Rozdział 19 - Żegnaj Edmund

693 35 0
                                    


Wielki lew stojący przed nami przeraził Telmarów. Ich przywódca wyraźnie zdezorientowany próbował przypuścić atak, a wtedy wielki lew zaryczał tak, że wszyscy się zatrzymali. Woda w rzece stała się wyraźnie niespokojna, a żołnierze którzy się w niej znajdowali zaczęli wyraźnie panikować. Zdawała się wyraźnie ożywiać i atakować najeźdźców.

Chwilę później ze wzburzonych fal wyłonił się ogromnych wielkości władca wód. Przerażeni Telmarowie zaczęli uciekać w popłochu, tak gdzie mogli. Jedni wskakiwali do wzburzonej wody, drudzy poddawali się naszym wojskom.

Na pomoście pozostał już jedynie ich dowódca, kiedy wielka postać uniosła drewnianą konstrukcję wraz z nim na niej.

Władca wód był jednocześnie przerażający jak i majestatyczny. Wszyscy wpatrywaliśmy się z osłupieniem w scenę odgrywającą się na naszych oczach. Jednocześnie zaczął nam towarzyszyć dziwny spokój, spowodowany prawdopodobnie pojawieniem się Aslana.

Król wód po zaczął wnikliwie przyglądać się żołnierzowi po czym przybliżył go do siebie i wcisnął w odmęty swojego ciała z taką siłą, że mało prawdopodobne było to, że przeżył.

Wzburzona woda, zaczęła ponownie się uspokajać, stając się spokojną taflą. Nasze wojska zaczęły rozbrajać ocalałych żołnierzy. My natomiast ruszyliśmy na spotkanie z lwem.

Był dokładnie taki jakiego go zapamiętałam. Potężny i majestatyczny, ale jednocześnie pełen łagodności.

Kiedy przed nim stanęliśmy oddaliśmy pokłon jedynemu prawowitemu władcy tej krainy.

-Powstańcie królowie i królowe Narni, powstań i ty moja droga przyjaciółko- odezwał się wielki lew

Na życzenie Aslana wszyscy powstaliśmy a wielki lew ogarnął nas swoim spojrzeniem.

-Dobrze sobie poradziliście moi drodzy, każdy z was odegrał ważną rolę w tej bitwie. Teraz po tak długim czasie, Narnia ponownie jest wolna.

Przemowę Aslana przerwała gromadka szczurów, która na małych noszach niosła jednego z naszych towarzyszy. O nie Ryczypisk. Jego drobne ciałko leżało nieruchomo na noszach położonych na ziemi.

-Winter, wiesz co robić-odezwał się lew

Przełknęłam ślinę z obawą. Owszem odzyskałam moce, ale nie chciałam, by królikiem, a w tym przypadku szczurem doświadczalnym byli moi przyjaciele. Aslan dostrzegł moje zawahanie.

-Uwierz w to, że potrafisz moja droga, już tak dużo uczyniłaś dzięki mocy, to nie trudniejszego w porównaniu z tamtym.

Przeniosłam wzrok z lwa na nieprzytomnego przyjaciela. Podeszłam o krok do jego ciałka i uklęknęłam. Uniosłam jedną rękę nad jego postać i wypuściłam odrobinę swojej mocy. Po chwili oczy szczurzego przyjaciela uniosły się a ja odetchnęłam z ulgą. Uśmiechnęłam się kiedy jego wzrok spotkał się z moim.

-Ja żyje? Dziękuję panienko Winter za uratowanie życia. Nigdy nie spłacę tego długo wdzięczności jaki u ciebie mam.

-Nie mogłabym postąpić inaczej.

-Wojna się skończyła, teraz nadszedł czas na świętowanie.

Po tych słowach Aslana, poczułam jakby ogromny kamień ciążący mi na sercu od dłuższego czasu w końcu spadł.

Kilka dni później

Tego dnia odbył się uroczysty bal, z okazji uwolnienia Narni z rąk oprawców. Cały wieczór rozmawiałam moimi przyjaciółmi. Przynajmniej z tymi, którzy nadal żyli. Z Edmundem nie widziałam się prawie wcale. Zapewne załatwiał sprawy związane z ich powrotem. Od czasu do czasu wymienialiśmy jedynie potajemne uśmiechy.

CZARNA CZAROWNICA//Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz