Rozdział 4

183 10 2
                                    

- Boże, Valerie zabije cię. Wiem, że jesteś uzależniona od tego gówna, ale czy to musi kosztować mnie aż taki wysił... - Oczy Laurel robią się jak dwa duże guziki, gdy zauważa siedzącego obok mnie Ethana. Szybko zmienia swój wyraz twarzy na sugerujący bardzo erotyczne scenariusze. Przewracam oczami, wiedząc o czym myśli przyjaciółka. - Witam, witam. My się chyba jeszcze nie znamy. Laurel.

- Ethan. Miło poznać. - Brunet podaje jej dłoń. Nie umyka mojej uwadze jak nagle zmienia się jego postura i w pewnym sensie cały on.

Laurel siada dwa schodki niżej i kładzie swoją głowę na moich kolanach.

- Wiesz, chłopaki stad są znacznie lepsi niż ci z LA - mówi, podnosząc głowę, by popatrzeć na mnie. - Są tacy... dzicy.

Śmieję się głośno, patrząc jak wymachuje rękami w dziwny sposób. Dodatkowo jej oczy błyszczą jak małemu dziecku w parku rozrywki. Jest naprawdę urocza. Myślę, że nie jeden z tych „dzikich" chłopaków padnie przy niej na kolana. Moja przyjaciółka jest naprawdę piękna.

- Teren chyba już czysty. Będę się zbierał. Do zobaczenia później. - Ethan wstaje, wyrzucając pęta na niższe piętra schodków pożarowych.

- Pa pa - odzywa się Laurel, machając mu. Brunet również to robi, jednak spojrzenie jego ciemnych oczu wbite jest we mnie i wywołuje nieznane uczucie. Czuję jak pod wpływem jego spojrzenia zaciska mi się gardło i nie potrafię wziąć pełnego oddechu. Moje oczy zatrzymują się na jego ustach, a przez głowę przebiega myśl, że chciałabym ich spróbować.

Coś we mnie krzyczy, bym się odezwała. Zatrzymała go, kontynuowała zwykłą rozmowę. Ale tego nie robię. Nie proszę żadnego mężczyzny, by został. Żadnego. W tym aspekcie nawet chłopak tak przystojny i warty uwagi jak Ethan nie jest wyjątkiem.

- Val, jestem dumna. - Głos przyjaciółki wyciąga mnie z transu, w którym chwilowo tkwiłam.

- Z czego niby? - pytam lekko zdziwiona jej nagłym wyznaniem.

- Że jeszcze się na niego nie rzuciłaś! - krzyczy tak głośno, że ludzie z podwórka zaczynają się rozglądać. Patrzę na nią karcącym wzrokiem i przykładam palec wskazujący do ust, każąc jej być ciszej. - Babo żaden chłopak, na którego się napatoczyłam w Los Angeles nie sięga mu  do pięt. Nawet nie próbuj mi wmówić, że ci wszyscy z imprezowych podbojów wyglądali lepiej od niego.

- Nie wyglądali - mówię szczerze. - Żałuj, że nie widziałaś go bez koszulki.

Trącam Laurel żartobliwie ramieniem, gdy w jej oczach pojawiają się iskierki, a szczęka opada niemal na kolana.

- I naprawdę nie jesteś nim zainteresowana? Ani ciut ciut?

- Nie wiem, Laurel. Mówiłam ci, nie potrzebuję teraz nowych problemów. Dopiero co pozbyłam się tamtych i naprawdę nie spieszy mi się do kolejnych. - Tłumaczę jej i wiem, że przyjaciółka mnie rozumie. Przeszłyśmy razem wiele i nawet wielki dystans nie przeszkodził nam w utrzymaniu takiej relacji. Nie było łatwo, ale ważne, że się udało. Ona jedna wie o mnie wszystko. Prawie wszystko.

- A może, wiesz, gdyby on też był zainteresowany tobą, na jakiejś imprezie, jak to zwykle u ciebie bywa... - Laurel urywa, na co ja śmieję się cicho.

- Do rzeczy, głupolu. Nie udawaj nieśmiałej dziewczynki. - Brunetka przewraca oczami.

- A ty nie udawaj, że nie jesteś ciekawa jak by z takim ciachem było w łóżku. Wyobraź to sobie, ty jesteś seksowna, on jest seksowny, seks w czystej postaci. Jestem pewna, że to byłby twój najlepszy numerek na jedną noc. - Żywo gestykuluje rękami i mimo, że nie wierzę w każde jej słowo, muszę przyznać rację przyjaciółce. Chciałabym wylądować z Ethanem w łożku. Ma w sobie to coś i stuprocentowo rozumiem te wszystkie laski, które się do niego kleją.

Doomed Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz