Szybkim krokiem przemierzałam korytarz, aby dostać się na odpowiednie piętro i do odpowiedniego pokoju.
Musiałam z nim porozmawiać.
Choćby nie wiem co.
Po prostu musiałam.
Gdy znalazłam się przy odpowiednich drzwiach, zaczęłam walić w nie z całej siły, tak aby bez wątpienia każdy mógł mnie usłyszeć.
Chwilę później usłyszałam kroki po drugiej stronie drzwi, dlatego odsunęłam się od nich lekko.
Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam w nich ponownie Maxa, który na mój widok rozszerzył oczy ze zdumienia.
- BOŻE KOBIETO, TY JESTEŚ NIENORMALNA?! – wydarł się na cały korytarz.
- Mi ciebie też miło widzieć, Max. – odpowiedziałam ze stoickim spokojem, czym jeszcze bardziej go sfrustrowałam.
Nie czekając dłużej, przeszłam obok blondyna i weszłam w głąb pokoju.
Sekundę później stanęłam jak wryta na samym środku ich wielkiego syfu, zastanawiając się na ile musiałam zniknąć, aby stało się to co właśnie zobaczyłam.
Jake i Cassandra siedzieli do siebie przytuleni i byli blisko tego, aby się zacząć się tam pieprzyć.
Nathana z kolei nigdzie nie było, a ja jedyne o czym marzyłam to o tym, żeby od zobaczyć to co zobaczyłam.
Okej, może i chciałam tego, aby Cass miała chłopaka i mogłabym zaakceptować związek jej i Jake'a.
Ale widzieć jej w takim wydaniu raczej nie chciałam.
- Tego to ja się, kurwa nie spodziewałem. – wzdrygnęłam się, słysząc obok siebie głos Nathana.
Obróciłam się w jego stronę, a ten chyba dopiero wtedy zauważył, że stałam obok niego.
Brunet chwilę po tym, rzucił mi się na szyję i mocno przytulił.
- Boże, nic ci nie jest... - wymamrotał gdzieś w moją szyję.
Ten nagły ruch chłopaka chyba spowodował, że dwójka zakochanych ogarnęła, że nie byli już sami.
- O CHRYSTE, MILEY! GDZIE TY BYŁAŚ?! – krzyknęła Cassandra, a ja zaśmiałam się w ramię bruneta.
- Okej, chyba pierwszy raz widzę jak się przytulacie. – stwierdził Jake, po czym dostał w tył głowy od mojej rudowłosej przyjaciółki – Ej! Za co to?
- Za twój idiotyzm. – przewróciła oczami – Miley, mogłybyśmy pogadać o tym później, bo...
- Tak, już idę spokojnie. – chyba jako jedyna zrozumiałam aluzję i po prostu ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju chłopaków.
Wiedziałam, że Nathan szedł za mną, dlatego też nie zamknęłam za sobą drzwi.
Chwilę później poczułam jak chłopak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie, i mocno przytula.
- Nigdy więcej tak nie rób, Bambi. – powiedział z troską.
- Bo uwierzę, że sam Nathan Tremblay, ikona szkoły i kapitan drużyny koszykarskiej, martwił się o mnie, po tym jak wybiegłam Bóg wie gdzie. – sarknęłam, lekko się od niego odsuwając.
- Miley, naprawdę się martwiłem i dobrze wiesz, że nie pierwszy raz. – Nathan mówiący cokolwiek z powagą był jeszcze bardziej przerażający niż sama Cassandra Smith, a to już wyczyn.
- Tak, wiem i przepraszam...po prostu Beverley powiedziała mi coś co było prawdą i chyba mnie to za bardzo zabolało. – mruknęłam.
- Słońce, po pierwsze czemu przejmujesz się tą szmatą? Po drugie, dlaczego uważasz, że nigdy bym na ciebie nie spojrzał? Dla przykładu patrzę na ciebie teraz... - zaczął ale mu przerwałam.
CZYTASZ
Bambi [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionCo się stanie jeśli chłopak, którego Miley znała całe swoje życie okaże się naprawdę dobrą osobą? Co jeśli ten sam chłopak, którego uważała za swojego wroga numer jeden zaproponuje pewien układ, z którego Miley nie wyjdzie tak szybko jakby tego chci...