przecież inni mają gorzej.

Więc po co komuś mówić o sobie jak jednym uchem to wpuszcza, a drugim wypuszcza.

Dlatego przez całe moje życie na pytanie:

Co u ciebie?

Odpowiadałam „Wszystko okej" i łagodnie się przy tym uśmiechałam. Tak żeby było bardziej wiarygodnie.

Nie potrzebuje sztucznej troski i pustych obietnic.

Wiem, że koniec końców mogę liczyć tylko na siebie.

Czy duszenie w sobie wszystkich emocji jest dobre? Absolutnie nie. Ale do tej pory nie spotkałam osoby, która naprawdę będzie chciała mnie słuchać i naprawdę będzie się mną przejmowała.

No właśnie... do tej pory.

A jakoś tak dziwnym trafem na mojej drodze pojawił się niejaki Charlie Henderson. Arogancki, cholernie przystojny i wkurzający wrzód na tyłku.

I nie wiedzieć czemu.. gdzieś w środku czuje potrzebę rozmawiania z nim na każdy temat. Chcę się z nim dzielić wszystkim. Każdą najmniejsza pierdołą.

Nie wiedzieć czemu wierzę mu kiedy mówi, że mogę na niego liczyć.

Nie raz już mi udowodnił, że naprawdę interesuję go moja osoba. Moje zdrowie i moje problemy. Długo walczyłam z tym wszystkim... zaufanie nie przychodzi mi zbyt łatwo.

Ale po tym jak się zachowywał, po tym co mi mówił.

Poczułam w sercu, że mogę mu zaufać. Bo cokolwiek się nie działo on zawsze był. (Nawet jak zachowywałam się jak wiedźma) Był i wyczekiwał aż się przed nim otworzę. A ja powoli zaczynałam to robić...

Bo w przecież nie wszyscy ludzie są okrutni prawda? Nie mogę myśleć, że każdy mnie zrani bo takim sposobem nigdy nie nawiąże relacji.. W końcu muszę ruszyć do przodu i zaryzykować.

„Stara Layla" już dawno kopnęła by obecną Layle w dupę za to, że w ogóle rozważa powiedzenie całej historii z życia.

Ale patrząc na to wszystko co miało ostatnio miejsce.. wiem, że muszę się tym z nim podzielić bo oszaleję do końca.

Opowiadałam przez kilkanaście minut. Gadałam jak najęta... trochę chaotycznie gdyż nadal się w tym wszystkim gubiłam. Jąkałam się i powtarzałam ale nic z tych rzeczy nie zraziło chłopaka.

Living a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz