Rozdział 19

54 2 1
                                    

***

Ethan

— Storm do cholery jasnej!

  Po raz kolejny zanoszę się śmiechem, opierając się o ścianę i obserwując jak Val biegnie za kotem. Od dwudziestu minut próbuje go opanować i zmusić aby wszedł do transportera, ale marnie jej to idzie. Póki co tą rundę zdecydowanie wygrywa kot.

  Valerie z sapnięciem siada na podłodze i zrezygnowana patrzy na mnie, szukając pomocy. Wzruszam ramionami i się uśmiecham, bo kiedy na nią patrzę, nie potrafię tego nie robić. Szczególnie teraz, kiedy włosy ma spięte w niechlujnego koka, z którego po tej walce wysypuje się jeszcze więcej luźnych pasm, policzki zaróżowione, zero makijażu i na dodatek ubrana jest w białe spodnie luźne w kolanach, a opinające jej wspaniałe kształty. Być może się powtarzam, ale jest, kurwa, taka piękna. Te pełne usta, ciemne rzęsy i brwi, kontrastujące z nieokiełznaną burzą blond fal na głowie. Diablica w ciele anioła. Albo demon. Mam na to solidne dowody w postaci krwawych zadrapań na moim boku i plecach, powstałych wczoraj w nocy. Cholernie mnie to kręci.

Może poczucie, że ją znam było tak naprawdę dobrym znakiem? Flagą, mówiącą „ta dziewczyna zmieni twoje życie, bierz się za nią"? Może bratnie dusze jednak istnieją i my jesteśmy ich przykładem? Naprawdę chciałbym, żeby tak było.

— Może mógłbyś trochę pomóc, a nie tylko stać i się gapić — mówi, marszcząc brwi. Udaje zirytowaną, ale widzę ten minimalnie uniesiony kącik ust. Wie, że ją podziwiam i wcale jej to nie przeszkadza.

Już mam odpowiadać, ale w tym samym momencie pod mój but toczy się plastikowa piłeczka z dzwoneczkiem. Widzę, że Storm wyłania się zza kanapy, więc szybko schylam się i toczę piłkę do transportera, specjalnie jeszcze nią potrząsając. Plan okazuje się genialny, bo zwierzak biegnie i wskakuje prosto do pułapki. Zasuwam zamek, tym samym udaremniając jego próby ucieczki i z dumnym uśmieszkiem znowu spoglądam na Valerie, która siedzi teraz z otwartą buzią i niedowierzaniem wymalowanym w oczach. 

— Aha. — To wszystko co mówi.

— Od dziś mów mi zaklinacz zwierząt — żartuję, podając dziewczynie rękę, żeby pomóc jej wstać z podłogi.

— Od dziś to jestem obrażona, że nie użyłeś swoich zdolności wcześniej, kiedy ja goniłam za tym gamoniem jak głupia — mówi, otrzepując spodnie.

— Zabawnie się to oglądało, nie mogłem znaleźć w sobie siły, żeby to zakończyć.

Za mój komentarz obrywam dość mocnym ciosem w ramię. Cholera, trochę nawet zabolało.

Valerie prycha pod nosem, chociaż widzę, że podobnie jak ja, przegrywa walkę z uśmiechem. Zabiera z ziemi torbę, zarzucając ją na ramię. Drugą ręką podnosi transporter i już zamierza otwierać drzwi, pokazując swoją całkowitą samodzielność, kiedy ja wyciągam z kieszeni kluczyki do samochodu.

— Czyli jednak nie chcesz prowadzić? — pytam wyzywającym tonem i potrząsam przy tym brelokiem. Na ten dźwięk Val obraca głowę, a jej mina jest idealnym odwzorowaniem pięciolatki w sklepie z lalkami. Wiem co mówię, bo nie raz w ten sposób patrzyła na mnie Mia, trzymając w rączkach nową wymarzoną zabawkę.

— A mogę?

Zmniejszam dystans między nami, stając tak blisko, że nasze ciała niemal się stykają, a ona musi zadrzeć głowę, by jej błyszczące podekscytowaniem oczy mogły patrzeć prosto w moje. Urocza.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Doomed Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz