Epilog

508 21 9
                                    

50 lat później

Sobota.

Jedyny dzień tygodnia, w którym rodzina Tremblayów spotykała się na małym rodzinnym zjeździe.

Jedyny dzień tygodnia, w którym spotykali się wszyscy razem.

Dzień, w którym mogli rozmawiać cały dzień i wspominać stare czasy.

Wspominali je różnie. Nieraz dobrze, nieraz źle.

Ale dla tej rodziny, właśnie te wszystkie wspomnienia były najważniejsze.

Wspomnienia budowały historię, na której mogliśmy zbudować swoją przyszłość.

Tę wiedzę i przekonanie zapoczątkowała u nich Miley Rebecca niegdyś Anderson, a teraz Tremblay.

Sobotnie spotkania rodziny Tremblayów zaczynały się nawet o ósmej rano, ponieważ ich więź jaka między nimi była doprowadziła do tego, że chcieli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę.

Miley i Nathanowi zależało na tym, aby ich rodzina była ze sobą zżyta.

Cóż, udało im się.

Udało im się, ponieważ dla tej rodziny słowo niezręczność nie istniało.

A nie istniało, bo zawsze mieli tematy do rozmów, pogawędek czy nawet kłótni.

Nie istniało, ponieważ byli bardzo kochającą się rodziną.

Prawdziwą rodziną, o której Miley zawsze marzyła.

Tego sobotniego poranka również cała rodzina Tremblayów spotkała się o ósmej rano na uroczystym śniadaniu.

Tego dnia nie było słońca na niebie, a oni i tak byli szczęśliwi, bo mieli siebie.

Wiedzieli, że mogli na siebie liczyć zawsze i wszędzie.

Nawet Nathan, który siedział zaszyty w swojej sypialni, mógł otwarcie przyznać, że był szczęśliwy.

A był szczęśliwy, ponieważ spełnił marzenie swojej żony, sprawiając jej najcudowniejszą rodzinę na świecie.

Był szczęśliwy, pomimo tego, że codziennie siedział w swoim fotelu w sypialni i patrzył w jeden punkt za oknem.

Pomimo wszystko Nathan Tremblay był szczęśliwy, bo obiecał to swojej zmarłej matce, którą kochał ponad wszystko.

Dlatego dochował tejże obietnicy.

Tej soboty Nathan również siedział w swoim fotelu i patrzył w dokładnie ten sam punkt za oknem co zawsze.

Ale różniła się jedna rzecz.

W jego ręce była ściśnięta średniego rozmiaru ramka, ze zdjęciem jego oraz Miley – jego żony.

Na jego twarzy widniał półuśmiech, a pomarszczone od starości policzki były przyozdobione pojedynczymi łzami, które wypłynęły z jego oczu chwilę wcześniej.

W tej samej chwili, w której Nathan starł owe łzy z polików, w jego sypialni rozległ się dźwięk pukania do drzwi.

Nim zdążył się odwrócić, w framudze drzwi mężczyzna mógł zobaczyć swoją szesnastoletnią wnuczkę – Carole.

Tak, Carole.

To imię nie było przypadkowe, ponieważ na cześć jego mamy.

- Dziadku, mama prosiła żebyś przyszedł na dół, a nie żebyś siedział tu sam jak palec. – oznajmiła z uśmiechem na ustach brunetka.

Bambi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz