Rozdział 9

195 9 0
                                    

- Wiedziałeś, że prześladowanie jest karalne?

Zaciągam się ponownie papierosem. Ethan usadawia się obok mnie, na tyle blisko, że nasze ramiona się stykają. Kręci głową, najpewniej zażenowany moim dziecinnym zachowaniem cały dzisiejszy dzień. Wczorajszy także. I przedwczorajszy. Na jego twarzy widzę błąkający się uśmiech, co wydaje się być jednak dobrym znakiem. Jak przystało na rytuał spotkań w tym miejscu, też odpala fajkę.

- Coś obiło mi się o uszy. A ty wiedziałaś, że to bardzo niekulturalne wymykać się bez pożegnania?

- Chciałam zobaczyć, czy za mną zatęsknisz - kłamię, chociaż wiem, że on zdaje sobie z tego sprawę.

- Zatęskniłem. - Głęboki głos Ethana, kiedy mówi te słowa, wywołuje ciarki na moim ciele. Zrobię z siebie głupa, wierząc że mówi to szczerze? Może. Ale z jakiegoś powodu, chcę tak myśleć. Przez parę sekund, może trzy, patrzymy sobie w oczy. W świetle słońca jego źrenice błyszczą się jak bursztyny na plaży.

Moja potężna słabość do brązowych oczu przy nim daje się we znaki milion razy bardziej.

- Może zechcesz wyjaśnić dlaczego uciekłaś? - przerywa ciszę.

Cóż, chyba nie mam innego wyjścia.

- Po pijaku łatwiej znoszę niecodzienne zwroty akcji. Rano nie byłam gotowa na rozmowę i konsekwencje - mówię, odwracając wzrok. Przegryzam wargę, grzecznie czekając na jego reakcję, chociaż moje serce nagle zaczęło galopować jak stado koni.

- Nie żałuję żadnego z tamtych pocałunków, Valerie, ale cieszę się, że nie zrobiliśmy nic więcej. Powiedziałem to wtedy i powiem jeszcze raz, chcę poznać ciebie, a nie tylko twoje ciało. Chociaż pociągasz mnie jak chuj.

- Mówisz, że preferujesz chłopców, tak? - Obracam rozmowę w żart, bo to moja ulubiona taktyka, kiedy coś mnie przewyższa.

- Jeśli chłopiec jest pięknym blondynem o niebieskich oczach i na imię ma Valerie, to owszem, wolę chłopców.

Krótki śmiech wydziera mi się z gardła i niezmiernie się cieszę, że nie ma między nami złej atmosfery. Ukryty komplement w jego słowach tylko to potwierdza.

- Skoro tą kwestię już sobie wyjaśniliśmy, muszę cię niestety opuścić. Ale ty nie waż się więcej uciekać. I tak cię znajdę.

Nie wiem, czy to groźba, czy raczej zachęta. Puszcza mi oczko, przez co obydwie opcje wydają się jak najbardziej w porządku.

- Postaram się - odpowiadam, kiedy schody skrzypią uwalniając się spod ciężaru Ethana. - Więc, jesteśmy teraz...

- Przyjaciółmi, Valerie. Nie bój się tego mówić. Przyjaźnimy się.

Zanim znika za metalowymi drzwiami, obdarza mnie pięknym szerokim uśmiechem.

Ethan

Czy jednak wysłałem prośbę o obserwację konta Valerie? Owszem. Czy wyszedłem na desperata? Jeszcze jak. Czy wpuściła mnie na swój profil i teraz gapię się na jej piękne ciało na zdjęciu sprzed paru miesięcy? Otóż to.

Z moich obserwacji wynika, że zawsze miała ten sam platynowy odcień blondu, a dominującym kolorem w jej szafie był czarny. Powoli zaczynam zauważać, który uśmiech Valerie jest wymuszony i sztuczny, a który prawdziwy.

Nagle olśniewa mnie, jak mało tak naprawdę o niej wiem. Niby nazwaliśmy się przyjaciółmi, więc chyba najwyższa pora się na siebie otworzyć. Pytania, które chciałbym jej zadać przybywają i wraz z nimi pojawia się postanowienie, że nie spocznę, póki nie poznam odpowiedzi.

Doomed Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz