/2\

463 39 36
                                    

Wystraszony wzrok niepewnie przeniosłem na mężczyznę dzierżącego sztylet. Księżyc w pełni oświetlał jego plecy, dodatkowo obszerny kaptur potęgował cień ukrywający jego głowę, więc niewiele mogłem zobaczyć, ale szybko zrozumiałem, że mam do czynienia z osobą w moim wieku.

Ostrożnie wstałem, próbując dostrzec jego twarz.

- Ładniutki jesteś - stwierdził kpiąco. Czułem jak świdruje mnie wzrokiem. Ostrzem sztyletu lekko uniósł mój podbródek.

- Okaż szacunek swemu sułtanowi - odparłem, próbując udawać niewzruszonego, chociaż sytuacja, w jakiej się znalazłem, napawała mnie lękiem. Przyjąłem władczą postawę i w miarę możliwości obdarzyłem go chłodnym wzrokiem.

Łotrzyka, wciąż trzymającego sztylet przy moim gardle, zaskoczyły wypowiedziane przeze mnie słowa. Po chwili roześmiał się zdrowo.

- Trzymajcie mnie, bo zaraz się przewrócę! - Śmiał się w najlepsze, co jedynie zdenerwowało mnie. Nie spodziewałem się aż takiej ignorancji. Wreszcie odrzucił kaptur w tył, dzięki czemu mogłem mu się przyjrzeć. Mężczyzna był niewiele niższy ode mnie, podobnej postury. Jego czekoladowe tęczówki idealnie zgrywały się z opaloną karnacją i krótko ściętymi czarnymi włosami. Z jego wąskich ust nawet na moment nie schodził kpiący uśmieszek.

- Kim jesteś? - spytałem, próbując nie myśleć o tym, jaki on jest piękny. Prawdę powiedziawszy nie potrafiłem oderwać od niego wzroku, co również odrobinę mnie irytowało. Jak to możliwe, bym mógł być zafascynowany kimś, kto właśnie mi grozi?!

- Lilim Ahas* do twych usług, wasza wysokość. - Ironicznie skłonił się, przesadnie naśladując prawidłowy ukłon, jaki powinno się składać władcy. Zazgrzytałem zębami, a po chwili poczułem przypływ lęku. Jeśli on nie kłamał i naprawdę stał przede mną sam Cień Węża, źle to mi wróżyło. Jego imię nosiło się iście złą sławą. Każdy o nim słyszał, mało kto go widział i tylko nieliczni wychodzili żywi ze spotkania z nim twarzą w twarz.

Cień Węża wraz ze swoim gangiem był solą w oku Imperium. Maczali palce we wszystkim co choć w połowie było nielegalne. Bez skrupułów sprzedawali zdobyte tajne informacje Imperium wrogim krajom, okradali każdego, kogo tylko spotkali, zajmowali się niewolnictwem i zabijaniem na zlecenie.

- Skoro jesteś sułtanem, to gdzie twoja straż? - zakpił, udając że się rozgląda. - Słyszałem, że władca nawet do wychodka nie idzie bez obstawy. - Obnażył zęby w jeszcze bardziej krzywym uśmiechu. Coś się we mnie zagotowało przez to jego zachowanie. Jeszcze nikt nigdy nie zachowywał się tak wobec mnie i nie obrażał wyssanymi z paca bzdurami!

- Potrafię sam o siebie zadbać - warknąłem. Wykorzystując chwilę rozproszenia łotrzyka, płynnym ruchem wytrąciłem sztylet z jego dłoni. Mężczyzna od razu spoważniał, uniknął wymierzonego w jego nos ciosu i przygwoździł mnie do drzewa, całkowicie unieruchomiając. Moje przeguby złapał w solidne uściski i odrobinę wykręcił mi ręce, przyszpilając do grubego pnia, praktycznie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Mimo to z zawziętą miną próbowałem jakoś uwolnić się, choć obecnie znajdowałem się w nieciekawej sytuacji.

- Nie ładnie, nie ładnie - zacmokał udając dezaprobatę na mój nieudany atak.- Słyszałem, że ludzie z wyższych sfer są obeznani z zasadami etykiety, ale u ciebie tego nie widzę. Kto to widział, żeby atakować nowego znajomego?

Nasze twarze dzieliła niewielka odległość, bez problemu mogliśmy patrzeć sobie głęboko w oczy. Zapewne w moich Lilim Ahas widział złość, zawziętość, by wyrwać się i sprowadzić go do pionu. Z każdą sekundą jego zachowanie coraz bardziej irytowało mnie. I intrygowało, ale do tego drugiego nie chciałem się przyznać nawet sam przed sobą.

Z zaskoczeniem zrozumiałem, że w oczach mojego przeciwnika nie widać nic złego. W przeciwieństwie do mnie, on świetnie się bawił. W jego spojrzeniu poza kpiną mieściło się również rozbawienie i zaciekawienie moją osobą.

- Puść mnie - wycedziłem przez zęby, próbując oswobodzić się ze stalowego uścisku.

- A co zrobisz, jeśli odmówię? - mruknął prowokacyjnie, przybliżając się do mnie. Coś w jego głosie zmieniło się, lecz nie byłem w stanie określić, co to dokładnie jest. Wyczułem jakieś zagrożenie ze strony Lilima, ale inne niż zazwyczaj. Uderzyłem się w tył głowy, próbując zwiększyć dystans między naszymi twarzami, niestety bezskutecznie.

- Ładniutki jesteś - ponownie mnie tak nazwał, lecz tym razem wypowiedział to z czystym rozbawieniem.

Nim jakkolwiek zdążyłem zareagować, jego usta złączyły się z moimi. Całkowicie ogłuszony tym, co właśnie zrobił Lilim, zaprzestałem jakichkolwiek prób wyrwania się. W uszach szumiała mi krew, serce niebezpiecznie przyspieszyło, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Ledwo byłem w stanie zrozumieć, że mężczyzna właśnie mnie pocałował!

Ten dziwaczny pocałunek zakończył się równie szybko, jak zaczął. Łotrzyk oswobodził moje przeguby i odsunął się nieznacznie.

- Tak jak przypuszczałem, słodki pocałunek od ślicznego sułtana. - Oblizał wargi wyraźnie zadowolony ze swoich poczynań. - Znaj moje dobre serce. Puszczę cię wolno, ale to biorę jako rekompensatę. W końcu nie mogę być stratnym na naszym spotkaniu - powiedział szarmancko. W jego dłoni błysnęła moja złota wysadzana kamieniami szlachetnymi bransoleta. Kiedy i jak ją zdjął?!

Mężczyzna bezszelestnie zniknął w cieniu między drzewami, a ja całkowicie zszokowany osunąłem się na ściółkę leśną. Niepewnie mimowolnie dotknąłem swoich warg, wspominając coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć.


-/-

Proszę bardzo, oto kolejny rozdział, ten jeszcze jest normalny 😉

Zgaduj zgadula, gdzie leży złota kula! 😁 Tajemniczy łotrzyk, radosny muzyk, czy uroczy sługa - kto zawładnie sercem naszego sułtana? Czy może pojawi się ktoś inny? Czy pomoże rozwiązać problemy, czy przestworzy nowych? 😏

Oczywiście imię zaczerpnięte z języka filipińskiego:

Lilim Ahas - Cień Węża

„Sułtan i jego harem" YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz