Rozdział 18

548 24 9
                                    

Po świętach każdy wrócił do normalności i do swojego codziennego trybu życia. Każdy oprócz mnie.

Nie wiedziałam o co mi właściwie chodziło, ale po prostu czułam się przytłoczona wszystkim wokół.

A najbardziej tym jaka popierdolona była moja relacja z Nathanem. Niby byliśmy tylko przyjaciółmi, ale jednak przytulaliśmy się i czasami się całowaliśmy.

Jednak ostatnio nie robiliśmy nic, co wskazywałoby na to, że moglibyśmy chcieć czegoś więcej. Zero. Nic. Absolutne nic.

Kiedy ostatnio myślałam, że już wszystko jest tak jak być powinno, to byłam w kolosalnym błędzie.

Nathan nie wrócił od razu do domu razem ze swoimi rodzicami, tylko szlajał się nie wiadomo gdzie i nie było od niego żadnego odzewu. Przypuszczałam, że coś się stało, a nie chciał obarczać mnie swoimi problemami.

Albo po prostu sobie tak wmawiałam.

Zostały dwa pieprzone dni do sylwestra, a ja czułam, że moje życie zamiast stawać się lepsze, sypało się coraz, kurwa, bardziej.

Tego zimowego piątkowego poranka nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie złym dniem, dlatego cieszyłam się, że choć raz będę mogła odetchnąć.

Jednak tak jak szybko o tym pomyślałam tak szybko usunęłam te myśli z głowy. Od samego rana słyszałam jak mój telefon dzwonił, albo przychodziły mi wiadomości.

Myślałam, że to nie było nic ważnego, dlatego nawet nie patrzyłam w tamtą stronę.

Natomiast gdy tylko zobaczyłam dziesięć nieodebranych połączeń od Maxa i kilkanaście wiadomości od Cass oraz oznaczenia na naszej grupie, delikatnie się przeraziłam. Już miałam oddzwaniać, ale przeszkodziły mi w tym drzwi frontowe, które drastycznie się otworzyły.

- Nienawidzę tej kurwy tak bardzo, że nawet sobie tego nie wyobrażasz, do cholery! – krzyknęła Cassandra, gdy tylko znalazła się w salonie, gdzie przesiadywałam ja.

Od razu za nią do salonu wbiegł Max, który był ewidentnie zdyszany, co podpowiadało mi, że moi przyjaciele urządzili sobie krótki maraton.

- Pamiętasz naszą rozmowę, Miley? – zdezorientowana pokiwałam głową na pytanie Maxa – Pierdol ją i wsadź sobie moje słowa głęboko w dupę.

- Miley, nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro... - powiedziała Cassandra, siadając obok mnie. Max natomiast usiadł po mojej drugiej stronie i obydwoje przytulili się do moich rąk – Żart. Nie jest mi przykro ani trochę, nienawidziłam go od samego, kurwa, początku.

- Cass! Nie mów tak, Miley musi być ciężko... - Max sam wydawał się posmutnieć, a ja jedyna z naszej trójki nie miałam pojęcia o czym ich dwójka właśnie pierdoliła.

Pospiesznie wyrwałam się z ich uścisków, po czym stanęłam przed nimi i zapytałam z politowaniem wymalowanym na twarzy:

- O czym wy, kurwa, pierdolicie?

Ich miny od razu zmieniły się w grymas pomieszany z poczuciem winy.

- Oh...to ty nie wiesz? – zapytali obydwoje na raz, co jeszcze bardziej przekonało mnie, że byli zjebani.

Ale za to ich kocham.

Pokręciłam jedynie głową i strzeliłam im spojrzenie typu macie pięć sekund na wyjaśnienie, kochani.

Cassandra odchrząknęła, po czym ostentacyjnie popatrzyła na Maxa, niemo każąc mu, aby to on mi to powiedział.

- Więc...wczoraj widzieliśmy Nathana i nie był w najlepszym stanie. Mówiąc nie najlepszym mam na myśli; był zjarany i najebany w trzy dupy. – zaczął niepewnie Max, na co ja otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia.

Bambi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz