/10\

472 35 16
                                    

Lilim mógł mówić sobie co tylko chciał, lecz jego zachowanie przeczyło wcześniej wypowiedzianym słowom. Przez sen poczułem, jak coś mocno ściska moją dłoń. Mruknąłem pod nosem z niezadowoleniem i bardzo niechętnie rozchyliłem powieki.

Do mojej sypialni wdzierały się pierwsze promienie słoneczne, co oznaczało, że jest jeszcze za wcześnie na pobudkę. Już chciałem na powrót zamknąć oczy i ponownie udać się do krainy snów, gdy znów poczułem ścisk prawej dłoni i usłyszałem jakieś mamrotanie koło siebie. Z niemałym zaskoczeniem przyglądałem się, jak śpiący obok mnie Lilim z całych sił zaciska palce na mojej dłoni.

„Aż tak bardzo mnie nie kocha, że nawet przez sen potrzebuje bliskości i dotyku?" - zadrwiłem w myślach.

Łotrzyk zmarszczył nos, ścisnął mocniej moje palce i lekko poruszył głową. Znowu niezrozumiale mruknął coś. Jego oddech przyspieszył, a odruchy stały się częstsze i mocniejsze.

- Lilim, co się dzieje? - szepnąłem zmartwiony.

Nie mając innego wyjścia zdecydowanie potrząsnąłem ramię kochanka. Na ten gest otworzył gwałtownie oczy. Jego źrenice były nienaturalnie rozszerzone, oddech spazmatyczny, przyspieszony, rozpalone ciało lekko drżało i to na pewno nie z powodu zimna czy bólu.

- Lilim, co się stało? - ponownie zapytałem. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim stanie. Co prawda, zawsze, gdy mnie odwiedzał, to on budził się wcześniej, rzadko kiedy miałem okazję widzieć go śpiącego, więc nie bardzo wiedziałem, jak zachowuje się zaraz po przebudzeniu. Jednakże byłem pewien, że na pewno nie tak, jak to miało miejsce właśnie teraz.

- Przytul - poprosił. Dostrzegłem, że w kącikach jego oczu zbierają się łzy, co tylko spotęgowało moje zmartwienie.

Szybko wykonałem jego prośbę. Oswobodziłem dłoń, którą cały czas kurczowo trzymał, podsunąłem się do niego i ostrożnie przytuliłem ukochanego do siebie. Musiałem uważać, by nie zrobić mu krzywdy lub nie spowodować dodatkowego bólu, ledwo powstrzymywałem się, by nie wzmocnić uścisku. Jak nigdy wcześniej teraz jego ciało było dziwnie delikatne, niemalże kruche. Miałem wrażenie jakbym trzymał w objęciach porcelanową lalkę, a nie zadufanego w sobie niezniszczalnego łotrzyka.

- Bili, by zabić - wyszeptał drżącym głosem. Kurczowo zaciskał palce na mojej koszuli nocnej. - Nie wiem, jak udało mi się przeżyć, bałem się, że już cię nie zobaczę - mamrotał, a ja nie wiedziałem, co zrobić. Czy to ta gorączka, przed którą uprzedzał medyk?

- Na szczęście to już przeszłość, teraz jesteśmy razem - powiedziałem cicho, kojąco głaszcząc go po nagich, rozpalonych plecach okrytych bandażami. To, co właśnie się działo, w niczym nie przypominało mojego kochanka. Odchyliłem się lekko od niego, by móc spojrzeć w czekoladowe oczy. Jego wzrok zawsze pełen kpiny i irytującej pewności siebie, teraz był przerażony i zapłakany, a cała jego postawa niezwykle krucha i delikatna. Bardziej przypominał dziecko niż dorosłego.

- Boję się... - szepnął, drżąc.

- Wszystko będzie dobrze - zapewniłem go. - Teraz należysz do mnie. Już nikt nigdy nie wyrządzi ci żadnej krzywdy. Spróbuj jeszcze przespać się - poprosiłem, mając nadzieję, że może dodatkowy sen jakoś mu pomoże, gdyż ja nie byłem w stanie nic zrobić.

„Jeśli zaraz mu nie minie, wezwę medyka" - postanowiłem, martwiąc się o ukochanego.

Lilim posłusznie, co było bardzo do niego niepodobne, skinął głową i wtulił się we mnie mocniej. Kojąco głaskałem kochanka po plecach, jak mantrę powtarzając, że już nigdy nie pozwolę go skrzywdzić. Oddech łotrzyka powoli uspokoił się, spięte ciało rozluźniło, dziwne gorąco mijało, aż wreszcie mężczyzna zapadł w sen. Z nikłym uśmiechem tuliłem Cienia Węża, w duchu ciesząc się, że udało mu się zasnąć. Nawet nie zauważyłem, kiedy i mnie ponownie zmorzyło zmęczenie.

„Sułtan i jego harem" YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz