Valerie
Pobudka przy ogrzewającym i niesamowicie pociągającym ciele Ethana jest zdecydowanie dobrym rozpoczęciem dnia, ale równocześnie czymś tak niecodziennym, że zadziwiam sama siebie, wciąż tu będąc.
Kiedy kładliśmy się spać nie byłam przekonana, czy powinnam zostać. Myślałam o zabraniu kluczyków, rzuceniu jakiejś wymówki i szybkim odjeździe od chłopaka. Zupełnie naturalna dla mnie reakcja. A potem mnie przytulił. Przez sen objął mnie umięśnionym ramieniem i odruchowo do siebie przyciągnął. Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystkie te myśli zniknęły i z powrotem pojawiłam się ja sprzed godziny, kiedy to go pocałowałam, a następnie z zapałem dzieliłam się z nim moim życiem. Nie byłam i nadal nie jestem pewna, do czego to wszystko doprowadzi, ale złamanie mojego postanowienia o braku jakichkolwiek relacji nie wydaje się już takie straszne. Ethan jest pierwszą osobą, która mnie naprawdę rozumie i jakimś cudem w krótkim czasie stał się mi równie bliski, co wieloletnia przyjaciółka. Domyślam się, że przyjaźń w naszym wydaniu może być trudna, biorąc pod uwagę fakt, że ciągnie nas do siebie jak cholera. Mimo to, chcę spróbować. Skoro los w końcu postawił mi na drodze coś dobrego to zamierzam przyjąć ten podarek z otwartymi rękami i wpuścić go do mojego życia. Pociąg seksualny nigdy nie zniknie i jeżeli mamy skończyć na zwykłej platonicznej relacji to może nieco komplikować sytuację, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet jeśli ostatecznie nic z tego nie wyjdzie, będę dumna z tego, że spróbowaliśmy i wdzięczna za spędzony razem czas. Bo przy nim czuję, że żyję.
Tak, to wszystko odkryłam podczas jednej nocy spędzonej w jego objęciach.
- Ranny ptaszek z ciebie - mruczy Ethan, krzywiąc się, kiedy słońce dociera do jego zaspanych oczu.
- Twoja wina. Strasznie się rozpychasz i zabrałeś mi kołdrę - odgryzam się, mimo że to nieprawda. Nigdy wcześniej nie spałam tak dobrze i spokojnie. - Wstawaj, musisz zabrać mnie na moje wygrane śniadanie.
- Mój dzień zaczyna się co najwyżej po godzinie dziesiątej - mamrocze w poduszkę i odwraca się bokiem, dzięki czemu mogę obserwować tatuaże na jego ciele. Dwie daty na żebrach, drut kolczasty oplatający rękę i ogromny kruk rozciągający swoje skrzydła do połowy brzucha Ethana. Tym dziełom jeszcze nie miałam okazji się przyjrzeć, więc nawet się nie krępuję i delikatnie dotykam jego brzucha, przejeżdżając opuszkami palców po czarnym tuszu. Chłopak na mój niespodziewany dotyk spina mięśnie, ale po chwili się ponownie rozluźnia. Rozchyla zaspane powieki i patrzy na mnie czekoladowymi tęczówkami. Zauważam, że kącik jego ust unosi się nieznacznie do góry.
- Kruk symbolizuje cień człowieka - mówię cicho, przyglądając się zwierzęciu. Nie było ciężko wywnioskować dlaczego Ethan zdecydował się akurat na taki wzór.
- Tajemnice, złą stronę natury też, ale dla mnie chodziło o pamięć. Szczególnie trudnych wydarzeń. Mówią też, że kruki są powiązane ze śmiercią, ale one ją tylko zwiastują - wyjaśnia, poprawiając się na poduszce. Chyba zrezygnował z ponownego zaśnięcia, bo ujmuje teraz mój nadgarstek i ogląda to, co ja mam wytatuowane. - Twoje coś oznaczają?
- Większość nie, miałam pomysł, pieniądze i nikt mnie nie powstrzymał, więc po prostu zrobiłam. Tylko niektóre są bardziej przemyślane. - Unoszę luźną koszulkę Ethana, w której spałam i odsłaniam żebra. - To uschnięta lwia paszcza. Jej kwiaty wyglądają jak czaszki, a symbolizują przebiegłość. Ta roślinka radzi sobie w wielu warunkach i nawet rośnie w kamienistej okolicy. Spodobało mi się to.
Ethan jednym palcem podnosi koszulkę jeszcze wyżej, ukazując przestrzeń pomiędzy moimi piersiami, a tam sztylet otoczony cierniami. Nigdy nie wstydziłam się swojego ciała, ale cieszy mnie, że chłopak uważa, żeby moje sutki nadal były zasłonione. Nie przepadam za katowaniem się i spaniem w staniku.
CZYTASZ
Doomed
RomanceIdąc na studia Valerie Daniels nie oczekiwała, że życie ją czymś zaskoczy. Nie liczyła na wielką historię miłosną, nie miała w planie nawet nawiązywać z nikim przyjaźni. W końcu wtedy musiałaby się otworzyć, opowiedzieć o swoich sekretach i słuchać...