Ethan
- Tylko nie skacz. - Dziewczyna odwraca się do mnie z grymasem na twarzy, który chyba ma być odbierany jako uśmiech. Mruży oczy i osłania je ręką przed promieniami popołudniowego słońca.
Blond włosy związała w niskiego kucyka, a parę pasm zwisa jej wzdłuż twarzy. Wciąż ma na sobie ubrania z wczoraj. Zresztą, w co miałaby się przebrać. Raczej nikt nie zabiera na imprezę ciuchów na zmianę. Podchodząc bliżej widzę też, że zmyła rozmazany po wczoraj makijaż. Wygląda zdecydowanie lepiej. Jest ładna. Powiedziałbym, że nawet bardzo, a nóg pozazdrościłaby jej nie jedna modelka.
Nie ukrywam, jestem trochę zbity z tropu. Spodziewałem się doklejanych sztucznych rzęs, tony tapety i wyniosłej postawy od której emanuje wybujałe ego. Takie zazwyczaj są dziewczyny spotykane w takich sytuacjach po takich imprezach. A jednak widzę w niej znaczącą różnicę.
- Nie miałam tego w planie, ale w sumie śmierć w takim miejscu wydaje się kusząca. Pięknie tu.
Staję obok niej i napawam się widokiem. Niby widziałem go tysiące razy, ale za każdym coś wydaje się być inne. Falująca woda, chmury, statek daleko na horyzoncie. Nigdy nie jest tak samo.
Zwykle nie bywam tu w towarzystwie i dziwnie się czuję, mając je. To znaczy, owszem, bywały w tym domu dziewczyny, ale żadna nie zostawała na noc i zdecydowanie żadna nie podchodziła do krawędzi mojego klifu. A już na pewno ani jedna z nich nie uzyskała mojej pomocy bez czegoś w zamian. Może wynikało to z mojego pijaństwa, a może po prostu byłem zwykłym chamem. Jednak ani mi ani im nie przeszkadzało takie nastawienie. One chciały, żebym zrobił im dobrze, ja chciałem tego samego od nich i każdy wychodził zadowolony. Prosta logika.
Ta jednak jest inna. Sądziłem, że gdy rano się obudzi, zacznie się przymilać, kręcić obok, sugerować iście razem do łóżka i będzie ogólnie jak wszystkie pozostałe laski z imprez. A na taką ochoty nie miałem i już byłem przygotowany na wywalenie jej z domu. Widocznie się myliłem i dotarło to do mnie, gdy sama zachowała dystans i nawet podziękowała. Chwała panu.
- Jestem gotowa, jeśli chcesz już jechać - mówi, patrząc na mnie spod opadających na oczy włosów.
- Możesz iść za dom, tam mam auto. Pójdę po kluczyki i zaraz będę. - Blondynka reaguje tylko kiwnięciem głową na moje słowa i niemal od razu idzie w tamtą stronę. Jest bardzo cicha, w odróżnieniu od każdej innej mi poznanej dziewczyny na jakiejkolwiek imprezie. Marszczę brwi. Nawet nie wyciągnęła telefonu i nie zrobiła zdjęcia, żeby pochwalić się znajomym.
Kolejna niespodzianka czeka mnie w domu. Łóżko jest idealnie pościelone, okno zamknięte, a szklanka umyta i odstawiona na miejsce. Nigdzie nie widzę karteczki z jej numerem telefonu, wszystko jest idealnie posprzątane, zupełnie jakby jej tu w ogóle nie było.
Przez to wszystko zaczynam się zastanawiać, co taka dziewczyna robiła wczoraj na tamtej imprezie i skończyła w takim stanie. Nie pasowała tam tak bardzo.
*
ValerieZ radia leci już kolejna znana mi piosenka. Bardziej jednak niż muzyka interesuje mnie dźwięk silnika jego auta. Czarny Dodge Challenger z 1970. Od razu widać, że to jego oczko w głowie. Zarówno na zewnątrz i w środku wszystko było nieskazitelnie czyste. Zero śmieci, czyste fotele, jedynie odrobinę naniesionego piasku z butów na wycieraczce.
Jechaliśmy dosyć szybko, więc w Dallas jesteśmy już po 40 minutach podróży. Do Salem jeszcze kawałek, ale jeśli pójdzie równie sprawnie, co do tej pory, będziemy na miejscu za jakieś 20 minut.
- Długo mieszkasz w Salem? - pyta po dłuższej chwili milczenia. Właściwie bardzo mało rozmawialiśmy dotychczas, ale chyba żadnemu z nas to nie przeszkadzało.
CZYTASZ
Doomed
RomanceIdąc na studia Valerie Daniels nie oczekiwała, że życie ją czymś zaskoczy. Nie liczyła na wielką historię miłosną, nie miała w planie nawet nawiązywać z nikim przyjaźni. W końcu wtedy musiałaby się otworzyć, opowiedzieć o swoich sekretach i słuchać...