Rozdział 17

568 20 3
                                    

Miley pov:

Wyciągałam z pudełka ostatnią bombkę, aby móc zawiesić ją na moim skromnym zdaniem pięknie ozdobionej choince – bo przeze mnie – i wykończyłam jej ustrój. Została mi najgorsza robota na koniec, czyli sprzątanie pudełek po bombkach i innych świątecznych ozdobach i już miałam się za to zabrać, gdy przerwał mi dzwonek do drzwi, i krzycząca mama:

- Miley, ktoś do ciebie!

Nie miałam najmniejszych wątpliwości kto to był. Szybkim krokiem wyszłam z salonu do przedpokoju, po czym rzuciłam się brunetowi na szyję mówiąc kilka razy bardzo chaotycznie hej.

- Bambi, nie jestem choinką żebyś mogła się tak na mnie wieszać. – Nathan szczerze się zaśmiał, na co ja mu zawtórowałam.

Poczułam się jednak trochę głupio i od razu jak to powiedział odsunęłam się o dwa kroki do tyłu i pozwoliłam mu zdjąć w spokoju kurtkę. Kiedy już to zrobił zaprosiłam go do siebie do pokoju i zagaiłam dalszą rozmowę, co Nathan przyjął bardzo dobrze.

- Więc, co cię do mnie sprowadza dwudziestego czwartego grudnia, hm? – zapytałam, uśmiechając się słodko.

Prawda była taka, że doskonale wiedziałam dlaczego Nathan przyszedł do nas wcześnie rano – czytaj; jedenasta – ponieważ sam napisał do mnie poprzedniego dnia.

Już nic nie mówiąc podeszłam do jednej z szafek w moim pokoju i wyciągnęłam z niej średniej wielkości pudełko, które nie skromnie mówiąc zajebiście obwiązałam tak, że wyszła mi idealna kokarda.

Naprawdę ucieszyłam się jak mi wyszła.

Za piętnastym razem, ale wyszła.

Nie miałam pojęcia czy Nathanowi spodoba się mój prezent, ale poświęciłam temu ostatnie trzy dni, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Naszukanie się odpowiednich rzeczy dla Nathana zajęło mi tak naprawdę o wiele więcej, bo ten chłopak naprawdę miał wszystko. Dlatego przez długi czas nie miałam pojęcia co mu kupić.

Koniec końców postawiłam na coś czego nie musiałam kupować, ale chyba liczył się gest, prawda?

- Miley...nie umiem składać życzeń, więc po prostu życzę ci wesołych świąt i chciałbym żebyś wiedziała, że zawsze będę z tobą i zawsze możesz się do mnie odezwać jeśli coś by nie grało. – powiedział, drapiąc się po karku – I po prostu...kurwa, po prostu kocham ci...kocham ciebie w takim wydaniu. – dopowiedział, lekko zażenowany, wskazując dłonią na to jak wyglądałam.

Bluza, i dresy. Tak, też kochałam siebie w takim wydaniu.

Zaśmiałam się delikatnie i przyjęłam drobny upominek od Nathana, po czym sama podeszłam do niego i dałam mu prezent, mówiąc przy tym różne głupoty w formie życzeń.

Patrzyłam z niecierpliwością na to jak Nathan otwierał swój prezent.

Twoja idealna kokarda poszła się jebać, Miley.

Mam to, kurwa, w dupie.

Nieprawda, nie mam.

Spędziłam nad nią jebane dwadzieścia minut...

Cóż, Nathan otworzył wieczko pudełka, a na samej górze ukazał mu się tył ramki, na której markerem było napisane:

Wesołych świąt, gburze :)

Twoja Miley.

- Ej, czemu gburze? Wypraszam to sobie. – fuknął, udając obrażonego, na co ja tylko przewróciłam oczami.

Bambi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz