Epilog

879 35 12
                                    

Obudziłam się w ramionach Liama i czułam się szczęśliwa, ale szczęście ma jeden ogromny minus - jest krótkotrwałe, więc siłą rzeczy, moje również nie potrwało długo.

Siedziałam skulona pod drzwiami sypialni i płakałam. W pomieszczeniu wciąż rozbrzmiewał dźwięk pukania i nie chciał ustać.

- Zostaw mnie! - Krzyczałam, ale on nie przestawał.

- Porozmawiaj ze mną, Kochanie. - Nie poddawał się.

- Nie! Odejdź! - Między słowami, krztusiłam się własną śliną. - Błagam!

- Nie możesz wiecznie przede mną uciekać! - Wrzasnął, a ja nie chciałam go widzieć.

Popołudnie spędziłam sama w swojej sypialni, Scoot wciąż był w pokoju obok, a niedawno wyszedł, tylko na chwilę, a on wdarł się do mieszkania nieproszony.

- Proszę. - Mamrotałam pod nosem, w myślach błagając, żeby ten koszmar się skończył.

W końcu pukanie ustało, a w moich uszach rozległ się pisk.

Zostałam sama. Płakałam, łkałam i błagałam, żeby szczęście do mnie wróciło. Czy ja na prawdę, byłam tak złym człowiekiem, że na nie, nie zasługiwałam? Przecież każdy zasługuje, więc dlaczego nie ja.

- Vanessa, jesteś tam? - Usłyszałam głos, który koił moje zszargane nerwy. Chciałam go słyszeć. - To ja, Liam.

Bolał mnie każdy mięsień.

- Otwórz drzwi. - Mówił zdecydowanie i powoli.

Zmuszając się do ruchu, przewróciłam się na kolana i przekręciłam zamek w drzwiach.

Liam popchnął drewno i gdy tylko dostrzegł mnie na podłodze, uklęknął obok mnie.

- Już go tu nie ma. - Przyciągnął moje drobne ciało do siebie i zaczął gładzić moje włosy. - Jesteś bezpieczna.

Opatulił mnie znajomy zapach cytryny.

- Czy on już zawsze będzie w pobliżu? - Zadarłam głowę, żeby spojrzeć Liamowi w oczy. Starł łzy z moich policzków.

Zobaczyłam na jego twarzy zmieszanie. Wiedział, że jest taka możliwość.

Okłam mnie, proszę.

- Nie. Wszystko będzie dobrze. - Powiedział, jakby czytał ze mnie jak z otwartej księgi.

Czułam smutek i strach. Dotarło do mnie, że mój ojciec jednak żyje, że jest tutaj. Wraz z dopuszczeniem do siebie tych myśli, zaczęła pojawiać się akceptacja. Byłam zmuszona do pogodzenia się z takim stanem rzeczy, ale to nie oznaczało, że chce go widzieć. Okłamał mnie, oszukał. Zabrał mi tatę, którego tak bardzo potrzebowałam. Większość życia zastanawiałam się, jak to jest dorastać, mając przy sobie ojca, a on nagle pojawił się w moim życiu, bez żadnego ostrzeżenia.

Moje życie było sztormem, rozszalałym morzem, którego fale obijają się o statek, żeby za chwilę go przewrócić. Potrzebowałam słońca, które zatrzyma tą szalejącą nade mną burze. Potrzebowałam kotwicy, która przycumuje mnie zaraz obok brzegu i pozwoli stabilnie unosić się na wodzie. Nie chciałam utonac, choć tak blisko mi do tego było.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że żeby dosięgnąć słońca, wystarczy, że stanę na palcach, a jedyne co robiłam, to spadałam i coraz bardziej się od niego oddalałam.

- Pamiętasz, jak założyliśmy się w barze o to, że poderwiesz najprzystojnieszego chłopaka? - Złapał mój podbródek i uniósł do góry, żebym na niego spojrzała.

Look In My EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz