Rozdział 6

896 36 13
                                    

Nathan pov:

W całym moim życiu, nigdy się nie stresowałem.

Mój wujek kiedyś powiedział mi, że uczucia jak i samo pokazywanie ich w jakikolwiek sposób to oznaka słabości, w co uwierzyłem.

Dlatego nigdy nie pokazywałem tego co czułem.

Jednak...była taka istota na tym cholernie małym światku, przy której miękłem.

Tą istotą była, jest i będzie Miley Rebecca Anderson.

Racja, jest momentami irytująca ponad skalę.

Ale jest cudowna.

I bardzo dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że to głupie ale...naprawdę chciałem przy niej okazywać swoje uczucia.

Tyle, że nie mogłem.

Nie mogłem, bo ona mnie nienawidziła i myślała, że ja jej też.

Oj Miley, nawet nie wiesz w jakim błędzie jesteś.

Cóż, ta drobna dziewczyna zamieszkała w moim sercu już dawno.

Z początku naprawdę jej nie znosiłem...to znaczy może inaczej.

Od zawsze mi się podobała, natomiast psuła to moja irytacja jej osobą.

Teraz też są momenty, w których irytuje mnie jak nikt inny...ale tym razem tę irytację przyćmiewają moje uczucia do niej.

Dokładnie pamiętałem dzień, w którym zdałem sobie sprawę co do moich uczuć.

A właściwie dnia, w którym Miley udowodniła mi, że „nie jest pizdą".

Od tamtego nieszczęsnego pocałunku, zwariowałem na punkcie tej dziewczyny.

Ta kolacja, która miała się odbyć w moim domu, pomogła mi w tym abym mógł zbliżyć się do Miley.

Pokochałem tę dziewczynę w ósmej kurwa klasie...a byłem w trzeciej liceum i dalej jej tego nie powiedziałem.

Dobrze ci idzie, stary.

Cóż, mogę poczekać na tę niesamowitą dziewczynę kolejne cztery lata i, i tak mi się nie znudzi.

Chociaż tamtego dnia mogło to wszystko runąć jak domek z kart, po tym co chciałem zrobić.

Były dwie opcje.

Albo wyjdę z tego cało i będę mógł kontynuować mój plan zbliżenia się do Bambi, albo...

Ucierpię na tym i ja i Bambi, ponieważ ona pójdzie do więzienia na dożywocie za morderstwo w afekcie, a ja...pójdę do grobu.

Najgorsze było to, że prawdopodobieństwo tych rzeczy wynosiło równe pięćdziesiąt procent.

Postanowiłem dłużej nie zwlekać od nieuniknionego i wstałem z łóżka, i podszedłem do dużej szafy z lustrem, która znajdowała się w moim pokoju.

W odbiciu lustra zobaczyłem siebie.

No co ty, serio?

Ale...tamtego dnia nie wyglądałem jak ja.

Byłem zestresowany i naprawdę nie chciałem tam jechać.

Gdyby nie to, że ruda mnie do tego zmusiła, prawdopodobnie siedziałbym w domu i byłoby tak jak zawsze.

Pierdol, pierdol ja posłucham.

Dobra, może nie siedziałbym w domu ale...przynajmniej nie musiałbym robić tego do czego zostałem zmuszony.

Bambi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz