Rozdział 1- W głębi puszczy

2K 52 0
                                    

Noc była spokojna jak zazwyczaj to bywało w puszczy. Las spowiła gęsta mgła która przykryła już to co skrywało najniższe piętro lasu. Jedynymi odgłosami jakie dało się słyszeć były sowy, żaby z pobliskiego stawu i... Konie? Zaraz, zaraz. Konie w puszczy?

 Coś tu nie gra. Czyżby Telmarom życie nie było miłe i postanowili zapuścić się w głąb narnijskiej puszczy? Muszą mieć dobry powód żeby to robić. Powszechnie wiadomo, że Telmarowie boją się narnijskich poczwar.

Właściwie to czemu by nie sprawdzić o co chodzi tym razem. Nie żeby potyczki z telmarami były dla czymś w rodzaju rozrywki. Po prostu chciałam wiedzieć co dzieje się na naszych ziemiach. A że z władaniem bronią nie miałam większych problemów to nie obawiałam się potyczki z żołnierzami. Zawsze pozostawała też magia, ale tej wolałam nie używać przy żołnierzach. Te zachłanne świnie na pewno chciałyby zdobyć coś co pomoże im w walce ze swoimi wrogami, a moja moc jest dla nich łakomym kąskiem. Dlatego od dawna staram się chronić Narnię a raczej to co z niej zostało po najazdach Telmarów. Razem z garstką chętnych stworzeń staramy się utrzymać ład do czasu przybycia władców którzy w końcu posadzą swoje tyłki na tronach i zapanują nad tym chaosem. 

Podobno Narnia w czasach swojej świetności wyglądała przepięknie. Niestety nie było mi dane tego zobaczyć. Przybyłam tu zaraz po odejściu czterech władców i po najeździe Telmarskich wojsk. Jestem ciekawa czy ci władcy wiedzą co się stało z ich królestwem.

A tak właśnie, zapomniałam. Konie. Wydaje mi się że kierują się na wschód. Wygląda na to, że karły będą miały niezapowiedzianą wizytę.

Zeskoczyłam z drzewa na którym siedziałam i ruszyłam biegiem w kierunku chaty moich przyjaciół. Chociaż ciężko mi kogokolwiek nazwać przyjacielem. Wielu Narnijczyków się mnie boi. Nazywają mnie Czarną Czarownicą. W sumie podoba mi się ten zwrot. Budzi respekt.

Biegnąc przez las usłyszałam że zbliża się jeździec, ale jeden. Dziwne, czyżby to był powód dla którego żołnierze zapuścili się tutaj. Zaraz się przekonamy. Schowałam się za drzewem wyczekując przybysza. Zobaczyłam go w oddali. Miał włosy do ramion i ubrany był dosyć dobrze? Wygląda na to że należał do zamożnych.

Ajjj... Przywalił głową w wystającą gałąź. No cóż punkt dla Telmarów, mają go.

Już miałam odejść gdy zobaczyłam że wyszli mu na spotkanie moi przyjaciele. Oczywiście uzbrojeni. Z oddali usłyszałam już nadjeżdżających żołnierzy. Jeden z moich przyjaciół wybiegł im naprzeciw a drugi został przy chłopaku. Ten spanikował i sięgnął po coś co wydawało mi się bardzo znajome. TAK. To był on. RÓG KRÓLOWEJ ZUZANNY!

Chłopak wziął go do rąk a w tym samym czasie ja i karzeł Nikabrik rzuciliśmy się aby mu przeszkodzić.

-NIE, STÓJ!!!

Dźwięk rogu zabrzmiał w całej puszczy. Gdy dotarłam do chłopaka znokautowałam go szybkim ciosem w głowę. Ale było już za późno, zagrał na rogu.

-Musimy go zabrać w bezpieczne miejsce.- odezwałam się po chwili spoglądania na nieprzytomnego chłopaka

-Rozum postradałaś? To Telmar.- nie zgodził się zdenerwowany karzeł

-Nie możemy go tu zostawić. Ty bierz za nogi ja za ręce i jazda.

Chłopak na szczęście nie był jakoś wyjątkowo ciężki i udało nam się go przetransportować do chaty gdzie zajął się nim borsuk, który dobrze znał się na substancjach leczniczych.

-I co teraz robimy? Nie możemy go puścić. Wie kim jesteśmy-narzekał znowu karzeł

-Teraz posiedzimy i poczekamy na naszych władców.- odpowiedziałam popijając herbatkę przygotowaną przez Truflogona

CZARNA CZAROWNICA//Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz