Rozdział 13

192 9 1
                                    

Wysiadam z auta, a ona zdejmuje kask, roztrzepując swoje długie włosy. W tym momencie jest to niesamowicie seksowny widok i ciężko mi powstrzymać się od pochłaniania jej wzrokiem.

— Wygrałam.

Jej zaczepny ton jeszcze bardziej prowokuje mnie, żebym podszedł do niej i zamknął te śliczne usta w pocałunku.

— Bo jeździsz jak pojeb — odgryzam się, wyciągając paczkę papierosów. Częstuję też ją i odpalam jej fajkę moim zippo.

— A tobie się to podoba.

Za każdym razem, kiedy myślę, że nie ma rzeczy, przez którą kręciłaby mnie jeszcze bardziej, ona udowadnia, że jestem w błędzie. Tym razem jest to jej pewność siebie. Ten lekki uśmieszek, pewna pozycja i przymknięte powieki. Ja pierdolę...

— Nie sposób zaprzeczyć — odpowiadam pod nosem, a w ramach podziękowania za te słowa otrzymuję cichy chichot blondynki. Wiem, że rozmawiamy teraz w żartach, ale to co ja mówię daleko się od tego ma. Jest to stuprocentowa prawda, chociaż trochę problematyczna.

— Rozmawiałam z ojcem. — Nastałą przed momentem ciszę przerywa głos Valerie. Od razu zawieszam spojrzenie na jej twarzy, szukając choćby minimalnej zmiany w jej wyrazie. Okazuje się, że chyba pierwszy raz podczas mówienia o jej rodzinie, Val nie przyjmuje maski obojętności. Wręcz przeciwnie, na ustach maluje się jej delikatny, pogodny uśmiech, a z jej całej postawy można wywnioskować, że odczuwa ulgę.

— I jak? Dogadani?

— Nie jest idealnie, ale najlepiej jak to możliwe na ten moment. Dwie godziny spędziliśmy na wyjaśnianiu przeszłości, jego przeprosinach i w końcu chyba zrozumieliśmy się nawzajem. Cieszę się, że stało się to przez telefon, bo na żywo pewnie najpierw uderzyłabym go w twarz, a dopiero potem posłuchała — śmieje się dźwięcznie żartując, przez co sam nie mogę się powstrzymać i parskam. Radykalne środki Valerie ani trochę nie zrobiłyby na mnie wrażenia. Cała ona.

Blondynka ucieka spojrzeniem w różowe przez zachodzące słońce niebo i głośno wypuszcza powietrze z płuc.

— Okazuje się, że jego ulepszony model żony też nie jest taki zły, jak sądziłam, a moja siostra to przesłodki mały robaczek. — Przerywa na moment, biorąc papierosa między pełne wargi i zaciągając się nim. — Czuję się w chuj lżej. Jakby zdjęto mi z pleców stukilowy plecak. Dziękuję.

Ostatnie słowo wypowiada patrząc prosto w moje oczy, a jej tęczówki błyszczą jasno w świetle ostatnich promieni słońca.

— Mi? A za co? — pytam, kiedy nagle jej ciało materializuje się tuż obok mojego. Wygląda uroczo z lekko zadartą do góry głową i uniesionymi kącikami ust.

— Za nieświadome otworzenie mi głowy i zachęcenie do rozbicia pieprzonej bańki żalu. — Kładzie smukłe dłonie ozdobione czerwonymi paznokciami na mojej piersi. Zaczyna bawić się zwisającymi sznurkami od czarnej bluzy luźno leżącej na moim ciele. — Za wysłuchanie i za pchnięcie do wyjścia z jebanej strefy komfortu —mówi na jednym wydechu, a potem nagle przylega swoim małym ciałem do mojego, tuląc się mocno.

Ciepło rozlewa się po mnie, a ja sam nie wiem, czego jest to znak. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego, nigdy w życiu nie uśmiechałem się tak szeroko, widząc czyjeś szczęście.
Ale widząc jak inna jest Val w tym momencie od tej, gdy się poznaliśmy nie potrafię opanować cholernego zadowolenia.
Jej uśmiech sprawia, że dzień staje się lepszy, że chce się żyć, a jej dotyk jest tak magicznie gorący, że błagasz, by zabrała cię ze sobą do nieba. Lub do piekła.
Nigdy żaden człowiek nie działał na mnie w ten sposób, co ona. Czuję się jak szaleniec i jestem pewien, że kiedyś mnie to zgubi.

Doomed Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz