Rozdział 12

734 33 3
                                    

Szybkim krokiem przemierzałam korytarz, aby dostać się na odpowiednie piętro i do odpowiedniego pokoju.

Musiałam z nim porozmawiać.

Choćby nie wiem co.

Po prostu musiałam.

Gdy znalazłam się przy odpowiednich drzwiach, zaczęłam walić w nie z całej siły, tak aby bez wątpienia każdy mógł mnie usłyszeć.

Chwilę później usłyszałam kroki po drugiej stronie drzwi, dlatego odsunęłam się od nich lekko.

Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam w nich ponownie Maxa, który na mój widok rozszerzył oczy ze zdumienia.

- BOŻE KOBIETO, TY JESTEŚ NIENORMALNA?! – wydarł się na cały korytarz.

- Mi ciebie też miło widzieć, Max. – odpowiedziałam ze stoickim spokojem, czym jeszcze bardziej go sfrustrowałam.

Nie czekając dłużej, przeszłam obok blondyna i weszłam w głąb pokoju.

Sekundę później stanęłam jak wryta na samym środku ich wielkiego syfu, zastanawiając się na ile musiałam zniknąć, aby stało się to co właśnie zobaczyłam.

Jake i Cassandra siedzieli do siebie przytuleni i byli blisko tego, aby się zacząć się tam pieprzyć.

Nathana z kolei nigdzie nie było, a ja jedyne o czym marzyłam to o tym, żeby od zobaczyć to co zobaczyłam.

Okej, może i chciałam tego, aby Cass miała chłopaka i mogłabym zaakceptować związek jej i Jake'a.

Ale widzieć jej w takim wydaniu raczej nie chciałam.

- Tego to ja się, kurwa nie spodziewałem. – wzdrygnęłam się, słysząc obok siebie głos Nathana.

Obróciłam się w jego stronę, a ten chyba dopiero wtedy zauważył, że stałam obok niego.

Brunet chwilę po tym, rzucił mi się na szyję i mocno przytulił.

- Boże, nic ci nie jest... - wymamrotał gdzieś w moją szyję.

Ten nagły ruch chłopaka chyba spowodował, że dwójka zakochanych ogarnęła, że nie byli już sami.

- O CHRYSTE, MILEY! GDZIE TY BYŁAŚ?! – krzyknęła Cassandra, a ja zaśmiałam się w ramię bruneta.

- Okej, chyba pierwszy raz widzę jak się przytulacie. – stwierdził Jake, po czym dostał w tył głowy od mojej rudowłosej przyjaciółki – Ej! Za co to?

- Za twój idiotyzm. – przewróciła oczami – Miley, mogłybyśmy pogadać o tym później, bo...

- Tak, już idę spokojnie. – chyba jako jedyna zrozumiałam aluzję i po prostu ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju chłopaków.

Wiedziałam, że Nathan szedł za mną, dlatego też nie zamknęłam za sobą drzwi.

Chwilę później poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie, i mocno przytula.

- Nigdy więcej tak nie rób, Bambi. – powiedział z troską.

- Bo uwierzę, że sam Nathan Tremblay, ikona szkoły i kapitan drużyny koszykarskiej, martwił się o mnie, po tym jak wybiegłam Bóg wie gdzie. – sarknęłam, lekko się od niego odsuwając.

- Miley, naprawdę się martwiłem i dobrze wiesz, że nie pierwszy raz. – Nathan mówiący cokolwiek z powagą był jeszcze bardziej przerażający niż sama Cassandra Smith, a to już wyczyn.

- Tak, wiem i przepraszam...po prostu Beverley powiedziała mi coś co było prawdą i chyba mnie to za bardzo zabolało. – mruknęłam.

- Słońce, po pierwsze czemu przejmujesz się tą szmatą? Po drugie, dlaczego uważasz, że nigdy bym na ciebie nie spojrzał? Dla przykładu patrzę na ciebie teraz... - zaczął ale mu przerwałam.

Bambi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz